Premier w sobotę po południu przyjechał do kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie od rana trwa akcja ratownicza po wstrząsie i wypływie metanu. Poszukiwanych jest 10 górników. W środę szef rządu był natomiast w pobliskich Pawłowicach, gdzie tamtego dnia w kopalni Pniówek doszło do wybuchów metanu. Dotąd potwierdzono śmierć pięciu ofiar tamtej katastrofy – 4 osoby zginęły w kopalni, 1 zmarła w szpitalu, sześć osób jest w szpitalu w ciężkim stanie, siedem jest poszukiwanych. Obie kopalnie należą do Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW).
Wszystkie procedury, sytuacja, jaka wydarzyła się w kopalniach Pniówek i Zofiówka, będą bardzo skrupulatnie sprawdzone - zapowiedział Mateusz Morawiecki. Na popołudniowym briefingu przed kopalnią Zofiówka premier relacjonował, że ratownikom do poszukiwanych po wstrząsie 10 pracowników zostało jeszcze ponad 300 metrów. "Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby do górników dotrzeć. (…) Cały czas mamy nadzieję, że ratownicy idą po swoich żywych kolegów” – podkreślił.
"Wszystkie te procedury, a także cała sytuacja, która wydarzyła się w kopalni Pniówek i w Zofiówce, zostanie bardzo skrupulatnie sprawdzone” – zapowiedział szef rządu. „Zobaczymy, czy jest to działanie wyłącznie sił natury, czy też były popełnione jakiekolwiek błędy i te wnioski bardzo szybko zostaną wyciągnięte" - dodał.
Mateusz Morawiecki zapewnił, że w kwestię wyjaśniania zdarzeń zostali zaangażowani najlepsi specjaliści. Dodał, że z kilkoma z nich już rozmawiał. "Jestem przekonany, że wkrótce będziemy wiedzieli, czy to siły natury (doprowadziły do zdarzeń w obu kopalniach - PAP), czy nastąpiły jakieś błędy ludzkie" - podsumował.
Premier przed Zofiówkę powtórzył też wcześniejszą deklarację, że państwo polskie nie zostawi rodzin ofiar katastrofy w Pniówku samych sobie. Jak podkreślił, polecił już, aby „przekazać im odpowiednie wsparcie finansowe o charakterze ciągłym”. Wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik dodał, że wydał dyspozycje przedstawicielom JSW, aby zorientowali się w sytuacji rodzinnej bliskich ofiar i dołożyli starań, aby jak najbardziej im ulżyć.
Pyzik przypomniał też, że zarówno wypadek w Pniówku, jak i zdarzenie w Zofiówce zbada m.in. specjalna komisja Wyższego Urzędu Górniczego. „Efektem tej pracy będą raporty ze szczegółowym uwzględnieniem wszystkich aspektów tych wydarzeń, łącznie ze sprawdzeniem, czy zadbano o wszystkie procedury” – wskazał.
„W górnictwie, aby wykonać pewne działania, muszą być stosowane określone procedury. W związku z tym teoretycznie przy dzisiejszym stanie naszej wiedzy, naszego postępu cywilizacyjnego, takie rzeczy, jak to, co zdarzyło się nad ranem, jak i to, co zdarzyło się w Pniówku, mogą się zdarzyć, ale to są już przypadku losowe, wynikające z działania górotworu, a niekoniecznie człowieka” – powiedział wiceszef MAP.
W konferencji uczestniczył też wiceprezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej ds. technicznych i operacyjnych Edward Paździorko, który doprecyzował, że akcję ratowniczą prowadzi 12 zastępów, z czego trzy zastępy pracują "w polu". "Jeden pracuje bezpośrednio w wyrobisku powiedzmy ślepym, który jest przewietrzany wentylatorami. Te wentylatory ani na minutę nie były wyłączone. One cały czas pracują" - podkreślił.
Przepisy przewidują metody wyjaśniania przebiegu i przyczyn katastrof górniczych. Formalne śledztwo wszczyna odpowiednia miejscowo prokuratura, natomiast prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołuje w takich przypadkach komisję z udziałem specjalistów różnych dziedzin, z której dokumentacji i ustaleń korzysta następnie prokuratura.
Tak było też w przypadku środowych wybuchów metanu w kopalni Pniówek. Jeszcze w środę śledztwo w sprawie tej katastrofy wszczęła gliwicka prokuratura. Postępowanie podjęto pod kątem art. 163 i 220 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci wybuchu, które skutkowało śmiercią oraz niedopełnieniu obowiązków w zakresie bhp i narażeniu w ten sposób pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Na miejscu, w kopalni Pniówek, dotąd wykonywano czynności pod nadzorem prokuratora, m.in. zabezpieczanie dokumentacji, choć prace te były warunkowane trwającą akcją ratunkową.
W piątek natomiast komisję do zbadania przyczyn i okoliczności wybuchu metanu oraz wypadku zbiorowego, zaistniałych w środę w kopalni Pniówek, powołał prezes Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) Adam Mirek. Komisja ta będzie pracowała pod przewodnictwem wiceprezesa WUG Krzysztofa Króla.
W jej skład weszli eksperci, specjaliści i naukowcy m.in. z: Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Uniwersytetu Śląskiego, Głównego Instytutu Górnictwa, Instytutu Mechaniki Górotworu PAN, Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego SA., Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego – KGHM Polska Miedź oraz Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach.
Do głównych zadań Komisji będą należały: analiza przyczyn, przebiegu oraz rejonu objętego skutkami wybuchu metanu oraz wypadku zbiorowego, ocena akcji ratowniczej, ocena działań przedsiębiorcy i kierownika ruchu zakładu górniczego dla zwalczania zagrożenia metanowego w rejonie miejsca zdarzenia oraz ocena możliwości dalszego prowadzenia ruchu zakładu górniczego w tym rejonie.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.