Chcieliśmy odkryć drugi Malbork, a znaleźliśmy... Biskupin - mówią odkrywcy późnośredniowiecznego zamku w Żelechowie (Mazowieckie). Była to siedziba rodowa możnowładczego rodu Ciołków; do dziś świetnie zachowały się jego drewniane elementy.
Poszukiwania zamku w Żelechowie trwały kilka lat. O tym, że w średniowieczu w tej miejscowości istniała warownia, historycy wiedzieli z nielicznych wzmianek. Teraz - dzięki zastosowaniu lotniczego skanowania laserowego i innych metod, które nie wymagają nawet wbicia łopaty w ziemię - precyzyjnie zlokalizowali zaginioną budowlę. Znajduje się ona na północny zachód od rynku żelechowskiego, w rejonie stawów rybnych.
"Wiedzieliśmy, że zamek istniał, choć nigdzie nie zachowały się informacje dotyczące jego lokalizacji, wielkości i konstrukcji" - zauważa w rozmowie z PAP kierownik badań archeologicznych, Wojciech Bis z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.
Zaangażowany w ten projekt historyk - Michał Zbieranowski z Instytutu Historii PAN podkreśla, że zamek był siedzibą rodu Ciołków. "Niestety nie posiadamy na jego temat zbyt wielu wiadomości, bo źródła pisane zostały spalone pod koniec II wojny światowej" - dodał.
W poprzednich latach naukowcy namierzyli pozostałości budowli. Wykopaliska na niewielką skalę rozpoczęły się w ubiegłym roku, ale dopiero te tegoroczne przyniosły zaskakujące rezultaty. "Chcieliśmy odkryć drugi Malbork, a znaleźliśmy... Biskupin" - mówi Zbieranowski.
Nie chodzi oczywiście o wiek zamku (który jest młodszy od grodu w Biskupinie, bagatela, o ok. 2200 lat) - ale o budulec, z jakiego powstał.
Naukowcy uważali wcześniej, że pod ziemią znajdują się masywne ceglane lub kamienne pozostałości fundamentów obiektu. Taki wniosek oparli o wyniki badań geofizycznych. Wykopaliska ujawniły jednak coś innego. "Okazało się, że kompleksu wcale nie otaczał mur, tylko wał ziemny wzmocniony wewnątrz kamiennymi konstrukcjami. Odsłonięto także wiele elementów drewnianych zabudowań. Zachowały się one bardzo dobrze, zwłaszcza podwaliny części domów wokół dziedzińca zamkowego. Było to możliwe dzięki wysokiemu poziomowi wody gruntowej, która utrudnia nam prace, ale dobrze konserwuje materiał organiczny" - opowiada Bis.
Przetrwały m.in. gniazda, w których osadzano drzwi, belki tworzące ściany zewnętrzne i ślady mocowania desek do ścian wewnętrznych.
"Dębowe belki zachowały się tak dobrze, że można odnieść wrażenie, że jest to współczesna konstrukcja" - podkreśla Zbieranowski. Analiza specjalistyczna umożliwiła precyzyjne określenie wieku drewna użytego do budowy - pochodzi z ok. 1466 r.
"Gdy myślimy +zamek+, staje nam przed oczami warownia wykonana z kamienia lub cegieł. Ale nie zawsze budowano je z takiego materiału! Równie dobrze swoją rolę spełniały w średniowieczu umocnienia drewniano-ziemne. W przypadku Mazowsza łatwo było sięgnąć po bardzo wytrzymałe dębowe drewno, które w tej okolicy było wówczas łatwo dostępne" - mówi Bis.
Dzięki najnowszym badaniom wiadomo już, że siedziba Ciołków miała regularny, czworoboczny kształt. Z czasem ją rozbudowano i powiększono. Najpierw był to obiekt o rozmiarach około 50 na 50 metrów, później - 85 na 90 metrów. Walory obronne twierdzy podnosiła szeroka, mokra fosa, okalająca całe założenie. Na razie archeolodzy przeprowadzili wykopaliska na niewielkim obszarze. Mimo, że większość konstrukcji w obrębie zamku wzniesiono z drewna, to badacze natknęli się w jednym miejscu również na masywne kamienne fundamenty.
"Być może są to pozostałości murowanego domu mieszkalnego właściciela tej siedziby" - sugeruje Bis.
O tym, że w zamku mieszkały zamożne osoby - świadczą, oprócz innych zabytków, kafle piecowe. Różnorodne i zdobione kafle świadczą o istnieniu co najmniej kilku pieców w pomieszczeniach mieszkalnych. Podobne zabytki znane są z innych siedzib możnowładczych. "Kafle o zbliżonej ornamentyce znane są z Podlasia, między innymi z dworu króla Zygmunta Augusta w Knyszynie, a także zamku w Tykocinie" - mówi Bis.
Zamek nie miał szczęścia. Powstał zapewne tuż po połowie XV w., ale został najprawdopodobniej opuszczony już na początku wieku XVI. Zdaniem naukowców przyczyniły się do tego niesnaski między możnowładcami. Siedzibę rodu Ciołków przejął na pewien czas Feliks z Zielanki.
"Odsłoniliśmy liczne ślady spalenizny, przepalone fragmenty naczyń, a nawet kamienną kulę armatnią. Być może są to ślady po próbie odbicia zamku przez Ciołków. Liczymy na to, że planowane w następnych latach prace wykopaliskowe rzucą na tę kwestie nowe światło" - dodaje Zbieranowski.
Badacze mają też nadzieję, że ich prace pomogą zmienić wyobrażenie o tym rejonie Mazowsza w średniowieczu i w okresie wczesno nowożytnym. Do tej pory, zapewne z powodu niedostatku źródeł pisanych i braku badań archeologicznych, powszechnie uważano, że w tym czasie na tym obszarze mieszkało niewielu ludzi. Tymczasem ze wstępnego rozpoznania terenowego wykonanego przez badaczy wynika, że podobnych, nieznanych i ufortyfikowanych siedzib z tego okresu może być w tym rejonie co najmniej kilka.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.