My tu byli – Aslan z Tumnusym ;)
No to się z Żoną rozkręcamy. Kolejne miejskie spacery – botaniczny, dendrologicny, ornitologiczny – niby już za nami, ale ciągle nam mało. To może sami jakiś tematyczny szpacir po Bytomiu wymyślimy? Np. śladami bytomskiego lwa. A właściwie lwów, bo tych ci u nas dostatek.
Oczywiście najważniejszy jest ten śpiący na Rynku (Schlafender Löwe!) – XIX wieczna rzeźba Theodora Erdmanna Kalide, która po II wojnie światowej wylądowała w Warszawie. Kilkadziesiąt lat później Bytom zaczął się o nią upominać (może i poniemiecka, ale jednak nasza), więc rzeźba w 2008 roku do miasta wróciła i od tej pory stała się nowym i najważniejszym symbolem Bytomia. Symbolem, na który natykamy się tu nieustannie.
Kolejne imprezy, festiwale, firmy, restauracje sięgają po ten wizerunek, który - jak to lew – króluje także na koszulkach, torbach i innych miejskich gadżetach. Ale to przecież nie jedyny bytomski lew. Wystarczy stanąć przy nim i spojrzeć w kierunku Biura Promocji Bytomia. Na balkonie kamienicy (Rynek 7) ujrzymy kolejne dwie, efektowne lwie głowy. Kawałek dalej (Piłsudskiego 54) będzie ich już siedem. Dworcowa 3 – i mamy dwanaście grzyw i paszczy, Nic dziwnego, że to właśnie tam ulokował się kawiarniany „Koci Gościniec”.
Oczywiście to tylko kilka lwich adresów na początek (mój ulubiony lew mieszka na wieży kościoła Bożego Ciała - tutaj można zobaczyć go z bliska, w towarzystwie pewnego anioła).
Czy jest w „starym Bytomiu” jakaś ulica, na której nie byłoby choć jednej kamienicy z rzeźbą, płaskorzeźbą, plakietą, motywem lwa? Śmiem wątpić. „Na blokach”, czy familokach oczywiście lwów raczej już nie znajdziemy, ale w dawnych, mieszczańskich dzielnicach, naprawdę aż się od nich roi.
Więc polujemy. Tak tak. Urządzamy sobie z Żoną ostatnio, niemal codziennie, takie bezkrwawe, foto-safari i zawsze coś się ustrzeli. Jakąś fotkę, czy dwie. A żeby lepiej widzieć, łazimy już nawet po mieście z lornetką...
W felietonie sprzed tygodnia pisałem pół żartem, pół serio o swoistej teologii szpaciru. W dzisiejszym tekście też coś na ten temat można dorzucić, bo przecież, jako „dzieci Narnii”, gdy tylko widzimy gdzieś z Żoną lwa, od razu myślimy o Aslanie. Czyli o Chrystusie, bo przecież Chrystus w Apokalipsie Świętego Jana to właśnie „Lew z pokolenia Judy”.
Mając świadomość tego wszystkiego, zupełnie inaczej idzie się wtedy przez miasto. Jeszcze bardziej czuje się Jego obecność. Brzmi to może i górnolotnie, no ale coś w tym, zapewniam Państwa, jest.
A po powrocie do domu miauczy już Tumnus. Kolejny nasz „narniowy bohater”, o którym pisałem przecież już nie raz. Więc dziś tego naszego kocura potraktujemy wyłącznie marginalnie (ciekawe czy się obrazi?), a na koniec posłuchamy sobie instrumentalnego „Aslan's Theme” ze ścieżki dźwiękowej „Kronik Narnii”:
aktualna ocena | 4,0 |
głosujących | 71 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super
Grób został udostępniony wiernym w niedzielę rano. Przed bazyliką ustawiają się długie kolejki.
Do awarii doszło ok. godz. 12.30. W Madrycie nie działają m.in. sygnalizacja świetlna i metro.
Uprawnionych do głosowania jest 135 kardynałów, którzy nie ukończyli 80 lat.
Obowiązujące zasady mają uwolnić proces wybory papieża od nacisków władz świeckich.
Nieoficjalnie wiadomo, że kardynałowie są za tym, by zaczęło się ono 5 lub 6 maja.
Jednocześnie powiedział, żę jest zaskoczony i zawiedziony dalszym rosyjskim bombardowaniem Ukrainy.
Duchowny odwiedza Polskę. Spotka się z prezydentem Andrzejem Dudą.