Wszelkie próby wybielania się za pomocą statystyk sugerują przede wszystkim, że przekazujących ten komunikat bardziej niż konkretne skrzywdzone dziecko obchodzi własny wizerunek.
Po skandalu w Kościele chilijskim mamy kolejny w - wydawałoby się - uporządkowanych już Stanach Zjednoczonych. Tym razem sprawa jest o tyle bulwersująca, że chodzi o arcybiskupa seniora stołecznej diecezji i kardynała. Oskarżenia dotyczą wprawdzie wydarzeń sprzed ponad 45 lat, zatem nominalnie uległy przedawnieniu (w Kościele przestępstwo pedofilii przedawnia się po 20. latach od ukończenia przez ofiarę 18 r.ż.), ale w poszczególnych przypadkach Kongregacja Nauki Wiary ma prawo uchylenia przedawnienia.
Po zbadaniu sprawy diecezja nowojorska, której kapłanem był w latach 1971-1972 ks. Theodore McCarrick przekazała sprawę do Watykanu. Osiemdziesięcioośmioletni dziś kardynał przesłał na ręce papieża swoją rezygnację z zasiadania w kolegium kardynalskim. Papież zakazał mu także publicznego sprawowania posługi i nakazał życie w modlitwie i pokucie do czasu zakończenia procesu kanonicznego. To wydarzenie sprzed około 10 dni.
O sprawie wypowiadał się w ostatnich dniach kilkakrotnie kard. Donald Wuerl. Kilka dni temu skierował list do diecezjan, w którym podkreślił też, że pomoc dla ofiar musi wyrażać się bardziej w konkretnych czynach, niż w słowach. Jasno i wprost mówi o rozważanej na forum Episkopatu USA zmianie procedur dotyczących sytuacji oskarżeń wobec biskupów. W wywiadzie dla National Catholic Register obecny metropolita Waszyngtonu proponował z kolei, by Konferencja Episkopatu USA stworzyła krajowy zespół ds. przyjmowania i rozpatrywania oskarżeń wobec biskupów. Wszystko to wskazuje na poszukiwanie rozwiązań, by ochronę dzieci jeszcze wzmocnić.
To jedyny właściwy kierunek. I wydaje się, że Kościół go sobie przyswoił albo przyswaja. Nawet jeśli ciągle jeszcze pojawiają się takie sytuacje jak obecna. Najważniejsze jest, by nigdy nie zapomnieć, że w naszym myśleniu na pierwszym miejscu ma zawsze być ofiara. Ta jedna, konkretna, która przed nami stoi. Każda. Jeden przypadek krzywdy dziecka to o jeden za dużo.
Naprawdę warto to sobie wziąć do serca. Fakty są takie, że większość przypadków pedofilii ma miejsce w rodzinach. Heteroseksualnych, żeby nie było wątpliwości. I co z tego? Wszelkie próby wybielania się za pomocą statystyk sugerują przede wszystkim, że przekazujących ten komunikat bardziej niż konkretne skrzywdzone dziecko obchodzi własny wizerunek. Z punktu widzenia ofiary nie ma najmniejszego znaczenia, czy trafiła na krzywdziciela z puli jednego procenta, czy na tego statystycznie częstszego. Krzywda nie robi się od tego mniejsza.
W naszych działaniach musi chodzić przede wszystkim o to, by jak najszybciej reagować, a najlepiej dostrzegać sygnały ostrzegawcze i zapobiegać. To możliwe. Wymaga tylko przyswojenia sobie wiedzy (zainteresowanym tematem polecam studia podyplomowe "Profilaktyka przemocy seksualnej wobec dzieci i młodzieży" zorganizowane przez Akademię Ignatianum w Krakowie i Centrum Ochrony Dziecka) i determinacji w stosowaniu istniejących procedur. Tylko to się liczy, co praktycznie zwiększa ochronę dzieci. Liczą się czyny, nie słowa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.