Kościół w Kazachstanie jest zdany na pomoc z zewnątrz – mówi w rozmowie z KAI administrator apostolski Atyrau, biskup Janusz Kaleta. Opowiada w niej o nowych przepisach utrudniających przyznawanie wiz duchownym pochodzącym z zagranicy, o wolności religijnej w państwie o większości muzułmańskiej i o specyfice Kościoła katolickiego w tym środkowoazjatyckim kraju.
Rozmowa z bp. Januszem Kaletą, administratorem apostolskim Atyrau w Kazachstanie:
KAI: Od pewnego czasu Kościół w Kazachstanie doświadcza trudności związanych z przyznawaniem wiz duchownym pochodzącym z zagranicy.
– Sprawa wiz jest delikatna i bardzo dla nas ważna. W marcu 2010 r. wprowadzono nowe zasady ich uzyskiwania. Wprowadzono nową „wizę misjonarską”. Jest ona udzielana tylko poza granicami Kazachstanu i jedynie na 180 dni. Nie ma możliwości przedłużenia wizy. Aby uzyskać nową, trzeba na jakiś czas wyjechać z Kazachstanu.
Kolejnym ograniczeniem są – w sposób zamierzony lub niezamierzony – bardzo duże komplikacje z uzyskaniem wizy. W trzech ministerstwach: kultury (w którym działa komitet ds. religii), spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych trzeba uzyskać pozwolenie na zaproszenie konkretnej osoby. (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest konsultowane w porządku wewnętrznym. Nie jesteśmy bezpośrednio włączeni w ten proces.) Procedury te trwają około dwóch miesięcy, co wprowadza duże poczucie niepewności i tymczasowości. Nie bez znaczenia są koszty przesyłania dokumentów, opłaty za wizę i wreszcie koszty koniecznych wyjazdów. Poprzedni system był dla nas dużo tańszy.
Pocieszające jest to, że do tej pory nie mieliśmy w zasadzie większych problemów z otrzymaniem pozwoleń na zaproszenie i wiz. Na kilkanaście zaproszeń do zachodniego Kazachstanu odmówiono wydania wizy tylko jednej osobie z Litwy.
Urzędnicy kazachstańscy, zwłaszcza na szczeblu centralnym, deklarują życzliwe nastawienie w stosunku do Kościoła katolickiego. Życie jednak toczy się swoimi drogami i na prowincji bywa dosyć ciężko ze spełnieniem wszystkich wymagań do uzyskania wizy.
KAI: Czy jest to wyraz jakiejś długofalowej polityki ograniczania liczby obcokrajowców prowadzących działalność religijną w Kazachstanie?
– Skłaniałbym się ku tezie, że mamy do czynienia z zamierzoną i długofalową akcją.
KAI: Kiedyś mówiło się o Kazachstanie jako przykładzie wolności religijnej w Azji Środkowej. Czy to się zmieniło?
– Niewątpliwie Kazachstan wyróżnia się pozytywnie wśród państw Azji Środkowej, byłych republik Związku Radzieckiego, jeżeli chodzi o respektowanie praw religijnych. Trzeba jednak wziąć poprawkę na wschodnią mentalność. Istnieją nieraz duże różnice pomiędzy deklaracjami a tym, co się rzeczywiście udaje zrealizować z tych obietnic. Deklaratywne zapewnienia o wolności religijnej czasami napotykają po drodze na dosyć duże trudności z niespodziewanych nieraz powodów. Różne drobiazgi potrafią utrudnić życie. Mamy jednak nadzieję, że te deklaracje dotyczące poszanowania wszystkich wspólnot religijnych, w tym katolickiej, będą realizowane.
Podobnie mamy nadzieję, że umowa między Kazachstanem i Stolicą Apostolską będzie wcielana w życie. W tym swego rodzaju „konkordacie” mamy zapis o tym, że będą udzielane pozwolenia na pobyt na cały okres naznaczenia do posługi duszpasterskiej dla księży i sióstr zakonnych.
Myślę, że nie można obecnych kłopotów traktować jako prześladowania Kościoła katolickiego, choć niewątpliwie utrudniają nam one życie i działalność. Większość księży i sióstr zakonnych, chcąc nie chcąc, musiała w ostatnich miesiącach wyjechać z Kazachstanu, żeby uzyskać nową wizę. Te przymusowe wyjazdy najczęściej nie pomagają w efektywnym duszpasterstwie.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.