- A teraz pozostaje mi powiedzieć: KOCHAM CIĘ, mój przystojniaku, i dziękuję Ci całym sercem za wszystko - czekaj tam na nas, opiekuj się nami i nigdy nas nie zostawiaj - mówiła Ania Wawrzyniak wczoraj, 23 lutego, w kościele NSPJ w Kętach podczas pogrzebu swojego męża - 34-letniego Wojtka, który zmarł 15 lutego w tragicznym wypadku narciarskim na zboczu Pilska.
Byłeś wyjątkowym człowiekiem. Miałeś dar zjednywania sobie ludzi. Zawsze uśmiechnięty i pozytywny. Tym mnie zarażałeś. Będąc z Tobą, zmieniłam się bardzo. Dwa uparciuchy, dwa silne charaktery, dwa serca, ale tak naprawdę połączone w jedno. Byliśmy do siebie podobni - a w tym, w czym byłam od Ciebie różna, będę się doskonalić, żeby pokazać Zuzi, jak wyjątkowy był jej tata. Odważny, pewny siebie, bardzo honorowy i zawsze gotowy do bezinteresownej pomocy. Żyłeś tu i teraz i zawsze mi powtarzałeś: "Po co się martwisz na zapas?".
Żyłeś i działałeś na 100%. Miałeś milion pomysłów na minutę, w których często byłam Twoim głosem rozsądku. Ale to Ty pokazywałeś mi, że trzeba żyć odważnie - i tego będę uczyć nasze Maleństwo.
Będzie wiedzieć dokładnie, jaki byłeś - wszyscy o to zadbamy. I choć nie będzie Cię tu fizycznie, Zuzia będzie dorastać w poczuciu, że ma kochającą mamę i tatę.
A Ty nam w tym pomożesz - jestem o tym przekonana.
Przeszliśmy razem niejedno. Były momenty bardzo trudne, jednak zawsze trzymałeś mnie za rękę.
Pandemia zamknęła nas w domu i powstawaliśmy na nowo jako rodzice. 17 marca urodziła się nie tylko Zuzia - urodziła się wtedy też mama i urodził się tata. Ostatnio pytałeś mnie, jak sadzę, czy jesteśmy dobrymi rodzicami? Myślę, że najlepszymi, jakimi potrafimy być, a Zuzia dawała nam o tym znać, będąc codziennie radosną i uśmiechniętą dziewczynką. Uzupełnialiśmy się perfekcyjnie. Nasze życie codzienne było idealnie skonstruowane - każdy wiedział, co ma robić. Byliśmy bardzo szczęśliwi, bo wielokrotnie mówiliśmy sobie o tym. Nasze życie było idealne - czego chcieć więcej: kochająca osoba, zdrowy dzidziuś, mieszkanie, praca. Nie potrzebowaliśmy do szczęścia tłumu znajomych. To ze sobą zawsze czuliśmy się najlepiej. Po tylu latach znajomości, po 8 latach w związku i po zamknięciu 24 h w domu - zawsze razem - tak było nam najlepiej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Wcześniej nie przyłączała się do głosów krytyki wobec nowej polityki Waszyngtonu.
97. gala oscarowa okazała się triumfem amerykańskiego kina niezależnego.
Stan 88-letniego papieża określany jest jako stabilny i nadal złożony.