Zmarł Polak, który od listopada 2020 r. przebywał w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth - potwierdziła we wtorek w rozmowie z PAP rodzina mężczyzny. Sprawa jego podłączenia do aparatury podtrzymującej życie była przedmiotem sporu sądowego.
W poniedziałek wieczorem szpital w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii informował rodzinę, że stan mężczyzny - którego personalia z uwagi na dobro rodziny nie mogą być publikowane - znacząco się pogorszył.
Wyrażam głęboki smutek z powodu śmierci Polaka w Plymouth. Modlę się o niebo dla niego i pociechę dla rodziny. Mówmy odważnie "NIE" barbarzyńskiej cywilizacji śmierci.
— Przewodniczący Episkopatu (@Abp_Gadecki) 26 stycznia 2021
R.S. - mieszkający od kilkunastu lat w Wielkiej Brytanii obywatel Polski w średnim wieku - trafił do szpitala w Plymouth po ataku serca w dniu 6 listopada 2020 r., w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a jego mózg był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. Początkowo znajdował się w śpiączce, później jego kondycja poprawiła do stanu wegetatywnego, ale według szpitala miał on niewielką szansę na przejście w stan minimalnej świadomości na niskim poziomie.
W związku z tym szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne temu jednak były mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.
Żona R.S. uważała, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu w takim stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób.
15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że podtrzymywanie życia mężczyzny nie byłoby w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, co zaproponowała ta część jego rodziny, która chciała podtrzymywania mężczyzny przy życiu, ale na co nie zgadzała się jednak jego żona. Jak wyjaśniał sąd, wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.
Mimo że część rodziny R.S. przedstawiła dowody mające, jej zdaniem, pokazywać, że stan mężczyzny się poprawił, obie decyzje - o zgodzie na odłączenie aparatury i braku zgody na jego przetransportowanie do Polski - zostały później podtrzymane przez sąd. Ta sama część rodziny dwukrotnie zwracała się także do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który jednak najpierw nie przyjął skargi ze względów proceduralnych, a potem z powodów merytorycznych.
Wskutek przedstawionych nowych dowodów i prób odwoływania się od pierwotniej decyzji mężczyźnie łącznie cztery razy odłączano rurki, którymi był odżywiany i nawadniany (za pierwszym razem także aparaturę wspomagającą oddychanie, ale okazało się, że był on w stanie oddychać samodzielnie), po czym trzy razy je z powrotem przyłączono.
Równolegle od kilku dni trwały intensywne zabiegi sądowe i dyplomatyczne ze strony polskiej w celu sprowadzenia R.S. do Polski. Działania w tej sprawie podejmowali m.in. minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski i rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
Ponadto w zeszłym tygodniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie złożyła wniosek o całkowite ubezwłasnowolnienie R.S., a Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł o zabezpieczeniu postępowania poprzez wyrażenie zgody na przetransportowanie mężczyzny na terytorium Polski. Także w zeszłym tygodniu do konsulatu w Londynie został wysłany paszport dyplomatyczny dla R.S., co - gdyby strona brytyjska zgodziła się na przyznanie mężczyźnie statusu członka personelu dyplomatycznego - oznaczałoby jego wyłączenie spod jurysdykcji brytyjskiej.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.