W Sądzie Okręgowym w Świdnicy rozpoczął się we wtorek proces dotyczący wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Protest wyborczy złożył jeden z kandydatów na prezydenta tego miasta Patryka Wilda (niezrzeszony), który uważa, że przed I i II turą wyborów doszło do korupcji wyborczej.
Wild domaga się powtórzenia wyborów do rady miasta, rady powiatu oraz wyborów na prezydenta miasta. Świdnicki sąd najprawdopodobniej będzie musiał przesłuchać ok. 160 świadków zgłoszonych przez Wilda.
Pełnomocnik Wilda mecenas Ryszard Skorupski powiedział PAP, że prawdopodobnie wtorkowa rozprawa będzie miała charakter organizacyjny. "Sad zdecyduje kiedy i ilu świadków przesłucha oraz w jakiej kolejności będzie ich wzywał" - podkreślił Skorupski. W jego ocenie optymistycznie patrząc na całą sprawę, rozstrzygnięcie powinno zapaść po 5-6 posiedzeniach sądu.
"Później jeszcze apelacja, uprawomocnienie się wyroku i - jeśli sąd zdecyduje o ponownych wyborach - mogłyby się one odbyć latem" - tłumaczył. Zaznaczył jednocześnie, że "są to pewnego rodzaju dywagacje".
Podobny protest, ale w nieco późniejszym terminie, złożył inny z kandydatów na prezydenta Wałbrzycha Mirosław Lubiński (niezrzeszony). Jednak rozpatrzenie jego protestu sąd zawiesił do czasu rozstrzygnięcia protestu Wilda. Prawdopodobnie decyzja w sprawie protestu Wilda będzie obwiązująca dla protestu Lubińskiego.
Śledztwo w sprawie korupcji wyborczej w Wałbrzychu podczas wyborów samorządowych prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy od 10 grudnia. Za tego typu przestępstwo grozi do 5 lat więzienia. Śledztwo wszczęte zostało na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne we Wrocławiu.
Śledztwem został objęty okres od początku listopada do 5 grudnia 2010 r. Rzeczniczka prokuratury przyznała, że pieniądze i alkohol były oferowane wałbrzyszanom głównie przez sympatyków jednego z komitetów wyborczych, ale pojawiali się też sympatycy drugiego komitetu, którzy namawiali ludzi do głosowania na ich kandydata.
W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński.
Kruczkowski zdobył 50,59 proc. (13 880 głosów), a Lubiński 49,41 proc. (13 555 głosów). Natomiast w I turze na Kruczkowskiego głosowało 24,70 proc., a na Lubińskiego 26,80 proc. W trakcie II tury wyborów w Wałbrzychu oddanych zostało w sumie 28 077 głosów, w tym głosów ważnych było 27 435, głosów nieważnych było 642.
Zdaniem Lubińskiego, po dokładnym przeanalizowaniu wyników z wałbrzyskich komisji wyborczych okazało się, że 332 głosy zostały unieważnione, ponieważ na kartach do głosowania postawione zostały krzyżyki przy nazwiskach obu kandydatów.
Według "Gazety Wyborczej", która powołuje się na relacje świadków, podczas pierwszej i drugiej tury wyborów samorządowych w mieście na potęgę handlowano głosami. Robert S., którego zeznania ma już prokuratura, twierdzi, że za 2 tys. zł podczas pierwszej tury kupił około 200 głosów - napisała "Gazeta". Według "GW" kupować miał dla prezesa wodociągów Stefanosa Ewangielu, radnego powiatowego PO Piotra Głąba, a także kandydata na prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Miał dostać za to 900 zł i pracę w Wałbrzyskim Związku Wodociągów i Kanalizacji. "To właśnie prezesa tej firmy Stefanosa Ewangielu i jednocześnie szefa klubu radnych PO w wałbrzyskiej radzie miejskiej Robert S. wskazuje jako organizatora kupczenia głosami" - napisała "GW".
Według wtorkowej "Gazety" po ujawnieniu w poniedziałek stenogramów rozmów Ewangielu z Robertem S. wiceszef dolnośląskiego zarządu PO Piotr Borys rozmawiał z Piotrem Kruczkowskim, prezydentem Wałbrzycha i szefem miejscowej Platformy. Po tej rozmowie Ewangielu i Głąb zawiesili swoje członkostwo w partii. "Nieoficjalnie można usłyszeć, że decyzja została na obu politykach wymuszona przez partyjną górę" - napisał dziennik.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.