Pracownik niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), zatrzymany w lipcu pod zarzutem współpracy z wywiadem USA, wykradł listę z prawdziwymi nazwiskami i pseudonimami 3,5 tys. niemieckich agentów pracujących za granicą - podał w środę "Bild".
Zakwalifikowana jako ściśle tajna lista była zapisana na dysku domowego komputera podejrzanego, zabezpieczonego podczas rewizji w jego mieszkaniu w lecie zeszłego roku. Dopiero teraz zakończyła się analiza treść tego dysku - pisze "Bild", powołując się na źródło we władzach bezpieczeństwa.
Nie wiadomo, czy aresztowany zdążył sprzedać cenne informacje obcemu wywiadowi - Chińczykom bądź Rosjanom. Nie przekazał ich natomiast Amerykanom - twierdzi "Bild".
Agenci z wykradzionej listy działają w krajach, w których stacjonuje Bundeswehra, m.in. w Afganistanie, Mali, Libanie i Sudanie - pisze "Bild". Do ich zadań należy przeciwdziałanie ewentualnym zamachom na niemieckich żołnierzy i zbieranie informacji dla partnerów z NATO.
32-letniemu pracownikowi BND zarzuca się sprzedaż służbom USA 218 tajnych dokumentów. Otrzymał za nie honorarium w wysokości 25 tys. euro. Próbował też nawiązać kontakt z ambasadą Rosji.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.