Pozostawiona przez Jana Pawła II furtka była wielokrotnie nadużywana. Skoro było to możliwe i właściwe, dla jasności nauczania Kościoła w tej kwestii lepiej, że zniknęła.
Decyzja papieża Franciszka o zmianie dotyczącego kary śmierci zapisu w Katechizmie Kościoła Katolickiego przekazana przez Kongregację Doktryny Wiary, nadal budzi emocje. Warto może zatem do tematu wrócić szerzej.
Świadectwo Pisma Świętego nie ulega wątpliwości: to Bóg, nie człowiek jest Panem życia. Nakaz "nie będziesz zabijał" powtarza się konsekwentnie w całym Piśmie Świętym, począwszy od Księgi Rodzaju, w której Bóg zapowiada, że upomni się o życie każdego człowieka (Rdz 9,5), a także w nauczaniu Kościoła od pierwszych wieków aż po dzień dzisiejszy. Zostało ono w ten sposób podsumowane przez Kongregację Nauki Wiary w Instrukcji Donum Vitae (1987)[1]:
Życie ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga się «stwórczego działania Boga» i pozostaje na zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swego celu. Sam Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca. Nikt, w żadnej sytuacji, nie może rościć sobie prawa do bezpośredniego zniszczenia niewinnej istoty ludzkiej.
Z drugiej strony - co przypomniał Jan Paweł II w Evangelium Vitae[2] - (...) zdarzają się sytuacje, w których (...) prawo do ochrony własnego życia oraz obowiązek nieszkodzenia życiu drugiego człowieka okazują się w konkretnych okolicznościach trudne do pogodzenia. Nie ulega wątpliwości - wyjaśniał papież - że wewnętrzna wartość życia oraz obowiązek miłości samego siebie w takiej samej mierze jak innych są podstawą autentycznego prawa do obrony własnej.
Innymi słowy: zasada "nie zabijaj" stanowi także podstawę prawa do obrony własnego życia. Skutkiem obrony siebie może czasem być pozbawienie życia drugiej osoby. Wolno nam - stwierdził Kościół - bronić siebie, używając adekwatnych do siły i sposobu ataku środków, nawet jeśli spowoduje to śmierć napastnika. To zasada obrony koniecznej.
Ten sam korzeń ma zasada pomocy koniecznej, to znaczy działań, jakie zobowiązane jest podjąć w obronie bezpieczeństwa człowieka np. państwo. To z tej zasady wynika fakt, że za uprawnione uważamy działania żołnierza broniącego swojego kraju czy policji strzelającej do agresora. Terrorystę z karabinem masakrującego tłum władza ma obowiązek unieszkodliwić, jeśli trzeba, także zabijając. Z tej samej zasady tradycyjne nauczanie Kościoła wyprowadzało możliwość orzekania i wykonywania przez władze świeckie kary śmierci.
Warto zauważyć, że bardzo jasno i konsekwentnie mówiono jednocześnie, że prawo takie ma wyłącznie władza świecka, a duchowny nie tylko nie może takiej kary wykonywać czy orzekać, ale nawet dyktować czy przepisywać dokumentu zawierającego taką sentencję. Żadnemu duchownemu nie wolno zalecać albo wymierzać wyroku śmierci (sententiam sanguinis). Powinien natomiast zabiegać, aby nie wymierzano wyroków śmierci, a tam, gdzie się je wymierza, wstawiać się (za złoczyńcami) - stwierdził Sobór Laterański IV w 1215 r.
Kolejne wyjaśnienie znajdujemy w Katechizmie Trydenckim. Papież Pius V (1566) stwierdzał w nim, że V przykazania Bożego nie naruszają (cytat. za ks. Adamem Kokoszką[3]):
1. zabicie z polecenia władzy publicznej osądzonego i skazanego zbrodniarza, zagrażającego życiu niewinnych ludzi;
2. zadanie śmierci wrogowi podczas sprawiedliwej wojny;
3. przypadkowe zabójstwo;
4. zabicie niesprawiedliwego agresora w obronie własnej.
Warto zwrócić uwagę: już w XVI w. papież pisze, że kara śmierci jest dopuszczalna, jeśli człowiek zagraża życiu niewinnych ludzi. Chodzi o obronę ludzi przed zagrożeniem ich życia. O zasadę pomocy koniecznej.
To samo, w coraz bardziej kategorycznej formie stwierdzali papieże w XX w. Dwie wojny światowe i dokonane podczas nich zbrodnie mocno wpłynęły na naszą świadomość godności człowieka i wynikających z tego praw (nie bez powodu pod koniec lat 40. XX w. zaczęto mówić o prawach człowieka). Wraz z tą refleksją zmieniały się też sformułowania katechizmowe. W pierwszej wersji Katechizmu Kościoła Katolickiego[4] z 1992 r. napisano:
2267 Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej.
Po Evangelium Vitae (1995) zapis został jednak zmieniony i brzmiał:
2267 Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem.
Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej.
Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy "są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale".
Trzeba przyznać, że pozostawiona przez Jana Pawła II furtka była wielokrotnie nadużywana do przekonywania, że kara śmierci powinna powrócić do świeckich kodeksów karnych, np. dla odstraszenia potencjalnych naśladowców. Tymczasem zapis katechizmowy mówił wyłącznie o absolutnej konieczności usunięcia winowajcy. Jeśli można zapewnić ludziom bezpieczeństwo w inny sposób - przypominał - państwo powinno się do niego ograniczyć. Skoro było to możliwe i właściwe, dla jasności nauczania Kościoła w tej kwestii lepiej, że zniknęła.
Po ostatniej zmianie Katechizm będzie stwierdzał, że Kościół w świetle Ewangelii naucza, że „kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby”, i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie[5]. Podaje trzy uzasadnienia:
Czy rzeczywiście takiej konieczności nie ma? Przypominam: chodzi o absolutną konieczność, związaną z zagrożeniem życia ludzi, któremu inaczej nie da się zapobiec.
Mówimy o człowieku, który został schwytany, uwięziony i oskarżony. Przebywa pod nadzorem. Rozpoczyna się proces sądowy. To cała procedura, także odwoławcza, która trwa. W tym czasie państwo zapewnia swoim obywatelom bezpieczeństwo w inny sposób. Jeśli potrafimy to robić skutecznie przed 2 lata, potrafimy i przez sto. Już nie wspominam, że czasem wyroki wykonywane są po 20 latach. Wobec osób chorych psychicznie, które zabiły człowieka, choćby stanowiły zagrożenie dla siebie lub innych, nie stosujemy kary śmierci. Również potrafimy się zabezpieczyć.
Codziennie udowadniamy, że bezpieczeństwo jest możliwe bez skazywania na śmierć. A jeśli jest możliwe, naszym obowiązkiem jest na tym poprzestać.
Padają czasem pytania: a jeśli nie bylibyśmy w stanie...? Zapytam inaczej: a bylibyśmy w stanie uczciwie osądzić? Tak, byśmy mieli pewność, że człowiek jest bez wątpliwości winny? Czy może zaistnieć sytuacja, w której bylibyśmy w stanie zabezpieczyć się przez czas procesu, ale już nie dłużej? Nie potrafię jej sobie wyobrazić.
A jeśli tak, „kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby”.
Przypisy:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.