Orzeczenie ws. zgodności Traktatu Lizbońskiego z konstytucją zapadnie 24 listopada - zdecydował w środę Trybunał Konstytucyjny. Antoni Macierewicz (PiS) chciał odroczenia sprawy o 3 miesiące, a gdy sędziowie się na to nie zgodzili, opuścił rozprawę. Wówczas TK umorzył wniosek posłów PiS.
TK rozpatrywał w środę dwa wnioski w tej sprawie. Pierwszy złożyła część posłów PiS, drugi senatorowie tego ugrupowania. Wnioskodawcy zaskarżyli traktat, uważając, że jego przepisy mogą doprowadzić do sytuacji, w której Polska będzie musiała przyjmować rozstrzygnięcia unijnych organów, nawet jeśli polskie władze nie będą ich akceptować.
TK zdecydował o umorzeniu postępowania ws. wniosku posłów PiS, gdyż ich przedstawiciel Antoni Macierewicz postanowił, że nie będzie brał udziału w posiedzeniu. Zrobił to, gdy sędziowie odrzucili jego wniosek o odroczenie rozprawy do czasu wejścia w życie ustawy o współpracy rządu z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Polski w UE.
Macierewicz argumentował, że odroczenie jest konieczne, gdyż dopiero 28 października prezydent Bronisław Komorowski ustawę podpisał. Zgodnie z jej przepisami decyzje w sprawie stanowiska RP w sprawie projektów aktów prawnych Unii będzie podejmował prezydent, na wniosek rządu za zgodą wyrażoną w ustawie. Przedstawiciel Polski będzie zobligowany do opowiedzenia się za odrzuceniem projektu aktu prawnego Unii, jeżeli prezydent nie podejmie powyższej decyzji.
Poseł chciał, by TK powrócił do analizy zgodności konstytucji RP z Traktatem po wejściu tej ustawy w życie i przeanalizowaniu skutków jakie ona niesie. Po tym jak Trybunał ogłosił decyzję o nieodraczaniu rozprawy, Macierewicz oświadczył, że w tej sytuacji nie może dalej uczestniczyć w posiedzeniu. Zaznaczył jednocześnie, że to nie oznacza wycofania złożonego przez niego wniosku ws. zbadania zgodności Traktatu Lizbońskiego z konstytucją.
Zapowiedział też, że prawdopodobnie złoży do Trybunału kolejny wniosek, tym razem o zbadanie zgodności z konstytucją ustawy kompetencyjnej. W ocenie posła PiS, ustawa ta odbiera polskiemu Sejmowi prawo weta wobec rozstrzygnięć Rady UE, pogarsza polską sytuację i kwestionuje zasady parlamentaryzmu.
"Ten fakt ma tak duże znaczenie dla rozstrzygnięć tutaj podejmowanych, że wymagał głębszego namysłu. TK postanowił jednak inaczej. W tej sytuacji, chcąc jasno i dobitnie wskazać na wagę zagrożeń dla polskiego ładu konstytucyjnego i demokracji płynących z tej ustawy i niechęci wzięcia jej pod uwagę przy tym rozstrzygnięciu, uznałem, że nie mogę dalej uczestniczyć w posiedzeniu Trybunału Konstytucyjnego" - mówił dziennikarzom Macierewicz.
Po wyjściu posła PiS z sali rozpraw Trybunał zdecydował o umorzeniu postępowania ws. wniosku, którego był przedstawicielem. Wiceprezes TK Marek Mazurkiewicz podkreślił, że przepis art. 60 ust. 2 ustawy o TK przewiduje obowiązkową obecność przedstawiciela wnioskodawców na rozprawie. Zasada ta - jak tłumaczył - została naruszona przez opuszczenia sali przez przedstawiciela wnioskodawców. Zaznaczył, że prawnie uniemożliwia to dalsze prowadzenie rozprawy.
Trzech sędziów zgłosiło zdanie odrębne do tej decyzji tłumacząc, że Macierewicz stawił się na rozprawę, jednak postanowił nie kontynuować swojego w niej udziału.
Macierewicz ocenił, że decyzja TK ws. umorzenia jest "wątpliwa prawnie", a on był obecny na rozprawie i "w pełni" przedstawił wniosek posłów PiS.
Po przerwie Trybunał zajął się drugim wnioskiem - zgłoszonym przez senatorów PiS - których przedstawiciel senator Piotr Andrzejewski brał nadal udział w rozprawie.
W zaskarżeniu senatorów PiS wskazano, że powodem niekonstytucyjności Traktatu jest brak regulacji "okołotraktatowej", jeśli chodzi o procedurę wyrażania zgody na zmiany w prawie pierwotnym Unii (traktatach).
Zdaniem autorów wniosku przeniesienie konstytucyjnych kompetencji organów naszego państwa na organy UE i ograniczona skuteczność prawa sprzeciwu naszych władz jest sprzeczna z art. 90 ust. 1 konstytucji. Przewiduje on, że Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach.
Jak tłumaczył PAP Andrzejewski, w niektórych kwestiach, gdzie kompetencje między UE a Polską są niedookreślone (innymi słowy, czy decydujący głos w jakieś sprawie ma UE, czy Polska), tam - zgodnie z Traktatem Lizbońskim - Unia może sama "brać kompetencje". Natomiast pytanie o stanowisko naszego kraju w tych sprawach ma miejsce tylko na poziomie Rady UE (bierze w niej udział premier), a głosu w tej sprawie nie ma parlament.
Uczestniczący w rozprawie przedstawiciele Sejmu, prezydenta, MSZ oraz prokuratury podkreślali, że Traktat nie narusza Konstytucji RP oraz suwerenności naszego kraju i zwrócili się do Trybunału o umorzenie części wniosków.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.