To zdecydowanie jeden z największych skandali wywiadowczych w powojennej historii Niemiec - ocenia portal "Spiegel" niedawne zdemaskowanie Carstena L., pracownika Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), który przekazywał Rosjanom informacje m.in. dotyczące wojnie na Ukrainie. "Śledztwo nie zostało jeszcze zakończone, nie postawiono żadnych zarzutów, i nadal obowiązuje zasada domniemania niewinności. Ale nie ma już prawie wątpliwości, że Carsten L. działał jako szpieg" - podkreśla "Spiegel".
Ważnymi postaciami w tej sprawie okazali się niejaki Reno S., żołnierz niemieckiej Bundeswehry i działacz partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), oraz urodzony w Rosji Niemiec - biznesmen Arthur E. Mężczyźni nawiązali znajomość z Carstenem L. na gruncie towarzyskim w maju 2021 roku. Wcześniej, w październiku 2020, Arthur E. poznał w Moskwie zamożnego rosyjskiego biznesmena pochodzenia czeczeńskiego - Visę M., który miał "doskonałe kontakty z wysokimi rangą rosyjskimi politykami" i od kilku lat "przyjaźni się z wysokim funkcjonariuszem FSB".
Sprawa zdemaskowania pod koniec grudnia 2022 roku szpiega w szeregach niemieckiego wywiadu wstrząsnęła nie tylko samym BND, ale nadwyrężyła jej reputacją jako partnera innych zachodnich agencji wywiadowczych - i to w czasie, gdy Rosja toczy wojnę z Ukrainą. "W sytuacji, gdzie bezpieczna wymiana niezwykle wrażliwych informacji była i nadal jest kluczowa, informacje BND trafiły do Moskwy. To najgorszy, niezwykle żenujący scenariusz dla Niemców" - podkreślił "Spiegel".
Reperkusje są już odczuwane przez BND. "Szefowie innych agencji oficjalnie nalegają, aby kontynuować współpracę z Niemcami tak samo jak dotychczas, ale agenci na niższych szczeblach mówią, że zauważyli znaczną powściągliwość ze strony sojuszników z NATO wobec Niemiec. Przynajmniej czasowo rządy USA, Wielkiej Brytanii i innych krajów ograniczyły wymianę informacji wywiadowczych z Berlinem" - dowiaduje się "Spiegel".
Partnerzy Niemców byli zirytowani faktem, jak łatwo udało się Carstenowi L. przemycić informacje z BND i przekazać je w ręce Rosji. "Wiele wskazuje na to, że mechanizmy kontrolne BND zawiodły. A wyraźne znaki ostrzegawcze, wskazujące na prawicowe ekstremistyczne skłonności L., zostały zignorowane" - dodał "Spiegel", podkreślając, że przełożeni Carstena L. najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy, że dzieje się coś złego. "A wszystko to w agencji, która przeszła radykalną restrukturyzację, w tym wprowadzenie nowych poziomów kontroli kilka lat temu" - zauważył "Spiegel".
Co ważne w tej sprawie, BND było w stanie dotrzeć do "kreta" w swoich szeregach tylko dzięki informacjom przekazanym przez agencje wywiadowcze innych krajów. To one ustaliły, że wspólnikiem Carstena L. był Arthur E. - pośrednik bogatego rosyjskiego biznesmena.
Carsten L. pracował dla BND od 2007 roku, mimo że jego wcześniejszy życiorys mógł budzić wątpliwości. Jego problemy z prawem zaczęły się w latach 90. - na koncie miał podejrzenie o napaść, znieważenie policjantów czy jazdę po pijanemu. Gdy przeszedł z Bundeswehry do BND, "wywiad wydawał się nie mieć problemu z jego przeszłością".
Krótko przed rozpoczęciem pracy dla BND, nazwisko Carstena L. pojawiło się w śledztwie prowadzonym przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego Bundeswehry (MAD) w sprawie prawicowych ekstremistów w szeregach wojskowych. Ostatecznie jednak nie znaleziono przeciwko niemu żadnych dowodów - dowiedział się "Spiegel".
Jako były oficer Bundeswehry, Carsten L. był cenionym agentem w Pullach k. Monachium, gdzie znajduje się lokalny oddział BND. Brał udział w misjach w Macedonii i Kosowie, spędził również dużo czasu w Afganistanie, gdzie dostarczał informacje stacjonującym tam żołnierzom niemieckim. Po powrocie do Niemiec awansował na szefa działu w Pullach.
"W BND Carsten L. najwyraźniej nie robił nic, by ukrywać swoje prawicowe skłonności. Jednemu ze współpracowników powiedział, że uchodźcy powinni zostać natychmiast straceni" - pisze "Spiegel". Jego poglądy polityczne nie stanowiły także tajemnicy dla przełożonych - podczas regularnych ocen pracowników BND był określany "bardzo konserwatywny" lub "nacjonalistyczny". "Ale BND wydawało się tym nie przejmować" - dodał "Spiegel".
We wrześniu 2022 roku, czyli w miesiącu, w którym Carsten L. prawdopodobnie dostarczył Rosji pierwsze dokumenty, został przeniesiony do agencji w Berlinie - do wydziału, odpowiedzialnego za ocenę innych agentów. "Dokładnie tego wydziału, który udało mu się oszukać" - podkreślił "Spiegel".
Prywatnie przyjaźnił się z Reno S. - żołnierzem, będącym obecnie wiceszefem lokalnego oddziału partii AfD w Weilheim. Inny dobry znajomy L. to biznesmen Arthur E., który spędził kilka lat jako operator radiowy dla niemieckiego wojska. Urodzony w Związku Radzieckim Arthur E. wyemigrował z rodzicami do Niemiec, gdy był jeszcze dzieckiem. Przed ukończeniem 18. roku życia wstąpił do Bundeswehry, gdzie przebywał do 2015 roku.
To Arthur E. był człowiekiem, któremu wykradzione z agencji informacje przekazał Carsten L. Wśród dokumentów były informacje dotyczące m.in. transportów ambulansów z rosyjskimi bojownikami na Ukrainie oraz wiele tabel z danymi. "Śledczy nie chcą ujawnić szczegółów tego, co Carsten L. przekazał Rosjanom. Ale prawdopodobnie były to wrażliwe informacje, takie jak dane żołnierzy należących do Grupy Wagnera (). I dane na temat trwających operacji inwigilacyjnych BND, kluczowych w każdej agencji wywiadowczej" - podsumował "Spiegel".
22 grudnia Carsten L. został aresztowany, przebywa obecnie w areszcie śledczym. W styczniu aresztowano Arthura E. Jedyną osobą, która wciąż pozostaje na wolności, jest trzeci mężczyzna z tej grupy - Visa M., który prawdopodobnie posługuje się obecnie paszportem na inne nazwisko.
Otwarcie paryskiej katedry po wielkim pożarze odbędzie się 7 grudnia.