- Moim zadaniem jest wrócić do pierwotnych ideałów stowarzyszenia i utrzymanie ich - mówi ks. Grzegorz Babiarz, nowy prezes Stowarzyszenia "Wiosna".
Na pytanie, dlaczego Joanna Sadzik, która funkcję prezesa objęła 3 października 2018 r., została odwołana, nie udziela jednak odpowiedzi.
- W artykule, który ukazał się w mediach (na portalu onet.pl) jako pierwszy, było wiele nieścisłości, a tytuł tekstu nie odpowiadał jego treści. Spowodowało to medialną burzę. Być może wiele rzeczy będzie trzeba kiedyś sprostować. Na zaistniałą sytuację mogę jedynie odpowiadać przez zadanie, które mi powierzono. A głównym zadaniem jest powrót do pierwotnych ideałów stowarzyszenia i utrzymanie ich - mówi ks. Babiarz. - Są to wartości ewangeliczne, a szczególny nacisk chciałbym postawić na trzy sprawy: pomoc rodzinie, akcentowanie roli macierzyństwa oraz ochronę dziecka, tzn. troskę o każde życie dziecka od jego poczęcia - wyjaśnia.
Zaznacza również, że nie do niego należy ocenianie byłej pani prezes, ani tego, czy przez ostatnie 4 miesiące realizowała te ideały.
- Nie do mnie należy ocenianie pani prezes. Ja jedynie dostałem konkretne zadanie do wykonania - podkreśla ks. Babiarz, dodając, że nie może się również wypowiadać na temat przebiegu walnego zgromadzenia stowarzyszenia (J. Sadzik została odwołana z funkcji w pierwszej minucie zebrania). W świetle prawa najpierw bowiem pod dokumentem muszą się podpisać jego uczestnicy.
Nowy prezes "Wiosny" przyznaje natomiast, że propozycję objęcia funkcji prezesa otrzymał kilka dni przez poniedziałkiem 4 lutego. Zdążył więc poprosić o zgodę na to abp. Marka Jędraszewskiego, któremu podlega. - Informacja o tym, że nastąpi weryfikacja i ocena działań pani Sadzik, była podana w październiku, podczas poprzedniego walnego zgromadzenia. Wszyscy członkowie zarządu, łącznie z byłą prezes, zgodzili się, że na początku 2019 r. odbędzie się kolejne walne zgromadzenia. Miało ono podsumować czas od października do tego właśnie walnego zgromadzenia - informuje ks. Babiarz.
Co więc wpłynęło na decyzję członków zgromadzenia o odwołaniu J. Sadzik i dlaczego te powody nie zostały upublicznione? Nie wiadomo. Ona sama również nie udziela informacji i nie odbiera telefonów od dziennikarzy.
- Zależy mi na tym, by odbudować zaufanie pracowników i wolontariuszy, aby każdy mógł nadal wykonywać swoje zadania, i aby wszystkie nasze projekty mogły być realizowane. Co ważne, zarówno pani Sadzik, jak i wszyscy, którzy należeli do walnego zgromadzenia, zachowali swoje stanowiska dyrektorskie i nadal pracują w stowarzyszeniu. Zapewnili mnie, że chcą pozostać na stanowiskach - podkreśla ks. Babiarz.
Z doniesień medialnych wynika tymczasem, że chęć odejścia ze stowarzyszenia wyraża duża część pracowników i wolontariuszy. Żądają oni rozmów i przywrócenia na stanowisko J. Sadzik. - Na chwilę obecną nie mam żadnych informacji o zwolnieniach. Rozmawiałem z kilkoma osobami i wszystkie potwierdziły chęć działania, a są profesjonalistami. To wystarczy, żeby podjąć z nimi współpracę. Udało mi się też stworzyć zespół, który na bieżąco przekazuje mi informacje odnośnie sytuacji pracowników, relacji z wolontariuszami, partnerami biznesowymi. Dziś przed spotkaniami z mediami przekazałem wolontariuszom filmik, w którym przepraszam ich, że tak długo się nie odzywałem i zapewniam, że będą pierwszym kanałem, do którego będą trafiać informacje - opowiada ks. Babiarz.
Zapewnia również, że objęcie przez niego funkcji prezesa stowarzyszenia w żaden sposób nie oznacza nieformalnego powrotu ks. Jacka Stryczka. - Powiedziałem pracownikom, że wszystkie podejmowane decyzje będą moimi decyzjami, a nie ks. Stryczka. Będą one oparte o merytoryczne zasady, statut stowarzyszenia i zadania wyznaczone mi przez walne zgromadzenie - przekonuje nowy prezes. Jak wyjaśnia, ks. Stryczek pozostaje biernym członkiem stowarzyszenia, nie jest jego pracownikiem i nie pobiera żadnego wynagrodzenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.
Zmiany w przepisach ruchu drogowego skuteczniej zwalczą piratów.
Europoseł zauważył, że znalazł się w sytuacji "dziwacznej". Bo...