Reklama

Między prawdą a wyobrażeniem

Tunezyjska policja ujęła zabójcę polskiego salezjanina ks. Marka Rybińskiego. Podobno okazał się nim stolarz pracujący w tej samej szkole, co śp. ks. Marek.

Reklama

Czy zabójstwo ks. Rybińskiego to był, jak podawano w pierwszych informacjach, „mord rytualny”? Czy ks. Marek jest ofiarą prześladowań chrześcijan, męczennikiem? Oddał życie za wiarę czy stał się ofiarą bandyckiego napadu? Nie wiem. I moim zdaniem to w całej tej historii nie jest najważniejsze.

Dla mnie o wiele ważniejsze jest to, co ks. Marek mówił i pisał na temat swojej misji w Tunezji. W portalu Wiara.pl można poczytać jego teksty, pełne nie tylko humoru, dystansu do siebie, radości życia, ale również autentycznej, wyczuwalnej od pierwszej chwili miłości do tych ludzi, wśród których przyszło mu żyć i pracować. Nie budował barier między sobą a nimi. Nie krył radości z ostatnich wydarzeń, jakie miały miejsce w Tunezji, a jak się okazało, były zaczynem czegoś znacznie większego, obejmującego cały region. Był dumny, że w tym konkretnym momencie dziejów znalazł się w tym miejscu. Pisał: „Jestem naocznym świadkiem tego co się działo i dzieje w Tunezji. I mimo bólu, który dotyka tę ziemię, jestem zachwycony, bo jestem w centrum tworzącej się historii narodu. Jestem dumny nie tyle z tego, że znajduję się  w sercu wydarzeń, ale jestem dumny z ludzi, którzy mają na te wydarzenia tak ogromny wpływ. Patrzę niepewny w przyszłość. Jak pokierują swoimi losami? Czy nie stracą tego wszystkiego za co zapłacili tak wysoką cenę? Czekam na jutro z nadzieją. Życzę Tunezyjczykom powodzenia”.

W Internecie można obejrzeć film, w którym ks. Marek opowiada, że pod wpływem tego co dowiadywał się od innych, wybierał się do Tunezji, jak na wojnę. Mówi o kompletnym nieprzystawaniu budowanych pod wpływem innych wyobrażeń z prawdą, którą zastał na miejscu. „Moja obecność tu to przywilej darmo dany, z którego korzystam. Jestem powołany do bycia z tymi ludźmi, w tym właśnie momencie” - pisał zaledwie miesiąc temu.

„Czekał na jutro”, a dziś nie żyje. To oczekiwane „jutro” przyniosło mu śmierć. Zginął zabity przez Tunezyjczyka. Paradoks? Chichot dziejów? Szatańska sztuczka? Dlaczego to właśnie on, tak otwarty i kochający tych ludzi, zginął z ręki kogoś z nich? Jak to przyjąć do wiadomości i zrozumieć? Jak to połączyć jedno z drugim?

Tu trzeba wiary, dużo wiary. Po to, aby bez buntu przyjąć. Bo zrozumieć chyba się w naszych ludzkich kategoriach, nawet przy ogromnej wierze, nie da. Zresztą, czy trzeba rozumieć, aby przyjąć? Aby wypowiedzieć słowa „Bóg tak chciał” nie na zasadzie banalnej formuły, przypominającej lekceważące machnięcie ręką, ale aby przyznać, że w planie Bożym nie tylko obecność ks. Marka, ale także jego śmierć na tunezyjskiej ziemi z rąk jednego z tych, o których tak pięknie i z taką miłością mówił i pisał, ma sens. Że nie jest dziejową pomyłką, lecz czymś, co przyniesie owoc. Na przykład w postaci zmniejszenia rozziewu pomiędzy prawdą a wyobrażeniem o bardzo wielu sprawach, także tych, dotyczących kwestii religii, wiary, Kościoła.

Historia ks. Marka pozwala inaczej, spokojniej i z dystansem spojrzeć także na nasze polskie rozbieżności w tych kwestiach. Na przykład na przepaść między prawdą a wyobrażeniami budowanymi w oparciu o to, czego o Kościele można się dowiedzieć nie tylko z mediów, ale ze zwykłych rozmów z sąsiadem albo kolegą z pracy...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
wiecej »