Sami stają się świątynią

Dlaczego księża wyjeżdżają na misje, z jakimi mierzą się problemami oraz co ich przekonuje do służby i trwania w tej trudnej posłudze duszpasterskiej? Na te i inne pytania odpowiada w rozmowie z KAI ksiądz-misjonarz Dariusz Bala, który od 2007 roku pracuje w Chersonie na Ukrainie.

KAI: Co Księdza skłoniło do takiej formy posługi kapłańskiej? Czy widział Ksiądz w tym wolę Bożą?

Ksiądz Dariusz Bala: Można powiedzieć, że bezpośrednio na mój wyjazd wpłynęły słowa Papieża Benedykta XVI: „Kapłani polscy, nie bójcie się opuścić wasz bezpieczny i znany świat, by służyć tam, gdzie brak kapłanów i gdzie wasza wielkoduszność przyniesie wielokrotne owoce”. A ja właśnie od kilku lat zastanawiałem się jaka jest wola Boża odnośnie mojej dalszej posługi kapłańskiej. W tym czasie wielokrotnie wyjeżdżałem na Ukrainę, aby pomagać moim kolegom kapłanom w pracy duszpasterskiej. Można powiedzieć, że z Ukrainą byłem związany już od wielu lat, ale brakowało takiej ostatecznej decyzji. Zgodę na wyjazd otrzymałem po roku. Początkowo nie rozumiałem skąd to opóźnienie. Ale ten czas okazał się niezwykle ważny, zarówno dla nauki języka, jak i do przygotowania wewnętrznego.

KAI: Jaka jest specyfika pracy misyjnej na Ukrainie?

– Kościół na Ukrainie to Kościół odradzający się po latach zniszczeń duchowych i materialnych. Czasami aż trudno uwierzyć, że tak stosunkowo niedaleko (Cherson, gdzie pracuję leży około 1300 km od Warszawy) Kościół przeżył zupełnie inny czas. Dobrze pokazuje to historia parafii. Pierwsza świątynia powstała tam pod koniec XVIII w. Po rewolucji bolszewickiej kościół został zamknięty a po II wojnie zamieniono go na kino dla dzieci. Często spotykam ludzi, którzy wspominają, jak w budynku kościoła jedli lody i oglądali filmy. Jeszcze gorszy los spotkał inne świątynie. Na terenie naszej parafii (dojeżdżamy na Mszę świętą do wiosek oddalonych od Chersonu o 200 km) jest kościół, który przez wiele lat służył jako magazyn zbożowy. Podobne zniszczenia przeżyły wspólnoty parafialne. Dziś parafia liczy sobie zaledwie ok. 200 osób w samym Chersonie i ok. 100 rozsianych po różnych wioskach. Parafian mógłbym podzielić na dwie grupy. Ci, którzy przeżyli prześladowania i potem walczyli o swój Kościół. Oni bardzo cenią sobie sam fakt, że jest z nimi ksiądz. Bo przez lata go nie mieli. Druga grupa to nowi ludzie. Wymagają oni ewangelizacji a potem katechizacji. Można dodać jeszcze tych, którzy zapomnieli już nieco swoją wiarę, choć byli ochrzczeni. To wszystko pokazuje, że specyfiką pracy duszpasterskiej na Ukrainie jest pomoc Kościołowi, który odradza się ze zniszczeń. Trzeba też uwzględnić inną sytuację Kościoła na Ukrainie wschodniej (tam, gdzie leży Cherson) i zachodniej (gdzie nie dokonały się takie zniszczenia).

KAI: W jakich warunkach odprawiane są nabożeństwa?

– To zależy od miejsca. W samym Chersonie mamy kościół już prawie odbudowany. Nabożeństwa odprawiane są zatem w normalnych warunkach. Ostatnio udało się nawet (dzięki pomocy z Polski) zrobić dwa konfesjonały. Z pewnością nie możemy się poszczycić jakimś pięknym wyposażeniem wnętrza, ale dziękujemy Bogu za to, co mamy. Nieco inaczej jest w miejscach, gdzie dojeżdżamy. Tam zazwyczaj odprawiamy Msze święte w zwykłych domach, albo w zrujnowanym kościele (niedawno rozpoczęliśmy remont dachu, dzięki czemu nie cieknie nam woda na głowę). Bardzo poruszające były dla mnie warunki mojej posługi chorym w szpitalach. Tam nie ma kaplic jak u nas w Polsce. Przyszło mi zatem spowiadać i udzielać Komunii św. na korytarzu, w salce zabiegowej albo po prostu na ławce przed szpitalem. W takich sytuacjach mniej liczą się warunki. Liczy się człowiek, który czeka na Chrystusa i sam staje się świątynią...

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
19°C Środa
noc
14°C Środa
rano
19°C Środa
dzień
20°C Środa
wieczór
wiecej »