Kościół w Kazachstanie potrzebuje pomocy z zewnątrz

Brak komentarzy: 0
KAI

publikacja 03.11.2010 11:45

Kościół w Kazachstanie jest zdany na pomoc z zewnątrz – mówi w rozmowie z KAI administrator apostolski Atyrau, biskup Janusz Kaleta. Opowiada w niej o nowych przepisach utrudniających przyznawanie wiz duchownym pochodzącym z zagranicy, o wolności religijnej w państwie o większości muzułmańskiej i o specyfice Kościoła katolickiego w tym środkowoazjatyckim kraju.

KAI: Kościół katolicki jest zdecydowanie mniejszościową wspólnotą religijną w Kazachstanie. Jak się układają jego relacje z innymi wyznaniami i religiami?

– Tu trzeba zrobić ukłon w stronę oficjalnej polityki państwa i prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, który często podkreśla, że Kazachstan idzie drogą tolerancji, wzajemnego poszanowania, respektu wobec każdej religii, a zwłaszcza islamu, prawosławia, katolicyzmu, judaizmu, zaliczanych do grona „religii tradycyjnych”. Takie deklaracje o tolerancji, poszanowaniu i potrzebie rozwijania dobrych kontaktów są założeniami programowymi władz.

Bardzo dużo in plus zmieniło się wraz z wyborem nowego patriarchy moskiewskiego. W ostatnich miesiącach, znów nieprzypadkowo, a programowo, ze strony Kościoła prawosławnego odnotowaliśmy szereg życzliwych gestów wobec nas. To cieszy, bo rzeczywiście jesteśmy małą mniejszością. Katolicy stanowią poniżej 1 proc. ludności Kazachstanu, a na zachodzie kraju, gdzie ja pracuję – co najwyżej 1 promil. Mimo to jesteśmy widoczni. Nie pracujemy w sposób tajny. Na zachodzie Kazachstanu jest wiele firm zachodnich, zwłaszcza zajmujących się wydobyciem złóż ropy naftowej. Wielu ich pracowników angażuje się w życie miejscowych wspólnot katolickich. Starają się też aktywnie świadczyć pomoc socjalną. Nawet, gdy w grę wchodzą niewielkie sumy, jest to dosyć dobrze postrzegane przez mieszkańców.

Żyjemy w środowisku, gdzie duża większość społeczeństwa uważa się za muzułmanów. W czasach sowieckich islam był zwalczany, podobnie jak i inne religie. Przeglądamy miejscowe archiwa pod kątem materiałów dotyczących religii. Wiele dokumentów z atyrauskiego archiwum pokazuje grę władz prowadzoną z miejscowymi wyznawcami islamu. Mimo wieloletnich wysiłków nie udawało się im na przykład uzyskać pozwolenia na otwarcie meczetu. Ciągle coś było nie tak napisane, brakowało jakiegoś dokumentu, nie można było doprosić się decyzji. Mamy w tej dziedzinie podobne doświadczenia.

Czasy sowieckie doprowadziły niewątpliwie do dużej obojętności na sprawy wiary. Także dzisiaj, w oczach wielu pełni ona czysto dekoracyjną i drugorzędną rolę. Paradoksalnie ma to też czasami dobre skutki; rzadko na przykład spotyka się radykalnie negatywne reakcje na obecność Kościoła katolickiego. Dominuje trochę lekceważące przekonanie: „niech sobie będzie, to tak, czy inaczej tylko przejściowa obecność”.

Jednocześnie coraz częściej spotykamy osoby nawrócone i praktykujące islam. Neofici bywają bardziej gorliwi i radykalni. Są oni nastawieni „misyjnie” i starają się nawracać na islam innych, czasami także księży i siostry zakonne. Podobne działania z naszej strony są bardzo niemile widziane. W kazachskim środowisku nieprzychylnie bywają traktowane osoby pochodzenia kazachskiego nawrócone na chrześcijaństwo. Niestety, większość z nich trafia nie do Kościoła katolickiego, a do wspólnot protestanckich.

KAI: W Kazachstanie mieszkają ludzie nie tylko różnych religii, ale także różnych narodowości. Czy ta wielonarodowość nie przeszkadza w jednolitej pracy duszpasterskiej?

– Na pewno jest to praca złożona, dlatego że wielość języków powoduje komplikacje choćby przy przygotowywaniu Mszy św. Na przykład w Atyrau sprawujemy liturgię po rosyjsku, angielsku i włosku.

Miejscowi katolicy wywodzą się z różnych grup etnicznych; są to: Polacy, Niemcy, Ukraińcy, Koreańczycy. Wiele osób pochodzi z rodzin mieszanych. Łączy ich używanie języka rosyjskiego. Tworzymy barwną grupę, która dzięki Kościołowi zyskuje dodatkowy element tożsamości. Na przełomie lat 80. i 90. XX w. w Kościele kazachstańskim wprowadzono rosyjski jako główny język liturgiczny. To przynosi pewne owoce. Świadomość powszechności Kościoła jest tu dosyć duża. Nie jest on już postrzegany tylko jako polski czy niemiecki, jak dawniej bywało.

Naczelną zasadą sowieckiej polityki ludnościowej było krzewienie przekonania: „Jestem obywatelem Związku Radzieckiego”. Poczucie wspólnego losu i podobnych problemów, niezależnie od narodowości jest bardzo duże także dzisiaj. Dlatego nie ma specjalnie wielkich problemów z koegzystencją miejscowych katolików różnego pochodzenia.

KAI: A czy katolikom w Kazachstanie nie towarzyszy poczucie pewnego osamotnienia, wynikające z geograficznego oddzielenia od reszty Kościoła?

– Pewnie, że mamy czasami takie poczucie. Zarówno na poziomie osobistym jak i na poziomie całego Kościoła w tym ogromnym kraju. W zachodnim Kazachstanie parafie są oddalone od siebie o setki kilometrów, nie można sobie pozwolić na częste spotkania. Można oczywiście porozmawiać przez telefon. Dostępny jest Internet, ale nasze problemy są najczęściej niezbyt interesujące dla kogoś w dalekim kraju.

Kazachstan jako odrębna prowincja kościelna zdany jest na różnoraką pomoc z zewnątrz: wsparcie personalne i duchowe, pomoc materialną w tworzeniu i utrzymaniu struktur kościelnych i wsparcie dla tych, którzy zakończyli posługę w Kazachstanie i wracają do ojczyzny, często z nadszarpniętym zdrowiem. Dziękujemy Panu Bogu za wszystkich, którzy okazują nam choć odrobinę zainteresowania i zrozumienia, którzy starają się w miarę możliwości pomóc.

Konferencja Biskupów Kazachstanu należy do Federacji Konferencji Biskupów Katolickich Azji, ale jesteśmy zapraszani także na zgromadzenia Rady Konferencji Biskupich Europy jako obserwatorzy. Zarówno w Europie, jak i w Azji Kazachstan – podobnie jak cała Azja Środkowa – jest postrzegany jako rejon bardzo egzotyczny. Mamy zdecydowanie inne problemy niż państwa Azji Południowej, takie jak Indonezja, Tajlandia, Wietnam czy Filipiny. Warunki naszego działania różnią się także od tych europejskich. Oprócz położenia geograficznego łączy nas z Azją przynależność do grupy państw, w których życie religijne znajduje się pod dużą kontrolą i jest w jakimś stopniu ograniczane. Natomiast z Europą – to, że większość naszych miejscowych parafian to przedstawiciele europejskich nacji.