„Jak cię widzą, tak cię piszą” – mawiała moja babcia. Dzisiaj trzeba powiedzieć trochę inaczej. Jak cię opiszą, jak cię pokażą, jak o tobie powiedzą, tak jesteś postrzegany przez innych. Dotyczy to również w dużym stopniu Kościoła katolickiego.
Dziennikarze lubią się chwalić skutecznością swojej medialnej działalności. Stąd sporo artykułów lub programów typu „Śladem naszej interwencji”, opowiadających o tym, jak to nagłośnienie sprawy przyniosło efekt. Troszkę to pachnie nadymaniem się i brakiem pokory, ale z drugiej strony utwierdza odbiorców w przekonaniu, że z działalności środków przekazu są jakieś pożytki, a nie wyłącznie sianie zamętu w głowach.
Piszę o tym, bo nie chciałbym, aby mój dzisiejszy komentarz został odebrany jako chwalenie się i zadzieranie nosa. Nic z tych rzeczy. To tylko radość, że głos „ludu” jest brany pod uwagę.
Słyszałem o tym już dość dawno, a dzisiaj jedna z gazet podała tę informację oficjalnie. W przygotowywanym i rozsyłanym przez Katolicką Agencję Informacyjną Internetowym Dziennik Katolickim powróci przegląd prasy. Tak zdecydowali polscy biskupi.
Nie będę ukrywał, że się cieszę. Należałem do ludzi, którzy żałowali zniknięcia z oferty KAI produktu pokazującego szeroko, co media w Polsce mówią o Kościele. Swój żal i rozczarowanie wyrażałem zarówno w prywatnych wymianach zdań, jak i publicznie. Prywatnie na przykład przeprowadziłem mailową rozmowę z Katolicką Agencją Informacyjną (doszły mnie słuchy, że jej fragmenty czytane były przez uczestniczących w obradach biskupów). Publicznie pisałem między innymi w komentarzu na łamach portalu Wiara.pl, że chociaż wśród prasowych materiałów na temat Kościoła wiele jest nierzetelnych, a nawet jawnie fałszywych, to jednak nie powód, aby sami ludzie Kościoła zamykali na nie uszy i oczy. Aby stosowali politykę strusia, który zamiast odważnie dawać odpowiedź na ataki, czy choćby tylko na zagrożenie, wtyka głowę w piasek.
Kilka dni temu zwróciłem uwagę jednemu z księży, że zorganizował ważne dla Kościoła katolickiego w Polsce wydarzenie w terminie, który sprawił, iż informacja na jego temat praktycznie nie miała szans przebić się do mediów. One mają swój rytm i jeśli chce się w nich zaistnieć, trzeba się do niego dostosować. Wiedzą o tym znakomicie politycy, którzy grafiki swoich dziennych zajęć dopasowują, a czasami wręcz układają, według telewizyjnych ramówek i godzin zsyłania gazet do drukarni. Jak to mi się zwykle zdarza, nie zdołałem mojej uwagi poprzeć właściwą argumentacją, dlatego nic dziwnego, że w odpowiedzi ów zacny duchowny odpowiedział mi absolutnie w dobrej wierze: „Ale my tego nie robimy dla mediów”. Słusznie. Rzecz jednak w tym, że pojawienie się jakiejś ważnej informacji z życia Kościoła w mediach wpływa na to, w jaki sposób Kościół jest postrzegany nie tylko przez ludzi mu niechętnych. Nie zapominajmy, że członkowie Kościoła czerpią wiedzę o nim w ogromnej mierze z mediów świeckich.
„Jak cię widzą, tak cię piszą” – mawiała moja babcia. Dzisiaj trzeba powiedzieć trochę inaczej. Jak cię opiszą, jak cię pokażą, jak o tobie powiedzą, tak jesteś postrzegany przez innych. Dotyczy to również w dużym stopniu Kościoła katolickiego. To, co środki przekazu mówią i pokazują na jego temat, ma znaczący wpływ na obraz Kościoła u ogromnej rzeszy ludzi. Także samych katolików.
Dlatego warto wiedzieć, co i jak piszą o Kościele gazety najrozmaitszych opcji. Warto znać opisy, informacje, komentarze, kolportowane w nieraz w setkach tysięcy egzemplarzy. Warto otwierać na nie uszy i oczy. Po co? Między innymi po to, aby w razie potrzeby na nie odpowiedzieć, sprostować nieprawdę, uzupełnić nieścisłości i nierzetelności. Inaczej mówiąc po to, aby aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu wizerunku Kościoła, mieć realny wpływ na to, jaki on jest. Po to, aby w imię prawdy nie pozostawiać go tylko w rękach innych, niekoniecznie ludzi złej woli, ale po prostu nie posiadających odpowiedniej wiedzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.