Na granicy kambodżańsko-tajlandzkiej doszło w niedzielę do kolejnej wymiany ognia, mimo ogłoszonego dzień wcześniej zawieszenia broni. Uszkodzona została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO 900-letnia świątynia, w której pobliżu trwały walki.
Premier Kambodży Hun Sen w przemówieniu transmitowanym przez państwową telewizję wezwał do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w celu "zakończenia przemocy", której dopuszcza się Tajlandia.
Rzecznik tajlandzkiego rządu Panitan Wattanayagorn zapewnił, że to wojska kambodżańskie "rozpoczęły atak".
Starcia wybuchły w pobliżu spornego odcinka granicy, niedaleko XI-wiecznej świątyni Praeh Vihear, ok. 18.30 czasu lokalnego (12.30 czasu polskiego). Ostrzał trwał około trzech godzin. Wieczorem nadal dochodziło do sporadycznej wymiany ognia - podaje agencja Reutera.
Władze w Phnom Penh oskarżyły armię tajlandzką o zniszczenie fragmentu Praeh Vihear. "Zawaliło się skrzydło naszej świątyni" - poinformował przedstawiciel wojska, cytowany przez kambodżański rząd.
Do ostrzału doszło, mimo że wczesnym popołudniem w sobotę Tajlandia i Kambodża porozumiały się co do zawieszenia broni.
W walkach poprzedzających porozumienie, które miały miejsce w piątek i sobotę, zginęło co najmniej pięć osób, w tym dwóch żołnierzy kambodżańskich i jeden tajlandzki.
W okolicy świątyni od 2008 r. doszło już do kilku potyczek między wojskami Tajlandii i Kambodży. Obie strony zajęły pozycje wokół spornego wzgórza, na którym znajduje się świątynia.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ONZ świątynię przyznał w 1962 r. Kambodży, jednak nigdy w jasny sposób nie określono, do kogo należy teren wokół niej.
Do zaostrzenia sporu doszło, gdy Bangkok najpierw poparł, a następnie odrzucił propozycję Phnom Penh, by świątynię wpisać na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Napięcie między krajami wzrosło pod koniec grudnia, gdy aresztowano siedmiu Tajlandczyków, którzy weszli na sporne terytorium. Dwóch z nich, w tym były przywódca nacjonalistycznego i rojalistycznego ruchu "żółtych koszul", zostało we wtorek w Phnom Penh skazanych na karę więzienia za szpiegostwo.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.