Policja użyła w niedzielę gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych, by zmusić uczestników antyrządowych protestów do opuszczenia obozowiska w centrum stolicy Bahrajnu - Manamie - oraz do odblokowania autostrady prowadzącej do dzielnicy finansowej.
Według świadków, siły bezpieczeństwa otoczyły obozowisko na Placu Perłowym w Manamie. Użyto gazu łzawiącego i gumowych kul. Następnie policja wycofała się.
Demonstrujący, którzy domagają się reform politycznych, utworzyli także ludzki łańcuch i porozbijali namioty przy wjeździe do dzielnicy finansowej, wywołując chaos komunikacyjny w porannych godzinach szczytu. Utworzyły się wielokilometrowe korki, a policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych przeciwko uczestnikom protestu.
Ministerstwo spraw wewnętrznych podało w komunikacie, że podczas operacji "ponownego otwarcia" autostrady "za pomocą gazu łzawiącego" rozpędzono ok. 350 osób. Rannych zostało 14 policjantów.
W oświadczeniu nie wspomniano o wydarzeniach na Placu Perłowym, gdzie w lutym cztery osoby poniosły śmierć w następstwie szturmu sił bezpieczeństwa.
Protesty w Bahrajnie rozpoczęły się 14 lutego. Opozycja domaga się przekształcenia kraju w rzeczywistą monarchię konstytucyjną, zapewniającą obywatelom większy wpływ na rządzenie. Opozycja chce też, by rodzina królewska zrezygnowała z uprawnień do stanowienia prawa i obsadzania wszelkich stanowisk politycznych, a także zajęła się kwestią dyskryminacji szyitów, stanowiących ok. 70 proc. ludności, przez rządzącą mniejszość sunnicką.
Maleńki Bahrajn ma strategiczne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, gdyż stacjonuje tam V Flota USA odpowiedzialna za bezpieczeństwo w newralgicznym rejonie Zatoki Perskiej.
"Sejm przypomina ich jako żywe postaci reprezentujące wolną Polskę".
Kraj pogrążony jest w kryzysie humanitarnym o oszałamiających rozmiarach.
Chiny pokazują w ten sposób, że Afryka jest dla nich ważnym partnerem.