Nie mam pretensji, jeśli ktoś twierdzi, że jestem naiwny, ciasny i głupi, ale przypisywanie mi intencji niszczenia Kościoła uważam za największą obelgę – pisze o. Ludwik Wiśniewski w oświadczeniu wydanym po publikacji jego listu do nuncjusza apostolskiego w Polsce.
Dominikanin zapewnia w tym tekście, że to nie z jego inicjatywy list został upubliczniony. Przekonuje, że nie zgodziłby się na publikację w „Gazecie Wyborczej” nie dlatego, że uważa ją za pismo antychrześcijańskie, ale dlatego, że wielu duchownych i świeckich tak ów dziennik odbiera i stąd chciałoby ukrócenia wszystkiego, co z pismem jest związane.
„Oświadczam, że nie przekazałem listu prasie, nie wyraziłem także zgody na jego publikację. List napisałem do Nuncjusza i kilku biskupów i w ich ręce złożyłem losy mojego apelu. Przekazanie listu prasie uważałbym za nielojalność” – wyjaśnia dominikanin.
Stanowczo zaprzecza i odrzuca oskarżenia, jakie pojawiły się w ostatnich dniach, jakoby jego intencją było sprzymierzanie się z „Gazetą Wyborczą” i niszczenie Kościoła czy Radia Maryja. „Tego radia słucham niemal codziennie i bardzo je cenię (co może w liście nie zostało należycie podkreślone), a równocześnie bardzo je krytykuję i uważam za wielkiego szkodnika. Za co innego cenię, a za co innego krytykuję”.
Ojciec Wiśniewski podziękował wszystkim, którzy włączyli się w dyskusję na temat jego listu. Dziękował za poparcie prymasowi, ale także za głosy krytyczne. Zdementował również pogłoski i podejrzenia o „obce inspiracje” towarzyszące powstawaniu listu. Pisze: „...nie było takich inspiracji. Ostateczna decyzja o napisaniu tego listu oraz zręby tekstu powstały podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej, którą w sierpniu tego roku ufundowali mi moi przyjaciele”.
Oświadczenie ukazało się na stronach „Gazety Wyborczej”.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.