Oddziały szturmowe policji rozpędziły w nocy z poniedziałku na wtorek separatystów, którzy protestowali pod budynkiem przedstawicielstwa hiszpańskiego rządu w Barcelonie.
Do starć z policją doszło kiedy grupa kilkudziesięciu separatystów obrzuciła policjantów oraz ich pojazdy różnymi przedmiotami, m.in. kamieniami i butelkami. Funkcjonariusze użyli pałek.
Według władz katalońskiej policji, tzw. Mossos d'Esquadra, pomimo użycia siły wobec separatystów, poniedziałek był najspokojniejszym dniem od tygodnia, w którym trwały zamieszki w Katalonii.
Przyczyną protestów był werdykt hiszpańskiego Sądu Najwyższego w Madrycie, który 14 października skazał 9 polityków z Katalonii na kary więzienia od 9 do 13 lat. Byli oni oskarżeni o zorganizowanie w 2017 r. nielegalnego referendum niepodległościowego w regionie.
Łącznie w zamieszkach w Katalonii rannych zostało dotychczas ponad 600 osób, w tym około 290 funkcjonariuszy policji i żandarmerii. Kilku poszkodowanych funkcjonariuszy odwiedził w poniedziałek przebywający z wizytą w Barcelonie premier Hiszpanii Pedro Sanchez.
W niedzielę w nocy przed siedzibą delegatury hiszpańskiego rządu w Barcelonie blisko 3000 separatystów zorganizowało protest przeciwko wizycie Sancheza wysypując śmieci przed urzędem. W ciągu dnia podobny protest odbył się również w Geronie.
We wtorek po północy protest przeciwko władzom Hiszpanii oraz werdyktowi SN zorganizowano w mieście Reus. Separatyści wyrzucili pod siedzibą rządzących Hiszpanią socjalistów worki ze śmieciami.
Spokojniejszy przebieg miała nocna manifestacja w Geronie, gdzie blisko pół tysiąca separatystów żądało uwolnienia katalońskich więźniów politycznych. Kilkaset osób wzięło też udział w nocnym wiecu w centrum Tarragony. Podczas protestów nie interweniowała policja.
Większość nocnych manifestacji w Katalonii zorganizowała radykalna separatystyczna organizacja Rada Obrony Republiki (CDR). Domaga się ona natychmiastowego ogłoszenia przez rząd Katalonii niepodległości regionu.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.