Kanadyjczyk, dwóch Amerykanów i Szwed zginęli podczas ostrzału w minionym tygodniu na Ukrainie - podał w sobotę portal Politico.com.
Pod ostrzałem prowadzonym przez rosyjski czołg znaleźli się Kanadyjczyk z Montrealu, dwóch Amerykanów i Szwed. Obcokrajowcy uczestniczyli w operacji prowadzonej przez obronę terytorialną sił zbrojnych Ukrainy, znajdowali się w pobliżu Siwerska we wschodniej części obwodu donieckiego, zginęli w poniedziałek - powiedział cytowany przez Politico.com ich dowódca Rusłan Miroszniczenko.
Przeczytaj: Czechy: II Forum Wolnych Narodów Rosji przyjęło deklarację o dekolonizacji Rosji
Stacja radiowa CKAJ 92,5 FM z Quebec poinformowała w sobotę, że zabity Kanadyjczyk pochodził z Montrealu, miał 31 lat, wyjechał na Ukrainę pod koniec marca br. Uczestniczył w walkach w Donbasie, zginął, próbując pomóc zranionemu koledze. Dziennikarze "Le Journal de Montreal", którzy rozmawiali z matką i siostrą zabitego Kanadyjczyka, napisali, że zdecydował się dołączyć do zagranicznych ochotników na Ukrainie ze względu na swoje przekonania.
Z kolei telewizja Global News podała w weekend, że do jednego ze szpitali w Ottawie trafił były żołnierz kanadyjski, saper, który również od marca br. był na Ukrainie. Global News rozmawiała z 50-latkiem, który uprzednio służył m.in. w Afganistanie i Bośni. Został poważnie zraniony podczas wybuchu rosyjskiej miny przeciwczołgowej. Przez dwa miesiące leczono go w sześciu ukraińskich szpitalach, potem został przewieziony do Warszawy, a w ub. tygodniu przyleciał do Toronto. Operację przewiezienia z Polski rannego Kanadyjczyka przeprowadziła organizacja kanadyjskich weteranów Aman Lara we współpracy m.in. z pozarządową organizacją Smart Medical Aid, zajmującą się pomocą medyczną.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.