Sytuacja na południu Polski jest nadal bardzo trudna, w wielu miejscach - m.in. w Krakowie, Tarnobrzegu, okolicach Sandomierza - doszło do przerwania wałów - powiedział w środę PAP rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.
Jak dodał, od niedzieli, czyli od momentu realnego zagrożenia powodzią, w akcję umacniania wałów, ochrony budynków, ewakuacji ludzi zaangażowanych było w sumie 70 tys. strażaków zarówno zawodowych, jak i z ochotniczych straży pożarnych oraz ze szkół pożarniczych. Interweniowali oni 12 tys. razy.
"Obecnie na terenie czterech najbardziej zagrożonych województw - małopolskiego, śląskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego - z żywiołem zmaga się 7,5 tys. strażaków. Wspomagają nas też strażacy z Czech ze specjalistycznym sprzętem, wysoko wydajnymi pompami" - powiedział PAP Frątczak.
Zaznaczył, że obecnie najtrudniejsza sytuacja jest m.in. w Tarnobrzegu (woj. podkarpackie), gdzie od wczesnych godzin porannych strażacy próbowali ochronić wał przed naporem wody. "Wał został jednak przerwany, zalewane są cztery dzielnice na przedmieściach miasta - Sielec, Zakrzów, Dzików i Wielowieś. Zagrożonych jest 1300 budynków i ok. 5-7 tys. osób" - dodał rzecznik.
Jak powiedział, wał został też przerwany w rejonie Sandomierza (woj. świętokrzyskie) i w rejonie ulicy Nowohuckiej w Krakowie (woj. małopolskie), gdzie zagrożonych zalaniem jest kilkanaście budynków wielorodzinnych.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.
Nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca niedzielnej modlitwy Anioł Pański.