Indonezyjski wulkan Sinabung, który w niedzielę wybuchł po raz pierwszy od ponad 400 lat, w piątek zaczął ponownie wyrzucać gorące pyły na wysokość ok. 3 km i po raz drugi w tym tygodniu zmusił mieszkańców do ewakuacji.
W wyniku niedzielnej i poniedziałkowej erupcja tereny w pobliżu leżącego na Sumatrze wulkanu opuściło ok. 30 tys. osób, które w związku z osłabieniem się jego aktywności w ostatnich dniach zaczęły wracać do domów. Gdy w piątek kilka godzin przed najnowszą erupcją władze wystosowały apel ostrzegawczy, mieszkańcy musieli się ponownie ewakuować.
Wstrząsy wywołane najsilniejszą dotychczas erupcją były odczuwalne w promieniu 8 km od wulkanu, a w pobliżu Sinabungu unosił się zapach siarki. Gęsty dym sprawiał, że widoczność wynosiła tylko kilka metrów.
W związku z tym niektóre małe śmigłowce musiały zmienić kurs - poinformował rzecznik ministerstwa transportu Bambang Ervan. Wulkan nie spowodował jednak zmian w międzynarodowym ruchu lotniczym.
"Według naszego sejsmografu nadal dochodzi do małych erupcji" - powiedział Surono, wulkanolog (używający tylko jednego imienia). Jak pisze agencja AP, nagła aktywność wulkanu może, aczkolwiek nie musi, być zapowiedzią silniejszego wybuchu za kilka tygodni lub miesięcy.
Po raz ostatni wulkan Sinabung wybuchł w 1600 roku. Następnie dał o sobie znać jeszcze w 1912 roku, kiedy wydobywały się z niego nieznaczne ilości gazów siarkowych. Do niedzielnego wybuchu był uznawany za wulkan wygasły.
W Indonezji jest ponad 129 aktywnych wulkanów.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.