W niedzielnym „katolickim” okienku w TVP ostatnio dyskutowano na temat tego, czy farmaceuta powinien mieć możliwość odmowy sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Chodziło oczywiście (oczywiście?) o farmaceutę, który jest katolikiem, czy, jak woleliby mówić i pisać niektórzy, „katolickiego farmaceutę”.
Wydawać by się mogło, że całkiem sensowny temat i jak najbardziej na miejscu. A jednak nie wytrzymałem i na jednym z portali społecznościowych (podobno teraz jest zakaz wymieniania jego nazwy, tylko jeszcze nie ustaliłem, przez kogo wydany i kogo obowiązuje), napisałem z irytacją, że to dyskusja oderwana od życia. Mało tego, moim zdaniem poruszanie w ten sposób tematu sprzedaży środków antykoncepcyjnych nie tylko nie przynosi pożytku, ale wręcz szkodzi i fałszuje jego obraz w mediach, a w konsekwencji w ludzkich rozumach.
Dlaczego się rzucam, jak wesz na grzebieniu? Ponieważ problem odmowy sprzedaży środków antykoncepcyjnych wbrew sumieniu nie dotyczy przecież tylko aptekarzy. Dotyczy według mnie w tym samym, a może i większym stopniu, na przykład kasjerek w hipermarketach, supermarketach, stacjach benzynowych. Większość z nich nie tylko nie ma możliwości w oparciu o klauzulę sumienia odmówić sprzedawania środków antykoncepcyjnych, ale na dodatek całymi godzinami muszą na nie patrzeć, bo zwykle są umieszczone przy kasie tak, aby były dobrze wyeksponowane.
Jak znam życie, znaczna część czytających ten komentarz już zdążyła się zdenerwować i w myślach wytknąć mi, że w aptekach sprzedaje się nie tylko prezerwatywy, którymi zasypane są kasy sklepów odwiedzanych tłumnie każdego dnia przez miliony ludzi. Zresztą w czasie owego niedzielnego programy telewizyjnego pojawiło się, to czego najbardziej się w takich sytuacjach obawiam. Pojawił się argument, że farmaceuci powinni mieć prawo odmowy, bo przecież część tych środków sprzedawanych w aptekach ma charakter wczesnoporonny. No i katastrofa! W ten sposób nie tylko nie posuwa się naprzód rozwiązania trudnej sprawy, ale pogłębia się i tak spore zamieszanie. Przecież jeśli są wczesnoporonne, to nie są środkami antykoncepcyjnymi, lecz aborcyjnymi. I jako takie w zgodzie z obowiązującym w Polsce prawem - na mój prosty chłopski rozum - w ogóle nie powinny się znajdować w sprzedaży.
Efekt takich dialogów, jak ten w niedzielę przed kamerami TVP, niejednokrotnie polega na tym, że w świadomości ludzi utrwala się przekonanie, iż są „bardzo złe” i „mniej złe” środki antykoncepcyjne. A w domyśle, że te „mniej złe” Kościół jeśli nie oficjalnie dopuszcza, to przynajmniej toleruje.
Staram się być na bieżąco i przyznam, że według mojej wiedzy, Kościół katolicki nadal uważa wszelką antykoncepcję za poważne zło. Niezależnie, czy cały proceder odbywa się na drodze mechanicznej czy chemicznej albo jeszcze innej.
Niestety, zauważyłem, że ludzie Kościoła (nie tylko w Polsce) łatwo dają się nabrać na pewien rodzaj manipulacji, polegający na uszczegółowieniu problemu. Nie zdają sobie sprawy, że to bardzo skuteczna metoda na rozmycie problemu i zafałszowanie jego znaczenia. Skupianie się – zwłaszcza przy kwestiach fundamentalnych, takich jak stanowisko Kościoła katolickiego wobec antykoncepcji - na szczegółach, fragmentach, wyrywkach, powoduje, że traci się z oczu całość sprawy, że gubi się gdzieś rzeczywista ranga i znaczenie całej kwestii. W ludzkie rozumy zapada, na przykład, przekonanie, że to tylko „katoliccy farmaceuci” mają jakąś fobię w związku ze środkami antykoncepcyjnymi. A przecież w hipermarketach prezerwatywy wystawia się przy kasach obok cukierków i rozpuszczalnej gumy do żucia dla dzieci. I nikomu to nie przeszkadza...
Mnie przeszkadza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.