30 lat temu, 13 kwietnia 1990 r., władze ZSRS przyznały się do mordu katyńskiego, nazywając go "jedną z cięższych zbrodni stalinizmu". Oświadczenie to uznawane jest za przełom w wyjaśnianiu okoliczności śmierci polskich oficerów, ale do dziś Kreml nie zgodził się na pełne ujawnienie akt katyńskich.
Okres rządów Michaiła Gorbaczowa sprzyjał odkrywaniu prawdy o zbrodniach systemu komunistycznego. Coraz liczniejsze grupy dysydentów i obrońców praw człowieka upominały się o pamięć i wyjaśnienie losów milionów zamordowanych w czasach stalinowskich. Temat ten coraz częściej pojawiał się również w oficjalnej prasie i mediach. Także w mediach PRL pojawiały się informacje dotyczące tematów do tego momentu całkowicie "zakazanych" lub zakłamanych. Wśród nich najważniejszym była sprawa zbrodni katyńskiej.
Powołana w 1987 r. mieszana polsko-sowiecka komisja historyków partyjnych do wyjaśnienia "białych plam" już na początku funkcjonowania podjęła dyskusję nad dokumentami dotyczącymi Katynia. Polscy historycy stwierdzili, że jedynie ujawnienie wszystkich posiadanych przez Sowietów dokumentów może zaprzeczyć wersji wypadków przedstawionych w tzw. raporcie Burdenki z 1944 r. lub ją potwierdzić.
W kwietniu 1988 r., w trakcie zamkniętego wykładu w Urzędzie Rady Ministrów, zasiadający w komisji prof. Czesław Madajczyk jednoznacznie odrzucił wersję o niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnię. W lutym i marcu 1989 r. w czasopiśmie "Odrodzenie" opublikowano wnioski polskich historyków zasiadających w komisji ds. białych plam. Pokłosiem tych publikacji było stwierdzenie rzecznika rządu PRL Jerzego Urbana, że zbrodnię popełnili "funkcjonariusze NKWD". Kilka tygodni później, w kwietniu 1989 r., delegacja Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z jej przewodniczącym gen. dyw. pil. Romanem Paszkowskim wraz z grupą rodzin ofiar mordu pobrała w Katyniu urnę z ziemią, którą 18 kwietnia 1989 r. uroczyście złożono w Grobie Nieznanego Żołnierza oraz w Dolince Katyńskiej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Wiosną 1989 r. kłamstwo katyńskie w PRL przestało obowiązywać. Do końca roku w oficjalnym obiegu ukazały się pierwsze publikacje podsumowujące dotychczasowy stan wiedzy o mordzie. W mediach wciąż jednak zachowywano sposób określania zbrodni, który oddalał odpowiedzialność za nią od władz systemu sowieckiego. O "zbrodni stalinowskiego NKWD" mówiono również w relacjach z wizyty premiera Tadeusza Mazowieckiego w ZSRS w listopadzie 1989 r., gdy jako pierwszy przedstawiciel najwyższych rangą władz PRL przyjechał do Katynia. Pomimo takich gestów jak zgoda na wizytę polskiej delegacji w Katyniu wciąż w ZSRS oficjalnie podtrzymywano kłamliwą wersję o zbrodni dokonanej przez Niemców.
Okazją do przełomu okazała się wizyta prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego w Moskwie w kwietniu 1990 r. Z punktu widzenia władz ZSRS "ujawnienie" prawdy o mordzie mogłoby wzmocnić pozycję polityczną bliskiego im Jaruzelskiego i jego legitymizację społeczną. 13 kwietnia o 14.30 czasu moskiewskiego rządowa agencja prasowa TASS wydała oficjalny komunikat potwierdzający, że polscy jeńcy wojenni zostali rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD. Jako winni wskazani zostali szef NKWD Ławrientij Beria i jego zastępca Wsiewołod Mierkułow. Strona sowiecka wyraziła głębokie ubolewanie w związku z tragedią katyńską, nazywając ją "jedną z cięższych zbrodni stalinizmu". "Ujawnione materiały archiwalne w całokształcie pozwalają na wniosek o bezpośredniej odpowiedzialności za zbrodnię w lesie katyńskim Berii, Mierkułowa i ich pomocników" - stwierdzano. Sowiecki dysydent i badacz dziejów zbrodni komunistycznych Leonid Pocziwałow wkrótce po oświadczeniu z 13 kwietnia na łamach "Literaturnoj Gaziety" zauważył, że przyznanie się zostało wypowiedziane "tak jakby przez zęby". "Od naszego prezydenta Michaiła Gorbaczowa można było oczekiwać większej emocji. Przecież po pomordowanych zostały rodziny, bliscy Oni czekali na takie słowa" - dodał, mając na myśli oświadczenie Gorbaczowa wygłoszone 13 kwietnia podczas przekazania Jaruzelskiemu kopii wyselekcjonowanych archiwalnych dokumentów dotyczących mordu. Wśród nich były m.in. listy więźniów skierowanych w kwietniu i maju 1940 r. z obozu jenieckiego w Kozielsku do Smoleńska i z obozu w Ostaszkowie do Kalinina (obecny Twer), a także wykaz akt ewidencyjnych jeńców wojennych, których wywieziono z obozu NKWD w Starobielsku.
Prezydent ZSRS oficjalnie zlecił wówczas wyjaśnienie sprawy katyńskiej. Zgodnie z poleceniem Gorbaczowa we wrześniu 1990 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa ZSRS rozpoczęła śledztwo. W miejscach kaźni i pochówków, m.in. w Piatichatkach koło Charkowa i w Miednoje koło Tweru, rozpoczęły się ekshumacje. Kilka tygodni później, 3 listopada 1990 r., Gorbaczow polecił sowieckim archiwistom zebrać informacje, które mogłyby być traktowane jako swego rodzaju przeciwwaga dla sowieckich zbrodni na obywatelach RP. Jednym z elementów "anty-Katynia" miały być rzekome mordy dokonywane na sowieckich żołnierzach w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. W rzeczywistości duże straty wśród jeńców wynikały ze złych warunków bytowych i szerzących się wśród nich chorób zakaźnych. W polskich obozach jenieckich zmarło ok. 25 tys. żołnierzy bolszewickich na ogółem 85 tys. wziętych do niewoli. Na terenie bolszewickiej Rosji i Litwy w obozach jenieckich w tym okresie przebywało blisko 51 tys. żołnierzy polskich, w wyniku chorób zmarło do 20 tys. spośród nich.
Ważnym etapem ujawniania prawdy o Katyniu był też 14 października 1992 r., kiedy na polecenie prezydenta Rosji Borysa Jelcyna przewodniczący Komitetu ds. Archiwów Państwowych prof. Rudolf Pichoja przekazał w Belwederze prezydentowi RP Lechowi Wałęsie główne dokumenty dotyczące sprawy katyńskiej. Była to m.in. decyzja wydana przez Politbiuro 5 marca 1940 r., w której najwyższe władze sowieckie nakazały rozstrzelanie polskich jeńców więzionych w obozach na terenie Związku Sowieckiego oraz innych więźniów polskich przetrzymywanych na terenach wschodnich województw II Rzeczypospolitej, zajętych we wrześniu 1939 r. przez Armię Czerwoną. W sumie rozstrzelanych zostało ok. 22 tys. obywateli polskich. 2 sierpnia 1993 r. zespół ekspertów przy Głównej Prokuraturze Wojskowej Federacji Rosyjskiej opublikował raport końcowy w sprawie kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej. W pkt. 6 pisano: "Zamordowanie w kwietniu-maju 1940 r. 14 522 jeńców z kozielskiego, starobielskiego i ostaszkowskiego obozu Zarządów NKWD obwodów smoleńskiego, kalinińskiego i charkowskiego oraz w tym samym czasie 7305 więźniów z aresztów śledczych NKWD Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy, po którym nastąpiła masowa deportacja ich rodzin w głąb ZSRS - było najcięższą zbrodnią przeciwko pokojowi, przeciwko ludzkości". Dokument wyjaśniał, że według konwencji o nieprzedawnieniu zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych i zbrodni ludobójstwa osoby odpowiedzialne za powyższą zbrodnię "powinny ponieść odpowiedzialność sądową zgodnie z wewnętrznym ustawodawstwem za bezprawne nadużycie władzy - art. 171 kk RSFSR z 1929 r. - które doprowadziło do umyślnego zabójstwa - art. 102 kk RSFSR - na szczególnie wielką skalę, co powinno być traktowane jako ludobójstwo".
Śledztwo jednak praktycznie stanęło w miejscu: przez następne czternaście lat nikomu nie postawiono zarzutów, a prokuratorzy nie uznali mordu katyńskiego za ludobójstwo. 21 września 2004 r. Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej umorzyła śledztwo ws. zbrodni katyńskiej. W marcu 2005 r. IPN rozpoczął własne śledztwo w tej sprawie. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie za pośrednictwem Ministerstwa Sprawiedliwości skierowała do rosyjskiej Prokuratury Generalnej wniosek o udzielenie jej pomocy prawnej poprzez wydanie uwierzytelnionych kopii lub odpisów całości akt umorzonego 21 września 2004 r. śledztwa. 5 marca 2010 r., w 70. rocznicę decyzji Politbiura KC WKP (b) o rozstrzelaniu polskich oficerów i więźniów, Stowarzyszenie Memoriał wezwało prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa do odtajnienia akt śledztwa Głównej Prokuratury Wojskowej w sprawie zbrodni katyńskiej, a także do wznowienia tego dochodzenia. Memoriał to rosyjska organizacja pozarządowa broniąca praw człowieka i dokumentująca stalinowskie zbrodnie.
7 maja 2010 r. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew w wywiadzie dla dziennika "Izwiestija" oświadczył, że Katyń to przykład fałszowania historii. Opowiedział się za przedstawieniem prawdy o zbrodni Rosjanom i zagranicznym obywatelom, którzy są tym zainteresowani. Miedwiediew przekazał wykonującemu obowiązki prezydenta marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu 67 tomów akt śledztwa, które w latach 1990-2004 ws. zbrodni katyńskiej prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej. Umarzając śledztwo, strona rosyjska utajniła 116 ze 183 tomów akt. W listopadzie 2010 r. Duma Państwowa, izba niższa parlamentu Rosji, przyjęła uchwałę, w której uznała mord na polskich oficerach za zbrodnię reżimu stalinowskiego, a ZSRS - za państwo totalitarne. Uchyliła się jednak od rozwiązania problemu pośmiertnej prawnej rehabilitacji ofiar katyńskiej tragedii, zaznaczając, że "z wyczerpującą oczywistością" zamordowanych polskich oficerów "zrehabilitowała już sama historia".
13 kwietnia 2012 r. główny prokurator wojskowy Rosji Siergiej Fridinski oficjalnie potwierdził, że umarzając w 2004 r. śledztwo w sprawie Katynia, strona rosyjska nie sformułowała żadnych zarzutów wobec Józefa Stalina i innych przywódców dawnego ZSRS. "Niewykluczone, że akta śledztwa w sprawie rozstrzelania polskich oficerów w ZSRS w 1940 r. nigdy nie zostaną odtajnione" - poinformowała agencja Interfax, powołując się na "źródło zorientowane w sytuacji". Dziś największymi białymi plamami sprawy katyńskiej pozostają tzw. lista białoruska - oraz miejsce ukrycia zwłok pomordowanych. Większość z nich została pogrzebana prawdopodobnie w podmińskich Kuropatach. Bez pełnego otwarcia rosyjskich archiwów niemożliwe jest również wyjaśnienie kwestii ewentualnego zniszczenia teczek polskich oficerów, którego miano dokonać na podstawie tzw. notatki Szelepina z 1959 r.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.