Reakcją na kryzys migracyjny wywołany przez Białoruś były wspólne, solidarne działania UE. Obecnie po raz pierwszy jest zgoda co do tego, że migracja to problem każdego, całej Unii Europejskiej - mówi w rozmowie z PAP wiceszef Komisji Europejskiej Margaritis Schinas.
Wiceszef KE zakończył niedawno wizytę w Turcji, Iraku, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Libanie, gdzie z władzami tych krajów rozmawiał o kryzysie migracyjnym, który wybuchł na granicy Polski i państw bałtyckich z Białorusią. To kraje pochodzenia i tranzytu migrantów do tego wschodnioeuropejskiego państwa.
"Premier Mateusz Morawiecki był w kontakcie z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen w trakcie tego procesu. Informowała go osobiście o wszystkim, co robimy. Jestem bardzo zadowolony i dumny, że udało nam się wesprzeć Polskę w tym trudnym momencie, i byłbym zachwycony, mogąc wkrótce odwiedzić Warszawę, aby omówić kolejne kroki, organizację lepszej koordynacji w zakresie migracji z polskim rządem" - wskazuje.
Schinas podkreśla, że w kwestii kryzysu migracyjnego ważna była i jest solidarność. "Ważne, aby ten, kto organizuje hybrydowe ataki, wiedział, że ma do czynienia nie z jednym państwem członkowskim UE, ale z wszystkimi państwami członkowskimi" - mówi. Jego zdaniem reakcja na działania hybrydowe Białorusi była skuteczna, bo UE zrealizowała ją wspólnie, aktywując różne narzędzia, takie jak sankcje, presja polityczna oraz rozmowy z władzami krajów pochodzenia i tranzytu migrantów.
Wiceszef Komisji uważa, że kryzys i reakcja na niego zmieniły percepcję problemu w UE. Jak mówi, dotychczas żywe było przekonanie, że migracja była problemem, ale jakiegoś innego kraju. "Dziś po raz pierwszy jest zgoda co do tego, że migracja to problem każdego, całej UE" - ocenia.
Jak mówi, Komisja Europejska zdecydowała się zająć problemem migracji u jego źródeł, odwiedzając kraje pochodzenia i tranzytu migrantów. "Zostałem wysłany z misją natychmiast, gdy rozpoczął się kryzys. Poleciałem do Dubaju, Bejrutu, Bagdadu i Ankary" - tłumaczy w rozmowie z PAP dodając, że przedstawiciele władz ZEA, Libanu, Iraku i Turcji zgodzili się podczas jego wizyty na współpracę w celu wspólnego rozwiązania problemu.
"Zatrzymaliśmy napływ (migrantów) i zrobiliśmy to nie poprzez dyplomatyczne demarche (oświadczenie lub wystąpienie w konkretnej sprawie - PAP) czy oświadczenia, ale w terenie, także ogłaszając, że umieścimy na czarnej liście linie lotnicze z krajów trzecich, które są częścią siatek przemytu ludzi. Wszystkie firmy, w przypadku których udowodniono udział w przemycie, zostaną umieszczone na czarnej liście. Jest to bardziej wiarygodne narzędzie niż abstrakcyjna deklaracja dyplomatyczna" - zaznaczył.
Jak mówi, do krajów pochodzenia i tranzytu migrantów udał się także z przesłaniem do ich rządów. "Przekazałem, że to jest ten moment, w którym Europa liczy na swoich przyjaciół. Zapytałem, czy chcą być z nami, czy może z ostatnim dyktatorem w Europie (Alaksandrem Łukaszenką - PAP). To było bardzo skuteczne" - powiedział.
Jak dodał, uzgodnił m.in. z władzami Iraku współpracę w organizacji lotów powrotnych migrantów, finansowanie tych połączeń, jak również pomoc w readmisji. Wśród migrantów przy wschodniej granicy UE są też Syryjczycy. Zaznaczył, że choć nie mógł być w Damaszku, to on sam i urzędnicy KE byli zaskoczeni tym, że syryjskie linie lotnicze Cham Wings zdecydowały się zawiesić loty z migrantami na Białoruś. "To zachęcający sygnał, który dowodzi, że również reżim w Damaszku wie, że są pewne granice tolerancji, których UE nie może zaakceptować" - powiedział.
W środę Schinas udaje się do Uzbekistanu, by rozmawiać o kwestiach migracyjnych. "Dlaczego? Po to, aby przekonywać, że nikt nie powinien skusić się na otwieranie alternatywnych tras migracji, kiedy teraz zamykamy inne. Mamy sygnały, że władze tego kraju są również gotowe na negocjacje. Musimy się tam udać, ponieważ może to być alternatywny hub (migracyjny - PAP)" - wskazał.
Schinas uważa, że dzięki wspólnym wysiłkom należy się spodziewać spadku napływu migrantów na Białoruś. "To już się dzieje. Nie będzie nowych przyjazdów na granicę, jednak musimy być uważni i monitorować tzw. alternatywne szlaki migracji. Zablokowaliśmy główne huby, ale musimy być ostrożni, bo sieci przemytnicze często próbują instrumentalizować migrację poprzez wykorzystanie innych kierunków. Stąd moja przyszła wizyta w Taszkencie" - zaznaczył.
Grecki komisarz odpiera zarzuty, że KE zareagowała na problem zbyt późno - w listopadzie, gdy kryzys migracyjny nabrał większych rozmiarów.
"Kiedy w lipcu miała miejsce pierwsza fala instrumentalizacji migrantów, nie było to przy granicy polskiej, tylko litewskiej. Natychmiast wysłaliśmy przedstawicieli Frontexu, 37 mln euro wsparcia, koordynowaliśmy pomoc humanitarną w terenie. Odwiedziliśmy teren przygraniczny. Rząd litewski był nam bardzo wdzięczny za skuteczne wsparcie, operacyjne, ale także symboliczne i polityczne. Kto twierdzi, że zaczęliśmy prace w listopadzie, a nie w lipcu, po prostu zapomina, co zrobiliśmy dotychczas. Byliśmy tam od początku" - wskazuje.
Wiceszef KE podkreśla, że UE potrzebuje obecnie systemowych rozwiązań w sprawie migracji. "W kwestii migracji UE musi działać bardziej jako architekt, a mniej jako strażak, który gasi pożary. Potrzeba zaangażowania się na miejscu na poziomie politycznym z krajami trzecimi w sprawie migracji to coś, co powinno być normą, a nie wyjątkiem" - podsumował Schinas.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.