Prof. A. Zoll: W Kościele potrzebna jest rozmowa - także z tymi, którzy od niego odeszli

Trudno mówić o dialogu w Kościele w Polsce, bo mamy raczej monolog: są pasterze i są owieczki - ocenia prof. Andrzej Zoll. Jednocześnie b. prezes Trybunału Konstytucyjnego i b. Rzecznik Praw Obywatelskich wyraża nadzieję, że synod o synodalności przyczyni się do poważnych zmian we wspólnocie Kościoła w naszym kraju.

Tak Pan to dziś ocenia?

Z dzisiejszej perspektywy - tak. Bo wtedy to stanowisko mnie zszokowało. Biskupa Pieronka niezwykle zresztą ceniłem i wspominam go jak najlepiej. Dzisiaj rozumiem, co wtedy chciał mi powiedzieć. Bo, proszę zwrócić uwagę, to spowodowało “rozgrzeszenie” Kościoła od nauczania młodzieży. To znaczy, Kościół został “oderwany” od prowadzenia katechezy w kościele, w parafii, w salce parafialnej. A to była pewna łączność tych młodych ludzi z Kościołem.

Dzisiaj coraz mniej osób uczestniczy w lekcjach religii, często prowadzonych zresztą na bardzo niskim poziomie. Myślę, że to jest też ten moment, w którym nie jest przekazywana w ogóle znajomość zasad wiary i nie dociera do młodzieży. Trudno później wymagać od nich, aby byli aktywnymi uczestnikami misji Kościoła.

Jestem pewien, że podobne uwagi wybrzmiały podczas synodalnych spotkań w niejednej polskiej parafii. Może więc synod odnowi oblicze nauczania religii w Polsce? Wierzy Pan w to?

Wierzę. Trzeba te tematy poruszać. Bo mam wrażenie, że sprawę nauczania religii po prostu “odfajkowano”.

Może więc synod przyczyni się do dokonania bilansu tych kilkudziesięciu lat ponownej obecności religii w szkole, z w wypunktowaniem plusów i minusów i wypracowaniu najlepszego modelu na przyszłość?

Tego bym oczekiwał, bo upieranie się ze strony Kościoła, by religia pozostała w szkole doprowadza do negatywnej postawy ze strony młodych ludzi. A jeszcze przy dzisiejszym ministrze, który, moim zdaniem, robi wielka krzywdę Kościołowi, właśnie poprzez zmuszanie do pewnego trybu nauczania (nie tylko jeśli chodzi o religię ale także inne przedmioty), to jest coś, co spowoduje jeszcze większy odpływ młodzieży od chodzenia na religię.

Bardzo bym chciał, aby kształcenie od strony wiary, było jednak prowadzone w kościołach, w różny zresztą sposób. Ruch oazowy czy inne tego typu przedsięwzięcia kościelne mogłyby znacząco ułatwić kontakt Kościoła lokalnego z młodzieżą. To się powinno pogłębić, iść raczej w tym kierunku, a nie kontynuacji administrowania religii w szkole.

Tymczasem następuje wyraźny odpływ młodych od religii w szkole oraz praktykowania wiary. Myśli Pan, że to głównie efekt przypadków pedofilii w Kościele? A może ograniczeń sanitarnych, uniemożliwiających udział w niedzielnej Mszy wszystkim chętnym, z których część nie powróciła z powodu lenistwa, po prostu?

W Polsce sprawa pedofilii została ograniczona do środowiska Kościoła, a przecież ten problem występuje także w szkołach, ośrodkach wychowawczych itd. Natomiast światło padło na Kościół i te praktyki ujawniono. W sumie - chyba słusznie, bo Kościół jest “podmiotem”, który ma reprezentować dobro i pokazywać, co jest tym dobrem. Zło w Kościele jest więc najbardziej widoczne i najbardziej sądzone. To jest problem, który doprowadził do kryzysu Kościoła, ale nie jest jedyną przyczyną.

Chciałbym wskazać na bardzo istotny przełom dotyczący miejsca Kościoła i społeczeństwie - rok 1989 rok. W okresie komunizmu Kościół był jednak bardzo blisko społeczeństwa i miał w nim bardzo duży autorytet, nie tylko wśród wierzących. Osobą, która bardzo dobrze nadaje się na ilustrację tego, o czym mówię jest Adam Michnik. Było współdziałanie, a w stanie wojennym Kościół stanowił ochronę także dla wielu osób niekoniecznie wierzących. To zostało całkowicie odmienione ze względu na warunki po 1989 roku. Gdzie Kościół popełnił błąd? Moim zdaniem zaczął korzystać z tej zmiany, ale nie w płaszczyźnie duchowości, tylko w dziedzinie majątkowej i to było coś fatalnego.

No, ale przecież faktem jest, że komuniści odebrali Kościołowi dobra, które służyły mu do wypełniania swojej misji i realizacji celów wynikających z Ewangelii.

Nie podzielam tego argumentu. Owszem, Kościół stracił bardzo duże majątki, z których dobrze korzystał - i tego nie zamierzam negować. Ale, proszę pana, w okresie komunizmu majątki straciło bardzo wielu ludzi - i przez wojnę, i reformę, i upaństwowienie gospodarki, itp. Ci ludzie nie odzyskali później swoich dóbr, w Polsce nie przeprowadzono do końca właściwej reprywatyzacji. Byłbym więc ostrożny z takim argumentowaniem, że Kościół powinien zostać wynagrodzony czy powinno się wypłacić mu odszkodowanie.

Gdyby chodziło o oddawanie szpitali, ochronek i szkół, które prowadził Kościół, to uważałbym, że stało się bardzo dobrze. Ale oddawanie tych hektarów, które zaraz, następnego dnia były sprzedawane… To było niesmaczne. Komisja majątkowa działała źle, tolerowano pewne nadużycia, które też nie poprawiały opinii o Kościele.

A druga rzecz: doszło do bardzo daleko idącego zbliżenia ołtarza i tronu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
12°C Czwartek
rano
14°C Czwartek
dzień
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
wiecej »