Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w środę kary dożywotniego więzienia dla dwóch 20-latków oskarżonych o dwie okrutne zbrodnie. Trzeci z oskarżonych, 18-latek - za udział w jednym zabójstwie został skazany na 25 lat więzienia.
Cała trójka została oskarżona o zabójstwo w 2008 roku 16-letniego kolegi. Według prokuratury, zamordowali go, bo chcieli zobaczyć, jak umiera człowiek. Dwaj starsi sprawcy odpowiadali także za zabójstwo 32-letniego sąsiada, któremu poderżnęli gardło. Zabójstwo miało być "prezentem" na 18. urodziny jednego z nich.
Sądy zdecydowały, że skazani na dożywocie Krzysztof L. i Bartosz C. będą mogli wyjść z więzienia dopiero po 35 latach. Sąd Apelacyjny w Łodzi zmienił jedynie wyrok w przypadku najmłodszego z oskarżonych Mariusza K. decydując, że będzie mógł ubiegać się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie po 15, a nie 20 latach więzienia, jak orzekł sąd pierwszej instancji.
Tym samym sąd odwoławczy oddalił apelacje obrońców, którzy - w związku z młodym wiekiem oskarżonych - domagali się złagodzenia kar. Obrońca Bartosza C. wnosiła też o uniewinnienie go od zarzutu zabójstwa 32-latka. Uzasadniając wyrok, sędzia Marian Baliński podkreślił, że rzadko się zdarza, że sprawcami takich czynów są tak młodzi ludzie i rzadko można spotkać się z taką premedytacją działania sprawców. Wyrok jest prawomocny.
Do pierwszej zbrodni doszło pod koniec października 2008 roku w mieszkaniu przy ul. Więckowskiego w Łodzi. Znaleziono tam ciało 32-letniego mężczyzny, właściciela mieszkania, z poderżniętym gardłem. Jak ustalono, zbrodni dokonali jego dwaj sąsiedzi - wówczas 18-latkowie. Zbrodnia miała być "prezentem" dla jednego z nich z okazji urodzin.
Z wyjaśnień Krzysztofa L. wynika, że Bartosz C. przytrzymywał nogi ofiary, a on dusił mężczyznę poduszką i wbił mu w szyję nóż; później jeden z oprawców wyjął nóż z szyi mężczyzny i przez kilka minut obserwowali, jak ofiara się wykrwawia i umiera. Na koniec ugodzili go nożem w brzuch. "Chciałem zobaczyć, jakie to jest uczucie, gdy nóż wchodzi w ciało" - wyjaśniał w śledztwie L.
Dwa miesiące później oskarżeni zamordowali swojego 16-letniego kolegę. Dusili go sprężyną od ekspandera, później bili drewnianą pałką po całym tułowiu. "Chcieliśmy zobaczyć, czy będą ślady na ciele" - tak relacjonował zbrodnię Krzysztof L. Później oprawcy położyli belkę na szyi ofiary i stawali na niej, zapierając się rękoma o sufit. "Ja już widziałem, jak umiera człowiek od noża, teraz chciałem zobaczyć, jak umiera duszony" - mówił L.
Gdy nastolatek zmarł, zawinęli jego ciało w koc i przewieźli na dwukołowym wózku do parku. Tam zwłoki porzucili w stawie i przykryli je gałęziami. Później rozeszli się do domów, a następnego dnia znów razem pili alkohol.
Po drugiej zbrodni cała trójka została zatrzymana przez policję. Sąd dla nieletnich zdecydował, że 16-letni wówczas Mariusz K. za swój czyn będzie odpowiadał jak dorosły. Według biegłych psychiatrów w chwili popełnienia zbrodni wszyscy oskarżeni byli poczytalni.
Sąd pierwszej instancji uznał, że sprawcy zasługują na najsurowsze kary. W styczniu tego roku skazał na dożywocie 20-letnich obecnie: Krzysztofa L. i Bartosza C. Najmłodszy, Mariusz K., został skazany na 25 lat więzienia. Sąd zdecydował, że oskarżeni swoje pierwsze podanie do sądu penitencjarnego, aby mogli wyjść przedterminowo z więzienia, będą mogli złożyć najwcześniej po 35 lub 20 latach.
Od wyroku odwołali się obrońcy oskarżonych, którzy chcieli złagodzenia kar. Sąd Apelacyjny utrzymując je w mocy podkreślił, że zachowanie oskarżonych było bez precedensu i innych kar w tym przypadku nie mogło być, bo działanie sprawców "przerasta wszelkie wyobrażenia".
Sędzia Marian Baliński podkreślił, że mnożące się tego typu przestępstwa nie mogą być traktowane wyłącznie jako czyny, które są wymierzone w indywidualny interes jednostek, ale jako czyny "destabilizujące cały porządek prawny społeczeństwa". "Wymierzone kary są komunikatem dla społeczeństwa, że państwo chroni jego interesy, chroni społeczeństwo przed takimi działaniami, zachowaniami i takimi sprawcami" - mówił sędzia.
Zmieniając rozstrzygnięcie o możliwości warunkowego zwolnienia w przypadku najmłodszego ze sprawców, sąd wziął pod uwagę, że nie tylko wyraził skruchę za to co zrobił, ale także wyjawił wszystko swojemu koledze i jego ojcu; dzięki temu możliwe było zatrzymanie sprawców. Sąd w jego przypadku kierował się także zasadą humanitaryzmu uznając, że możliwa jest jego poprawa i nie można odbierać mu nadziei, że będzie mógł wyjść z więzienia po 15 latach.
Prokurator była zadowolona z wyroku. Matka zamordowanego 32-latka Bożena Muszyńska podkreśliła, że nie ma satysfakcji z wyroku, ale kary, jakie zostały wymierzone "tym zbrodniarzom, powinny innych nauczyć". "Jest tylu młodych ludzi, którzy bardzo źle postępują, niech się przypatrzą, co ci zrobili" - mówiła, nie kryjąc łez.
Oskarżonym przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.