Internet nie jest jakimś „światem wirtualnym”, tylko realnym elementem naszej rzeczywistości. Cieszą się, że nie jestem w tym poglądzie osamotniony.
Wyczytałem w Internecie, że w ubiegłym roku sanktuarium w Licheniu odwiedziło o 20 procent mniej pielgrzymów „niż zwykle”. Miejscowy kustosz tłumaczy ten spadek powodziami. Twierdzi, że dotknęły one przede wszystkim te tereny, z których do licheńskiego sanktuarium przyjeżdża najwięcej wiernych.
Możliwe, że istotnie wszystko przez powódź. Ale mnie zaraz gdzieś w głowie odezwał się dzwoneczek alarmowy i pojawiło się pytanie: „A może to nie tylko powódź, ale również postępujące zmiany w religijności Polaków?” Podkreślam – w religijności. Nie tylko w formach pobożności. Zmiany, które następują o wiele szybciej, niż miało to miejsce dotychczas, między innymi za sprawą Internetu.
„Nowe technologie zmieniają nie tylko sposób komunikowania się, ale także komunikację samą w sobie, i można z tego powodu stwierdzić, że stajemy w obliczu szerokiej transformacji kulturowej. Wraz z takim sposobem rozpowszechniania informacji i wiedzy rodzi się nowy sposób uczenia się i myślenia, z bezprecedensową możliwością nawiązania kontaktów i budowania wspólnoty” – czytamy w ogłoszonym wczoraj, jak to od prawie pół wieku ma miejsce we wspomnienie św. Franciszka Salezego, papieskim orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Kolejny raz ten dokument poświęcony jest Internetowi i zawiera usilną zachętę do tego, aby katolicy zabrali się za intensywne głoszenie Ewangelii także w globalnej sieci.
Czytając nowy dokument miałem wrażenie, że potwierdza on moje poczucie, iż w Kościele katolickim, także w Polsce, odbywa się swoiste „zaklinanie Internetu”. Zasadniczo wszyscy zdają sobie sprawę, że to nowe zjawisko, jakim jest globalna sieć, jest wyzwaniem, które Kościół musi jak najszybciej podjąć. Ale gdy przychodzi do konkretów, okazuje się, że ludzie Kościoła, ci w koloratkach i ci bez nich, podchodzą do Internetu jak pies do jeża. Nie tylko z ostrożnością, ale również z ogromną nieufnością i obawą.
W nowym orędziu czytamy między innymi wiele razy o potrzebie „obecności” wyznawców Chrystusa w Internecie. Jest tam nawet piękne sformułowanie, mówiące, że „istnieje chrześcijański styl obecności w świecie cyfrowym: przyjmuje on formę komunikacji szczerej i otwartej, odpowiedzialnej i szanującej innych”.
W Polsce nie powinno być z tą obecnością problemów. Przecież ogromna większość obecnych w sieci Polaków to katolicy, prawda? Więc gdzie to świadectwo? W komentarzach, na forach itd.? A może na Facebooku? Od pewnego czasu przyglądam się tam z zażenowaniem „świadectwu” dawanemu przez człowieka, którego w niedzielę można zobaczyć czytającego podczas Mszy świętej teksty z lekcjonarza. A na FB daje popis chamstwa i wulgarności. Ciekawe, czy zdaje sobie sprawę z tego, że sieje zgorszenie? Pewnie nie.
W ogłoszonym 24 stycznia orędziu jest bardzo ważne stwierdzenie: „Chciałbym ponadto zachęcić chrześcijan, aby z ufnością oraz świadomą i odpowiedzialną kreatywnością włączyli się w sieć relacji, jakie umożliwiła epoka cyfrowa. Nie tylko dlatego, aby zaspokoić pragnienie obecności, ale dlatego, że ta sieć jest integralną częścią ludzkiego życia”. Od dawna powtarzam, że Internet nie jest jakimś „światem wirtualnym”, tylko realnym elementem naszej rzeczywistości. Cieszą się, że nie jestem w tym poglądzie osamotniony.
Akurat w dniu ogłoszenia podpisanego przez Papieża dokumentu na temat potrzeby obecności wierzących w Internecie pojawiła się nagłośniona przez kościelne medium informacja: „Papież nie surfuje po Internecie, nie korzysta z komputera i pisze piórem, a najchętniej ołówkiem”. Interesująca ciekawostka, ale czy akurat należało ją upowszechniać w dniu, w którym ogłasza się światu podpisany przez Benedykta XVI dokument zachęcający do obecności w sieci? Jakoś nie mam wewnętrznego przekonania, że wybrano dobry moment.
Jeśli mogę coś od siebie dodać do orędzie, to ośmielam się zauważyć, że obecność katolików w sieci wymaga też używania rozumu...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.