Okupujące od wtorku Urząd Miasta w Dąbrowie Górniczej salowe ze Szpitala Specjalistycznego stawiły się w sobotę rano do pracy. Spółdzielnia Inwalidów Naprzód, która - zgodnie z umową - od soboty sprząta w szpitalu, odmówiła ich przyjęcia.
Tło sporu sięga 2004 roku, kiedy przetarg na sprzątanie dąbrowskiego szpitala wygrała zewnętrzna firma Aspen. Kilkudziesięcioosobowa grupa salowych w trybie przepisów Kodeksu pracy została wówczas przekazana ze szpitala do tej firmy. Podpisano porozumienie gwarantujące im pracę i płace. Niedawno odbył się kolejny przetarg, który wygrał inny podmiot - Spółdzielnia Inwalidów Naprzód. Odmówiła ona jednak przejęcia salowych na tych samych zasadach, czyli zatrudnienia ich na czas nieokreślony. Spółdzielnia zaoferowała salowym 2-letnie umowy, ale te nie zgodziły się i rozpoczęły okupację magistratu.
"Po kolejnej nocy spędzonej w urzędzie, panie rano pojechały prosto do szpitala. Podstawą było zawiadomienie z firmy Aspen, że z dniem 11 września ich pracodawcą jest Naprzód. Spółdzielnia odmówiła ich przyjęcia, ale wydała paniom dokumenty potwierdzające, że stawiły się w pracy. Wypełniły więc swój obowiązek jako pracownicy" - powiedziała PAP Elżbieta Żuchowicz z Solidarności Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej.
Pełnomocnik zarządu Spółdzielni Naprzód Andrzej Różański już w piątek zapowiadał, że jeżeli salowe zgłoszą się w sobotę do firmy, nie zostaną dopuszczone do pracy. Zaznaczył, że oferta pracy złożona przez tę firmę była ważna do czwartku rano. Żaden z pracowników z grupy protestujących nie zgłosił się, więc proces rekrutacji został zakończony, a firma nie ma już wolnych etatów.
Salowe złożyły do sądu pozwy w sprawie ustalenia pracodawcy. "Sąd musi ustalić dla tych pań pracodawcę, tu nie ma sytuacji bez wyjścia. Odpowiedzialność za obecną sytuację spada jednak także na władze miasta, które w 2004 r. - przekazując sprzątanie firmie zewnętrznej - zapewniały, że salowym włos z głowy nie spadnie. Czas pokazał, że jest inaczej" - powiedziała w sobotę Żuchowicz.
Z kolei Różański poinformował, że "jeżeli sąd uzna roszczenia pracowników, stosunek pracy zostanie nawiązany z mocy prawa".
Protestujące uważają, że złożona im przez spółdzielnię Naprzód oferta 2-letniego zatrudnienia na czas określony nie daje im jakichkolwiek gwarancji pracy. "Takie umowy mogą być rozwiązane z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia. Nie zapewniają trwałości stosunku pracy, dlatego są nie do zaakceptowania" - mówiła wcześniej Żuchowicz.
Pełniący obowiązki dyrektora szpitala Zbigniew Grzywnowicz mówił wcześniej, że nowy podmiot zaproponował przyjęcie do pracy dotychczasowym pracownikom firmy Aspen. Byli oni informowani o tym, na jakich warunkach zostaną przejęci, zaproponowano im takie same płace. Jedyna zmiana dotyczyła właśnie przejścia na umowy na czas określony. "Wynika to z tego, że umowa między szpitalem a firmą Naprzód też jest określona (...), więc pracownikom zaproponowano takie właśnie warunki" - dodał.
W sobotę po wyjeździe do szpitala kobiety nie mogły już wrócić do Urzędu Miasta - nie wpuściła ich ochrona. Zapowiedziały, że wrócą tam w poniedziałek rano. Okupację magistratu kontynuuje natomiast kilkuosobowa grupa związkowców z Solidarności. Salowe zamierzają w tej sytuacji wykorzystać weekend na odpoczynek w domu, zapowiedziały też, że wezmą udział w sobotnich uroczystościach związanych z 30-leciem powstania "Solidarności".
We wtorek związkowcy z Solidarności ze Szpitala Specjalistycznego im. Starkiewicza zdecydowali o pozostaniu w miejscowym urzędzie miejskim do momentu otrzymania gwarancji, że 70 salowych z tej placówki zachowa pracę. Po nieudanych negocjacjach w sali magistratu, w której toczyły się rozmowy, pozostało około 30 osób.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.
Nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca niedzielnej modlitwy Anioł Pański.