Sprawa roszczeń do gruntów pod warszawskim Stadionem Narodowym jest wciąż aktualna - powiedziała PAP pełnomocniczka spadkobierców tego terenu Joanna Modzelewska. Zaprzeczyła, by chcieli oni zrzec się roszczeń, gdy jedna z ulic w stolicy będzie nosić imię ich rodziny.
W czwartek stołeczna "Gazeta Wyborcza" napisała, że Andrzej Chowańczak - prawnuk Arpada Chowańczaka, do którego przed II wojną światową należały m.in. grunty pod budowanym stadionem - zapowiedział, że zrezygnuje z roszczeń do tego terenu w zamian za upamiętnienie jego rodziny w nazwie jednej z warszawskich ulic. Jak oceniła Modzelewska, nie jest to wola rodziny Chowańczaków, a jej wypaczenie.
W udostępnionym PAP liście do prezydenta RP Bronisława Komorowskiego z lipca 2010 r. Chowańczak przypomniał, że jego antenat został wywłaszczony z terenu na praskim brzegu Wisły na mocy tzw. dekretu Bieruta. Zaznaczył, że na mocy wyroków sądowych budowa Stadionu Narodowego jest niezgodna z prawem i "jest w istocie naruszeniem praw człowieka".
Przypomniał też zasługi członków swojej rodziny dla Warszawy, m.in. jego dziadka Jana Daniela Chowańczaka, który organizował obronę Warszawy u boku prezydenta miasta Stefana Starzyńskiego, a podczas okupacji organizował tajne komplety i ukrywał ludzi ściganych przez gestapo, m.in. rodziny żydowskiego pochodzenia. Przed Powstaniem Warszawskim skupował on dla AK broń od skorumpowanych żołnierzy niemieckich wracających z frontu wschodniego. Z kolei ojciec Andrzeja Chowańczaka Stanisław walczył w czasie Powstania Warszawskiego w Pułku Baszta.
"W czasie mojego zeszłorocznego pobytu w Warszawie kilku polityków pytało mnie, dlaczego nie blokuję budowy stadionu. Chcieliby, bym w ten sposób wywołał międzynarodowy skandal. Odpowiadałem, że to nie byłoby godne pamięci moich przodków" - czytamy w dalszej części listu.
Pod koniec korespondencji Chowańczak napisał: "Rozumiem, że reprywatyzacja w dzisiejszych warunkach nie jest łatwa, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego poprzedni rząd nie wykonał ani jednego gestu wobec naszej rodziny. Przykładem mogłoby być nazwanie ulicy imieniem Dziadka i zaproszenie nas na jej otwarcie".
Jak oceniła Modzelewska, "z tej treści trudno jest wysnuć podobne wnioski jak te, które ukazały się w prasie".
Jesienią ub.r. Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że nie zaskarży wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który w sierpniu 2010 r. przyznał rację spadkobiercom. Dyrektor departamentu orzecznictwa MI Szymon Jackowski poinformował wówczas, że minister ponownie rozpatrzy wniosek spadkobierców o stwierdzenie nieważności powojennej decyzji o odmowie przyznania dotychczasowym właścicielom czasowej własności ich terenu.
Pod koniec stycznia br. Jackowki poinformował PAP, że MI podjęło działania "w celu ustalenia planu zagospodarowania przestrzennego obejmującego przedmiotową nieruchomość w dacie wydania decyzji dekretowych". Departament orzecznictwa MI stara się też ustalić, w oparciu o jakie plany bądź decyzje w 1954 r. rozpoczęta została budowa Stadionu X-lecia.
Minister infrastruktury rozpatrywał tę sprawę w 2009 r. i nie zgodził się na unieważnienie orzeczeń Rady Narodowej z maja 1954 r. Rada uznała wówczas, że korzystania z tego gruntu przez dotychczasowych właścicieli nie da się pogodzić z jego przeznaczeniem, określonym w planie zagospodarowania przestrzennego.
Odmawiając unieważnienia tej decyzji, minister uznał m.in., że teren ten od 1931 r. konsekwentnie był przeznaczony pod użyteczność publiczną. W takim wypadku - na mocy dekretu warszawskiego z 1945 r. - gmina mogła oddalić wniosek dotychczasowych właścicieli o przyznanie im prawa wieczystej dzierżawy. Minister powołał się przy tym na plan z 1931 r., w którym teren ten został przeznaczony pod parki, a także na plan miasta z 1939 r., gdzie został on opisany jako tereny wystawowe.
Odmowa przyznania prawa wieczystej dzierżawy gruntu była dopuszczalna, w przypadku gdy organ orzekający ustalił jego przeznaczenie na podstawie obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego. Teren pod Stadionem Narodowym był objęty planem uchwalonym w 1937 r., jednak ministerstwu nie udało się go odnaleźć. W ocenie sądu minister nie podjął w tym celu wszelkich możliwych kroków. Sąd wskazał, że plan ten był prezentowany m.in. w 2002 r. podczas wystawy organizowanej przez SARP i Archiwum Państwowe.
Spór toczy się o teren o powierzchni ok. 10 ha. Sprawa trwa od 2004 r. - wówczas w wydziale ds. dekretowych stołecznego ratusza zostało złożone ostrzeżenie, że do gruntu pod ówczesnym Stadionem X-lecia istnieją roszczenia.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.