W Kanadzie rozgorzał spór o zasady spisu powszechnego. Konserwatywny rząd chce, by ankieta była krótsza i nieobowiązkowa., a liberałowie chcą utrzymać obowiązek jej wypełnienia.
W Kanadzie są dwie formy spisu powszechnego - krótka i długa. Spór toczy się o tę dłuższą wersję, zawierającą takie pytania jak pochodzenie etniczne czy wykształcenie.
Krótki formularz, z pytaniami o liczbę osób w gospodarstwie domowym i ich płeć, ma pozostać obowiązkowy. Ale konserwatywny rząd Stephena Harpera zdecydował, że w 2011 roku zamiast obowiązkowego długiego formularza spis oprze się na krótkim formularzu badania gospodarstw domowych. Rząd chce wysłać formularz nieobowiązkowej ankiety do jednej trzeciej gospodarstw domowych; dotychczas trafiał on do jednej piątej rodzin. Do listy mają zostać dodane pytania o korzystanie z komunikacji miejskiej czy wyznanie.
Jak twierdzą władze, zmiany są zgodne z oczekiwaniami Kanadyjczyków. Telewizja CBC cytowała rzecznika ministra przemysłu, który wyjaśniał, że rząd chce ograniczenia takich pytań, które wielu obywateli odbiera jako naruszenie prywatności.
Pytania w dłuższej wersji spisu były bowiem bardzo szczegółowe, a za niewypełnienie formularza można było trafić do więzienia lub zapłacić grzywnę. Dziennik "The Globe and Mail" przypomniał sprawę mieszkanki prowincji Saskatchewan, Sandry Finley, która spiera się w sądzie z rządem federalnym o niewypełnienie formularza spisu z 2006 roku.
Wieloletni szef kanadyjskiego Urzędu Statystycznego (StatsCan) Ivan Fellegi (pracował w tym urzędzie 51 lat i jest jego żyjącą legendą) sprzeciwił się rządowym pomysłom. Jak pisała kanadyjska prasa, wskazał on, że najmniej skłonne do odpowiedzi na pytania kwestionariuszy są osoby z najuboższych środowisk. Jeśli więc zabraknie wiarygodnych odpowiedzi na pytania ich dotyczące, trudniej będzie prowadzić politykę społeczną.
Rządowe plany nie spodobały się też opozycji. Przeciwko wypowiedziała się Partia Liberalna Michaela Ignatieffa.
Ta największa opozycyjna partia zapowiedziała kilka dni temu, że jeśli rząd nie zrezygnuje ze zmian, liberałowie przygotują poprawki do ustawy o statystyce (Statistics Act), zakładające obowiązek wypełniania obszernego formularza. Opozycja zarzuciła też rządowi, że swoją decyzję podjął bez konsultacji.
Liberałowie twierdzą, że szczegółowe informacje są pomocne zwłaszcza przy opracowywaniu zasad pomocy dla najbiedniejszych. Jeśli obowiązkowy spis zamieni się w sondaż, nie będzie miał on wartości statystycznej - uważa opozycja.
Na swoich stronach internetowych liberałowie podkreślają, że rezygnacji z konieczności udziału w spisie są przeciwni także stowarzyszenia biznesowe, ekonomiści i nauczyciele uniwersyteccy.
W spisie zrezygnowano już z badania dotyczącego imigrantów czy z badań na temat starzenia się społeczeństwa. Niektórzy rozmówcy obawiają się nawet, że StatsCan straci swą opinię najlepszego na świecie urzędu statystycznego. Dokonywaniu cięć w budżecie StatsCan zaprzeczył jednak minister przemysłu Tony Clement, nadzorujący urząd statystyczny.
Spis powszechny w Kanadzie jest przeprowadzany na podstawie Statistics Act co pięć lat, od 1971 roku.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.