Trudno mówić o dialogu w Kościele w Polsce, bo mamy raczej monolog: są pasterze i są owieczki - ocenia prof. Andrzej Zoll. Jednocześnie b. prezes Trybunału Konstytucyjnego i b. Rzecznik Praw Obywatelskich wyraża nadzieję, że synod o synodalności przyczyni się do poważnych zmian we wspólnocie Kościoła w naszym kraju.
Czy daje się tu wyróżnić jakieś odmienne fazy czy też sposób obecności Kościoła w życiu publicznym po 1989 roku traktuje Pan jednolicie?
Zdecydowanie nie był to jeden proces i można na to wskazać. Jako uczestnik obrad Okrągłego Stołu doskonale wiem, że Kościół odegrał tam bardzo wielką rolę, by wspomnieć osoby biskupów Alojzego Orszulika czy Bronisława Dąbrowskiego. Kościół był bardzo zaangażowany i wydatnie pomógł w procesie polskiej transformacji, zapoczątkowanej w 1989 roku. Ale później, jak wspomniałem, doszło do zbliżenia ołtarza i tronu, co nie było od początku widoczne.
Proszę zwrócić uwagę, że bardzo zmieniały się opcje: ten tron przechodził z rąk do rąk, to nie zawsze rządziła prawica katolicka czy chrześcijańska, bo na początku była to bardzo zróżnicowana mieszanka. Mieliśmy przecież i taki Sejm, w którym działało 30 klubów i kół poselskich. Były też okresy rządów wyraźnie lewicowych, kiedy to - co oceniam pozytywnie - trudno byłoby mówić o jakimś silnym antagonizmie pomiędzy władzą a Kościołem. Nawet jeśli władza była w rękach postkomunistów (choć to określenie uważam za nietrafne).
Wobec tego, patrząc z punktu widzenia misji Kościoła, za czasów której formacji rządzącej Kościół, jako siła duchowa, tracił najwięcej?
Za obecnej. Nie mam co do tego żadnej wątpliwości. I to zaczęło się to w 2005 roku, przez dwa lata które miało wtedy PiS. Wspomniałbym też o działalności ośrodka z Torunia, który również bardzo źle się zapisał. Oczywiście, nie można tego ocenić jednolicie, bo działalność Radia Maryja dla wielu ludzi ma bardzo pozytywne znaczenie, i ja to rozumiem. Ale kwestie materialne, które tam powstały, te ułatwienia, także nawet prawne (a często pozaprawne), które odnoszą się do księdza dyrektora są czymś, co rzuca się w oczy. Wiele osób usprawiedliwia swoje negatywne nastawienie do Kościoła właśnie tego typu działalnością.
Okres władzy PiS-u jest tu dla mnie zupełnie jednoznaczny: to jest ten czas, w którym dochodzi oddzielenia znacznej części społeczeństwa od Kościoła. Były przecież takie zdarzenia w naszym życiu społecznym, prawnym, gdzie dotykały one podstawowej kwestii w relacji Kościół-państwo. Mam tu na myśli sprawy dotyczące aborcji. W 1997 roku, kiedy Trybunał Konstytucyjny wydawał orzeczenie w tej sprawie, byłem przewodniczącym składu sędziowskiego. W swoim orzeczeniu w roku 2020 Trybunał powołał się na nasz werdykt i można byłoby powiedzieć, że my szliśmy w tym samym kierunku. Otóż - nie w tym samym. Dlatego, że nasz wyrok opierał się na przeświadczeniu o konieczności odróżnienia spraw prawnych od kwestii moralnych. Wychodziliśmy z założenia, że na danym terenie musi obowiązywać tylko jeden porządek prawny, a skoro jesteśmy społeczeństwem pluralistycznym, obowiązują różne porządki moralne. Tego się nie da uniknąć, i tego nie trzeba unikać. Jeżeli bowiem doprowadzimy do tego, że prawo będzie identyczne z moralnością uznawaną przez większość społeczeństwa, to mamy fundamentalizm, co doprowadza w końcu do przekreślenia demokracji.
I my to bardzo mocno podkreśliliśmy: nasze orzeczenie o niekonstytucyjności ustawy dopuszczającej przerwanie ciąży z powodu sytuacji socjalnej, dotyczy tylko sfery prawnej, w ogóle zaś nie dotyka sfery moralnej. To jest zupełnie inna płaszczyzna.
W naszym orzeczeniu powiedzieliśmy także, że życie traktujemy jako dobro chronione od chwili poczęcia, ale nie znaczy to, że ta ochrona jest jednakowa w całym okresie rozwoju. Stwierdzaliśmy zatem, że dobro, które koliduje z życiem płodu może mieć wartość większą. Mieliśmy tu na myśli życie matki. Ale powiedzieliśmy jedno: nie można sytuacji socjalnej stawiać wyżej od życia.
Tymczasem w orzeczeniu z 2020 roku nie dokonano wyważenia sytuacji kobiety i ochrony życia dziecka. I to, jak uważam, stało się powodem tego ostrego konfliktu. W 1997 roku czegoś podobnego jednak nie przeżywaliśmy. Owszem, dostawałem jakieś listy z pogróżkami, ale nie dochodziło do protestów. Tym razem one były, a zostały według mnie wywołane właśnie nierozważeniem sprawy kobiety. Proszę zobaczyć, ile zła dla Kościoła to orzeczenie wywołało.
Bo potraktowano Kościół jako sojusznika władzy, w dodatku z nią “dogadanego” w celu osiągnięcia przez tę władzę konkretnego celu politycznego.
Kościół ma chronić życie, ale na płaszczyźnie moralnej, natomiast prawo musi uwzględniać również zdanie mniejszości. Można powiedzieć tak: mamy granice, prawo musi chronić życie od poczęcia. Ale, podobnie jak w innych sprawach, mamy tak zwane kontratypy, to znaczy okoliczności, które wyłączają bezprawność czynu ze względu na konflikt dóbr. I to właśnie zachodzi w tej sytuacji, czego w ogóle nie wzięto pod uwagę.
Są takie błędy, popełnione w okresie władzy PiS-u, które powodują odchodzenie od Kościoła, zwłaszcza po tej
stronie, która nie jest tej władzy zadowolona. W tym obozie odejść jest chyba najwięcej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.