W 65. punktach Lublina wolontariusze zbierają dary rzeczowe w ramach akcji "Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę". To jedyna taka akcja w Polsce, której nie można wesprzeć finansowo.
Od samego początku, czyli od 26 lat, w tej akcji nie zbiera się pieniędzy. Liczą się konkretne dary rzeczowe, czas poświęcony drugiemu człowiekowi i żmudna praca – najpierw przy zbieraniu darów, potem przy ich segregacji i w końcu – przy rozwożeniu potrzebującym.
Może być kudłaty pies albo misiek z wielkimi uszami, albo lalka. Taka ze szmatek lub z plastiku. Do tego słodycze, ubrania, buty, przybory szkolne i wszystko, co tylko dzieciom może się przydać. Bo chodzi o to, by dzielić się tym, co kto ma, z wyjątkiem pieniędzy.
– Ciociu, czy mogłabyś znaleźć dla mnie jakąś pracę? – dziewięcioletni Przemek zapytał Ewę Dados, dziennikarkę Radia Lublin, 26 lat temu. Od tego wszystko się zaczęło.
– Nawet przez myśl mi wtedy nie przeszło, że to, co z kolegami dziennikarzami zrobiliśmy w odruchu serca, przybierze taki rozmiar i będzie trwało tyle lat, że włączy się do dzieła tylu ludzi z tylu miast. Chcieliśmy pomóc dzieciakom ze Starego Miasta, które przychodziły do radia uczestniczyć w programie „Jaśkowa Dobranocka” – wspominała E. Dados, pomysłodawczyni akcji „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”.
Pracy dla Przemka nie było. Zaczęły się jednak dociekania, dlaczego ten malec w ogóle o niej myśli. Okazało się, że w domu panuje bieda i nie zawsze jest czym posmarować chleb.
– Uderzyło mnie to, że dziecko nie prosiło o pieniądze. Kiedy pojechałam na Stare Miasto, odwiedzić rodzinę Przemka, w całym mieszkaniu suszyły się pieluchy ośmiomiesięcznej wtedy najmłodszej siostrzyczki, a najstarszy brat z tatą prali ubranka. Mama dzieci była w szpitalu. Skrzyknęłam znajomych dziennikarzy, każdy przejrzał swoje szafy i przyniósł, co miał. To jednak nie rozwiązało problemu, bo takich dzieci jak Przemek było bardzo dużo. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i świadomość, jak trudne będą dla wielu rodzin z lubelskiej Starówki, nie dawała nam spokoju. Ogłosiliśmy więc na antenie Radia Lublin akcję „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę” – wspomina E. Dados.
Zasada była jedna – nie zbieramy pieniędzy. Dzieci ich nie potrzebują, za to z chęcią zjedzą porządny posiłek, coś słodkiego, a jeśli uda się także zebrać jakieś ubrania czy zabawki, to dla wielu będzie to luksus. Był rok 1993. Odzew słuchaczy zaskoczył dziennikarzy. Telefon w radiu dzwonił bez przerwy. Ktoś miał do oddania ubranka po swoim dziecku, ktoś inny zabawki, kolejny mógł ofiarować makaron, jakaś pani ze sklepu obuwniczego zadzwoniła, że ma nowe dziecięce kozaczki. Kolejna osoba zaproponowała, że może udostępnić samochód, by rozwieźć rzeczy potrzebującym.
– Zrobiliśmy kilkaset paczek. Uświadomiliśmy sobie jednak, że nie tylko na Starówce żyją ludzie w biedzie, że dzieci potrzebujących pomocy jest dużo w innych dzielnicach Lublina i poza miastem także. Tak w kolejnych latach zaczęły powstawać sztaby akcji w różnych miejscach. Nawiązaliśmy współpracę z Pomocą Społeczną, szkołami i parafiami, które wskazywały nam potrzebujące rodziny. Odbieraliśmy też listy i telefony od znajomych czy sąsiadów ludzi w trudnej sytuacji z prośbą, żeby pomóc konkretnej rodzinie. Tak jest do dziś – mówi dziennikarka.
Uliczna zbiórka prowadzona jest dziś w całej Polsce. W Lublinie punktów, gdzie można przynosić dary, jest 65. Sztab główny mieści się jak zwykle w Radiu Lublin.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.