- Jan Paweł II nie bał się odkrywać współczesnej cywilizacji i chętnie korzystał z jej zdobyczy. Jednocześnie był człowiekiem, który tęsknił do kontemplacji, do przebywania z Bogiem, bo wiedział, że właśnie tam jest źródło naszego człowieczeństwa – mówi abp Józef Michalik w rozmowie z Beatą Zajączkowską.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski zaznacza, że beatyfikacja Jana Pawła II powinna być przebudzeniem sumień i zaproszeniem do wierności zasadom. - Być naśladowcą Jana Pawła II – dodaje abp Michalik - to mówić o tym, co niepopularne. Mówić o powołaniu człowieka do Zbawienia, o godności Polaka, o zdrowym, ofiarnym patriotyzmie, o wierności etyce w sprawie poczętego życia, o kwestii społecznej uczciwości.
Beata Zajączkowska: Co według Księdza Arcybiskupa ta beatyfikacja powinna dać Polakom? Jaki powinien być jej owoc?
Abp Józef Michalik: Ta beatyfikacja jest potwierdzeniem, że w dzisiejszych czasach świętość jest możliwa i że świętość to pełny rozwój człowieczeństwa. To potwierdzenie zarazem tego, co wiele razy przypominał nam Jan Paweł II, że człowiek jest drogą Kościoła, że rozwijanie naszego człowieczeństwa jest rzeczą zawsze ważną, wysiłkiem, który nigdy nie idzie na marne. Ten rozwój zakłada bowiem zarówno kontakt z ludźmi, jak ze światem i z Bogiem. To przypomnienie, że łaska potrzebuje natury i że jej się nie boi; że wcielenie Syna Bożego jest podniesieniem do szczytów możliwości rozwoju człowieczeństwa. Jan Paweł II dlatego jest tak bardzo bliski ludziom, ponieważ był on człowiekiem przez wielkie „C”. To znaczy świadomym tego, skąd wypływa jego siła, moc i mądrość. Nie bał się ludzi, nie bał się postępu, ani tym bardziej rozwoju nowoczesnej myśli. Był rozkochany w filozofii i nawet w czasie choroby chętnie podejmował tematy filozoficzne. Nie bał się odkrywać współczesnej cywilizacji i chętnie korzystał z jej zdobyczy, ale jednocześnie był człowiekiem, który tęsknił do kontemplacji, do przebywania z Panem Bogiem, bo wiedział, że właśnie tam jest źródło naszego człowieczeństwa. Jana Pawła II mówi, że i dzisiaj warto być człowiekiem zawierzenia Bogu, a zarazem człowiekiem otwartym, żyjącym według zasad, które mamy wpisane w nasze serca.
Czy nie wypracowujemy w ten sposób tylko kolejnych haseł, które nie przekładają się na konkret życia?
- Nie obawiam się tego. Człowiek zawsze pozostanie wolny, ale może wartość pewnych wyborów, ten zryw konkretnego człowieka choćby tylko przez jedną chwilę, posłuży mu do zbudowania sieci moralnej, etycznej. Sieci, na której się oprze, która pozwoli mu wrócić do pierwotnej gorliwości, do wierności sumieniu, do szlachetności. Może sprawi, że wykrzesze z siebie życzliwość do drugiego człowieka, miłość do nieprzyjaciół, przebaczenie… To jest tak bardzo czytelne w życiu Jezusa. Ukazało się także w życiu Jana Pawła II. Przecież zamachowcowi przebaczył natychmiast. Pierwszą jego myślą po odzyskaniu przytomności było: „Przebaczam temu, który do mnie strzelał”. To jest przecież znana nam z Ewangelii reakcja Jezusa wobec tych, którzy Go krzyżowali.
Pojawiły się m. in. takie komentarze, że po beatyfikacji Jan Paweł II trafi wyłącznie do panteonu wielkich Polaków. Czyli, że stanie się dla nas bardziej odległy, taki „posągowaty”…
- Nie zgadzam się z tym zupełnie. Przecież mówi się, że był to wręcz „papież populista”, trafiający do ludzi różnych opcji. Pamiętam jedno z pierwszych spotkań młodzieży, które organizowaliśmy w Rzymie. Przyszło na nie ponad 200 tys. młodych. Byłem ciekawy, skąd się bierze ten magnes, dlaczego oni przyszli? Po co? Czego oczekują? Przecież Papież mówił w pięciu językach, czyli trzeba długie chwile czekać na język, w którym się w końcu coś zrozumie. A oni przyszli i byli. Jak ich spytałem o motywację odpowiedzieli mi: „Proszę księdza, on mówi bardzo prosto, stawia wymagania, które nam ciężko spełnić, ale my wiemy, jak powinno być”. I to jest ta szczerość młodego człowieka, który wie po co przyszedł i który nie boi się prawdy. Jeśli prawdę mówi się nie po to, by kogoś upokorzyć, czy przekreślić, ale z miłością: „Słuchaj, masz przed sobą dwie drogi. Warto iść tą, spróbuj, bo to jest twoja właściwa droga, nawet jeśli to kosztuje”, to takie słowa trafiają. W człowieku coś zostaje.
Dni odchodzenia Jana Pawła II i pogrzebu był to czas niesamowitej solidarności i jedności. Co teraz z tego pozostało w polskim społeczeństwie?
- Tęsknota, żeby się to przełożyło na język codzienny, bo ten tydzień pokazał, że to jest możliwe. Powtórzyli to Polacy w ubiegłym roku po tragicznych wydarzeniach w Smoleńsku. I myślę, że to przełożenie na konkret codziennego życia jest możliwe. Trzeba tylko, byśmy uwierzyli, że większa jest wartość w ugodzie, w pokoju, w przebaczeniu, w wierności prawdzie, niż w manipulacji, czy wykorzystywaniu tego rodzaju wydarzeń do własnych interesów. Potrzeba właśnie tej szczerości. W takich granicznych sytuacjach człowiek wydobywa z siebie to, co dobre i piękne. Uważam, że to jest dowód głosu Bożego, obecności sumienia danego nam przez Boga w każdym człowieku.
Beatyfikacja Jana Pawła II przypada w czasie dla Polski trudnym. Przeżywamy kryzys instytucji państwa, pewien kryzys tożsamości narodowej, mówi się nawet o podziałach istniejących w Kościele. Beatyfikacja nastąpi miesiąc po obchodach pierwszej rocznicy tragedii smoleńskiej. Czy może być ona takim zaczynem ku solidarności, ku temu, by być razem, żeby jednoczyć, a nie dzielić?
- Pewnie takie wstrząsy, jak burza, są potrzebne w naturze. Jednak ten twórczy, stały wzrost jest powolny. Myślę, że trzeba nawiązywać do tych wydarzeń pokazujących, że pewne pozytywne postawy są możliwe. Odwołując się do tego trzeba jednocześnie próbować wyszukiwać drogi i potwierdzać tę prawdę szarego dnia o uczciwości, o wierności prawdzie, o gotowości do przebaczenia, o obecności Pana Boga w naszym życiu, o prawie Boga do obecności w życiu społecznym, w etyce, w wychowaniu, w prawodawstwie. Bez tego cofamy się. I przyłóżmy teraz te wartości do osoby Jana Pawła II. On zyskiwał nie przez to, że schlebiał światu, ale przez to, że był wierny sobie. Był wierny temu, w co wierzył, chociażby gdy mówił o obronie życia poczętego. On nie mógł inaczej. Musiał pozostawać wierny temu, w co wierzył. I zaczął nie, jako papież, ale już w komunistycznej Polsce, gdy ludzi zamykano do więzienia, nie zatwierdzano doktoratów, habilitacji. A on wraz z grupą innych ludzi mówił prawdę i ratował prawdę. Podobnie dzisiaj: być naśladowcą Jana Pawła II, to mówić o tym, co niepopularne. Mówić o powołaniu człowieka do Zbawienia, mówić o godności Polaka, o zdrowym, ofiarnym patriotyzmie, o wierności etyce w sprawie poczętego życia, w sprawie eutanazji, w sprawie in vitro, także o kwestii społecznej uczciwości. Myślę, że trzeba stworzyć sobie taką siatkę fundamentalnych prawd, które są dzisiaj trudne i którym zechcemy być wierni, każdy z nas. Wierni mimo trudności w relacjach sąsiedzkich, parlamentarnych czy międzypartyjnych. Gdziekolwiek jesteśmy, żebyśmy zachowali wierność tym podstawowych wartościom. Myślę, że to jest główne przesłanie płynące z całego życia i z wielkości Jana Pawła II.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.