Około 300 afgańskich rolników zablokowało w czwartek jedną z głównych dróg na wschodzie kraju i skandowało "śmierć Stanom Zjednoczonym", protestując przeciwko zabiciu przez amerykańskich żołnierzy trzech, jak twierdzą demonstranci, niewinnych osób.
Dowództwo wojsk NATO zaprzecza tym oskarżeniom i przekonuje, że w nocnym ataku siły międzynarodowe zabiły kilku rebeliantów i zatrzymały miejscowego dowódcę talibów.
Kontrowersyjną akcję przeprowadzono w czwartek przed świtem w prowincji Wardak, w opanowanym przez rebeliantów regionie Sajed Abad, gdzie afgańscy policjanci zapuszczają się jedynie wzmocnionymi siłami.
Według starszyzny ze wsi Zarin Chil amerykańscy żołnierze wdarli się do jednego z domów, zastrzelili trzech braci i aresztowali ich ojca. Według NATO zabici mężczyźni byli rebeliantami i "wykazywali wrogie zamiary"; nie podano więcej szczegółów.
"Siły szturmowe wyeliminowały zagrożenie zabijając mężczyzn. Po zabezpieczeniu budynku zatrzymano jednego podejrzanego" - podało NATO. Według starszyzny, przed wejściem żołnierzy USA do domu nie było żadnej walki.
W czwartek rano mężczyźni z wioski, w której przeprowadzono akcję zaczęli się zbierać na jej głównym placu, by zaprotestować przeciwko zabijaniu cywilów. Zablokowali główną drogę w okolicy i spalili dwie ciężarówki należące do prywatnej firmy ochroniarskiej. Policja nie interweniowała w obawie przed zamieszkami.
Jak podkreśla agencja Associated Press na opanowanych przez talibów terenach żołnierze sił międzynarodowych często mają problem z odróżnieniem rolnika od rebelianta. Mimo, że NATO stara się zmniejszyć liczbę zabitych cywilów to wciąż dochodzi do pomyłek. W pierwszej połowie obecnego roku siły międzynarodowe lub afgańskie zabiły 386 cywilów, w tym 41 podczas przeszukiwania podejrzanych budynków. (PAP)
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.