W sobotnich uroczystościach wzięli udział członkowie najbliższej żyjącej rodziny ks. Jana Machy. To oni przez lata przechowywali pamięć o błogosławionym, a także materialne świadectwa jego życia.
Już w trakcie piątkowego spotkania nad symboliczną mogiłą ks. Jana Machy w Chorzowie krewni błogosławionego podkreślali, że beatyfikacja to spełnienie rodzinnego testamentu. - Obserwowaliśmy starania naszej mamy o to, żeby ta postać i te cechy, które wujek miał w sobie i dawał innym, były zapamiętane poza kręgiem rodzinnym czy parafialnym. Mamy nadzieję, że będzie prowadził młode, nowe pokolenie. Tu obok jest grób mamy, tu siostry, a tam są dziadkowie. Wypełniłyśmy ich testament - mówiły wyraźnie wzruszone Janina Fudała i Małgorzata Kozak, siostrzenice ks. Jana Machy.
W trakcie uroczystości najbliższa rodzina wniosła relikwie beatyfikacyjne. - Miałam je w domu całe życie i musiałam się z nimi rozstać. Ta chusteczka towarzyszyła mi przy wszystkich ważnych momentach życia. To, że wnosiłam ją jako relikwię, to był potworny stres, serce waliło mi jak młotem. Ale jest też ogromne szczęście, że te relikwie będą mogły służyć naszym bliźnim. Niech działają, niech ta łaska się rozlewa - mówiła M. Kozak. - Mam nadzieję, że ks. Jan będzie błogosławił i będzie wspomagał nas wszystkich w tych trudnych czasach. Na ten moment czekaliśmy bardzo długo, on się ciągle oddalał. Baliśmy się, że możemy go nie dożyć, nasza najmłodsza siostra niestety zmarła. Teraz cieszymy się razem: oni w niebie, a my tutaj na ziemi - dodała.
Pani Małgorzata wyraziła również radość z faktu, że udało się dokonać renowacji skrzypiec, na których podczas uroczystości zagrał Henryk Gembalski (wspólnie z bratem Julianem Gębalskim skomponowali na tę okazję utwór). - Myśleliśmy, że one zostały zniszczone, ale udało się przeprowadzić ich renowację. Mogły zabrzmieć, to tak jakby on, Hanik, był z nami i chciał powiedzieć światu: "Żyję" - cieszyła się M. Kozak.
Siostrzenica błogosławionego ma nadzieję, że teraz rozpocznie się czas, w którym ks. Jan będzie powszechnym orędownikiem. - Hanik całe życie mnie inspiruje i przede wszystkim mi pomaga, bo ja nie jestem odważnym człowiekiem. I ciągle go o coś proszę, żeby był z nami. Pomaga mi w tym, żeby się nie poddawała. Doświadczyłam wielu trudów. Od ponad 20 lat mój mąż jest sparaliżowany i niesiemy ten krzyż razem. Hanik nam w tym wszystkim pomaga. Zresztą za sprawą wujka mój mąż przeżył ten ciężki stan i jest moją radością. Moja mama zawsze nas prosiła, żebyśmy o nim pamiętali, o dziele, które realizował. Teraz docierają do nas sygnały o jego wstawiennictwie z całej Polski - mówiła.
- U nas w domu zawsze był ks. Jan. Jak przychodziłam do babci Rózi, to ona zawsze opowiadała o wujku Haniku, jaki był, co robił. Im była starsza, tym więcej nam opowiadała. Jakby chciała, żebyśmy jak najwięcej zapamiętali. Ta jego postać cały czas żyła z nami. W czasie ważnych egzaminów, podczas matury i na studiach mogłam trzymać na sercu chusteczkę splamioną krwią. Czuję jego opatrzność, jego opiekę. Często w trudnych sytuacjach mówię: "Haniku, pomóż" - dodawała Agnieszka Remin, córka Małgorzaty Kozak.
Obie panie są zgodne, że przed Kościołem stoi teraz bardzo ważne zadanie. - Wszystko przed nami, by pokazać tę jego postać i całe dobro, które niósł ze sobą - mówiła A. Remin.
Przeczytaj więcej i dowiedz się, kim był ks. Jan Macha
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.