W malowniczej miejscowości Artena na południe od Rzymu, zamieszkanej przez ok. tysiąca mieszkańców, jest 12 km zaułków niedostępnych dla samochodów. Usługi dla ludności zapewnia specjalna "drużyna" zwierząt.
Do historycznego centrum miasteczka nie można dostać się autem. Domy wybudowane są ciasno w labiryncie wąskich uliczek. "Tutaj chodzi się wyłącznie piechotą, a usługi dla mieszkańców - od dostawy zakupów po selektywną zbiórkę odpadów - świadczą... muły" - pisze Paola D’Amico w "Corriere della Sera", największym mediolańskim dzienniku. "Miejscowi wykorzystują je do transportu wszystkiego, co potrzebne im do życia. Wczesnym rankiem drużyna złożona z czterech mułów przemierza zaułki. Nie mają dzwonków, żeby nie budzić tych, którzy jeszcze śpią, a opiekun nawołuje je po imieniu. Świetnie zna ich charakter i przyzwyczajenia. Pracują razem, a więź, która ich łączy, jest silna i emocjonalna" - opisuje dziennikarka. Każde zwierzę dźwiga niemal
Artena jest zbudowana na północnym zboczu gór Lepini,
Wiele dla tego układu - jak opisuje CdS - zrobił Giovanni Vasanzio, który rozrysował futurystyczny, jak na tamte czasy, plan urbanistyczny z koncentrycznymi ulicami połączonymi alejkami. To właśnie jemu papież Paweł V powierzył odbudowę miasteczka po tym, jak jego poprzednik Paweł IV w 1557 r. zdecydował, że Artena "powinna zostać spalona, zrównana z ziemią, zaorana i posypana solą, ponieważ była jaskinią zdrajców". Wszystko dlatego, że jej właścicielami był ród Colonnów, wrogów papiestwa i sojuszników Hiszpanii.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.