Niemcy przygotowują się do największych od 30 lat protestów przeciwko transportowi odpadów radioaktywnych, które zaplanowano na weekend. Pociąg z odpadami ma wyruszyć w piątek po południu z Francji do niemieckiego Gorleben w Dolnej Saksonii.
Organizatorzy demonstracji spodziewają się nawet 30 tysięcy uczestników. "To konsekwencja ogólnego niezadowolenia z polityki energetycznej rządu Angeli Merkel. Decyzja o wydłużeniu okresu eksploatacji niemieckich elektrowni atomowych wzburzyła bardzo wielu ludzi" - ocenił Jochen Stay z organizacji antyatomowej "Ausgestrahlt". Dodał, że w sobotę do miejscowości Danneberg demonstrantów przywiezie ponad 200 autobusów z całych Niemiec.
Stay zapewnił w rozmowie z telewizją informacyjną n-tv, że wszystkie grupy biorące udział w demonstracji zobowiązały się nie podejmować działań, które zagrażać będą zdrowiu lub życiu ludzi. "Wielu ludzi jest gotowych do ograniczonego łamania prawa" - dodał. Protestujący zamierzają m.in. zatrzymać pociągi z odpadami radioaktywnymi wykopując żwir spod szyn na trasie przejazdu i obniżając poziom torów.
Transport odpadów zabezpieczać ma blisko 17 tysięcy policjantów. Niemiecki Związek Zawodowy Policji zażądał od koncernów energetycznych pokrycia kosztów zabezpieczenia transportu, które sięgają kilkudziesięciu milionów euro. "Żądamy od koncernów atomowych udziału w kosztach w wysokości 50 mln euro" - oświadczył przewodniczący związku Rainer Wendt w rozmowie z dziennikiem "Neue Osnabruecker Zeitung". Jak dodał, jest nie do przyjęcia, by koncerny, które rocznie zarabiają miliardy, zrzucały koszty transportu odpadów radioaktywnych na podatników.
Pociąg, przewożący pojemniki z odpadami po przerobionym w La Hague we Francji niemieckim zużytym paliwie reaktorowym ma dotrzeć do Gorleben w poniedziałek rano. Dokładna trasa przejazdu utrzymywana jest w tajemnicy. W Gorleben znajduje się prowizoryczny naziemny magazyn odpadów radioaktywnych. W przyszłości w tamtejszej kopalni soli powstać ma ogólnoniemieckie składowisko odpadów, lecz ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.
W tym roku w Niemczech na nowo rozgorzał wielki spór o energię atomową w związku z decyzją chadecko-liberalnego rządu o wydłużeniu okresu eksploatacji elektrowni jądrowych o średnio 12 lat. W zeszłym tygodniu nowelizację ustawy w tej sprawie przyjął Bundestag. Dotychczasowe regulacje, przeforsowane w 2002 r. jeszcze przez rząd socjaldemokracji i Zielonych, przewidywały wyłączenie wszystkich reaktorów po 2021 r. Według sondaży większość Niemców opowiada się za dotrzymaniem tego harmonogramu.
Rząd kanclerz Angeli Merkel argumentuje, że wydłużenie okresu eksploatacji elektrowni atomowych to część nowej strategii energetycznej niemieckiego rządu. Jej podstawowym założeniem jest rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych, tak by w 2050 roku pokrywała ona 80 proc. zapotrzebowania na prąd. Energetyka atomowa i węglowa mają jedynie odgrywać rolę "technologii pomostowych".
Jednak opozycja i organizacje ekologiczne zarzucają koalicji realizację interesów koncernów energetycznych i lobby atomowego.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.