Jak to było u Sienkiewicza?
„Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż z wiosny szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich Pól i zniszczyła zasiewy i trawy, co było przepowiednią napadów tatarskich. Latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a wkrótce potem kometa pojawiła się na niebie. W Warszawie widywano też nad miastem mogiłę i krzyż ognisty w obłokach”.
To oczywiście początek „Ogniem i mieczem”. Początek początku, bo kawałek dalej jest jeszcze mowa o wyjątkowo lekkiej zimie, deszczach, powodziach i (grudniowych!) upałach.
„Roje po pasiekach poczęły się burzyć i huczeć, bydło ryczało po zagrodach. Gdy więc tak porządek przyrodzenia zdawał się być wcale odwróconym, wszyscy na Rusi, oczekując niezwykłych zdarzeń, zwracali niespokojny umysł i oczy szczególniej ku Dzikim Polom, od których łatwiej niźli skądinąd mogło się ukazać niebezpieczeństwo”.
Hmmm… Ciekawe co autor Trylogii napisałby o roku 2021. Zdarzeń ci u nas dostatek. Nic tylko brać i „apokalipsować”. Trzecia fala „korony” za nami, czwarta przed nami. A w tak zwanym międzyczasie różne, różniste klimatyczne kurioza i polityczne wije i zawije, choć do tych ostatnich powinniśmy się już chyba przyzwyczaić. Gorzej z klimatem.
Jego zmianami i coraz bardziej niepokojącymi zjawiskami. To już nie te czasy, gdy przez kilka deszczowych dni, telewizyjni reporterzy, wystawali pod rzecznymi słupkami-wodowskazami i relacjonowali stopniowe podnoszenie się poziomu wody, która, jeśli nie przestanie padać, może spowodować powódź. Jedni się ewakuowali, inni budowali wały. Generalne, mieliśmy czas. Dziś tego czasu już nie ma. W ciągu kilku minut jesteśmy zalewani, zatapiani, tracimy dorobek życia.
Jeszcze niedawno takie obrazki oglądaliśmy wyłącznie jako „relacje ze świata”: z Bangladeszu, Indonezji, Filipin. W wakacje 2021 roku widzieliśmy to samo w informacjach z Polski, Czech, Ukrainy, czy Niemiec. Południe Europy płonie, północ tonie. Skorupiaki w USA i Kanadzie gotują się żywcem, IMGW ostrzega przed "bow echo"…
To mój ostatni, przedurlopowy felieton. Urlop – rzecz święta. Wreszcie czowiek sie trocha dychnie. Tylko jak tu się dobrze bawić na urlopie, skoro wokoło jest jak jest? Oto jest pytanie…
- Potrzeba nowego przymierza - przymierza człowieka ze środowiskiem – apelował swego czasu papież Franciszek. W innym miejscu dodawał, że właśnie „teraz jest czas na działanie, jesteśmy w punkcie krytycznym (…) Kiedy wznieci się to niszczenie przyrody, bardzo trudno jest je powstrzymać. Ale wciąż jeszcze możemy to zrobić”.
Papież jest jeszcze optymistą. Wielu naukowców widzi to już niestety tylko czarno.
No ale zakończmy ten tekst jednak czymś podnoszącym na duchu. Myślę, że poniższy utwór będzie w sam raz:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.