Przywódcy UE przyjęli na szczycie w Brukseli pakiet środków w obronie wspólnej waluty euro. Pochwalili operację międzynarodowej koalicji w Libii i - po wydarzeniach w Japonii - zapowiedzieli przetestowanie wytrzymałości na kataklizmy elektrowni atomowych w UE.
Szefowie państw i rządów "27" przyjęli Pakt Euro Plus, który zakłada zbliżanie narodowych polityk gospodarczych i jest pokłosiem pomysłów zaprezentowanych przez Francję i Niemcy, by w odpowiedzi na kryzys zacieśnić integrację w ramach eurolandu poprzez silniejsze zarządzanie gospodarcze. Przewiduje koordynację w wybranych dziedzinach, takich jak konkurencyjność, innowacje, zatrudnienie, czy stabilność finansów publicznych albo koordynacja podatkowa.
Pakt jest otwarty dla krajów spoza strefy euro i Polska zdecydowała się do niego dołączyć. Premier Donald Tusk mówił na konferencji po zakończeniu czwartkowo-piątkowego szczytu, że to decyzja polityczna, by pozostawać w głównym nurcie UE, zwłaszcza w perspektywie przyjęcia euro przez Polskę.
"Nasze uczestnictwo w Pakcie Euro Plus nie oznacza zobowiązań o charakterze finansowym - powiedział. - Dla nas obecność w tym pakcie jest neutralna, jeśli chodzi o kwestie merytoryczne, bo nie stawia szczególnych wymagań".
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy wyjaśniał nazwę paktu, który początkowo nazywał się "na rzecz konkurencyjności". "Dlatego plus, że pakt mówi o tym, co kraje strefy euro chcą zrobić więcej: dzielą wspólną walutę i chcą przedsięwziąć wysiłki ponad istniejące zobowiązania. A ponadto dlatego, że pakt jest otwarty dla innych" - powiedział Van Rompuy. Do 17 krajów eurolandu dołączyły Polska, Dania, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria.
Przywódcy, zwłaszcza strefy euro, żywo dyskutowali na szczycie o antykryzysowym wsparciu dla Portugalii, której grozi bankructwo: po upadku mniejszościowego rządu premiera Jose Socratesa agencje ratingowe obniżają oceny kredytowe kraju, a oprocentowanie portugalskich obligacji sięga 7,78 proc. Szef eurogrupy Jean-Claude Juncker oszacował możliwą pomoc na 75 mld euro, choć zastrzegł, że Portugalia jeszcze się po nią nie zgłosiła. Socrates powtarzał w Brukseli, że Portugalia nie potrzebuje pomocy i będzie wdrażała uzgodniony z Komisją Europejską radykalny plan cięć budżetowych i podwyżek podatków, który ma doprowadzić do redukcji deficytu budżetowego do 3 proc. PKB w 2012 roku.
"Nie wystarczy powiedzieć: zgadzamy się na uzgodnione cele. Trzeba publicznie i jasno powiedzieć jakie są środki, by je osiągnąć" - wytknęła Angela Merkel, kanclerz Niemiec, które jako największa unijna gospodarka poniosłyby największy ciężar ratowania niewypłacalnej Portugalii.
Ale przywódcy i tak deklarowali gotowość pomocy. "Europejczycy nie pozostawią Portugalii samej sobie" - powiedział Juncker. Fundusze będą: pula środków w obecnym, tymczasowym funduszu na ratowanie krajów strefy euro zostanie zwiększona do 440 mld euro z obecnych 250 mld euro, choć szczegółowe porozumienie, jak to zrobić, przełożono na czerwiec. Na szczycie zgodzono się też, by nowy stały fundusz kryzysowej pomocy dla krajów strefy euro w potrzebie od 2013 roku mógł pożyczyć 500 mld euro. W sumie będzie on opiewał na 700 mld euro, ale 200 mld będzie trzymane jako zabezpieczenie najwyższych ocen kredytowych AAA.
By Europejski Mechanizm Stabilizacyjny mógł powstać, trzeba zmienić Traktat z Lizbony. Przywódcy podjęli w tej sprawie formalną decyzję, która otwiera drogę do ratyfikacji we wszystkich krajach członkowskich. Zrewidowany dokument ma wejść w życie 1 stycznia 2013 roku, a nowy mechanizm - od lipca 2013.
Już w czwartek przywódcy przyjęli deklarację o Libii, oceniając, że działania międzynarodowej koalicji, zgodnie z mandatem Rady Bezpieczeństwa ONZ, "znacząco przyczyniły się do ochrony ludności cywilnej zagrożonej atakami i pomogły chronić życie". Podkreślili gotowość do podjęcia operacji humanitarnej w Libii z wykorzystaniem zasobów wojskowych w celu ewakuacji uchodźców do krajów ich pochodzenia, a także by "promować dialog" z libijskimi siłami opozycji, w tym tymczasową Libijską Radą Narodową w Bengazi.
Premier Tusk apelował, by nie spieszyć się z jej uznaniem, bo nie wiadomo, czy rzeczywiście dąży ona do demokratyzacji kraju i poszanowania praw człowieka. Podtrzymał też decyzję Polski o nieangażowaniu się militarnym w Libii. "Nie należy oczekiwać zmiany tego stanowiska niezależnie od zdarzeń w samej Libii" - powiedział. I zaznaczył, że Polska będzie przygotowywać ofertę pomocy humanitarnej wtedy, kiedy pojawi się "czas umożliwiający jej świadczenie". "Jeszcze nie czas, żeby zastosować pomoc humanitarną w kraju ogarniętym de facto wojną domową i interwencją państw NATO" - ocenił premier.
By uspokoić opinię publiczną po kataklizmie w Japonii, przywódcy państw UE ustalili, że na podstawie wspólnych kryteriów we wszystkich europejskich elektrowniach atomowych od jesieni zostaną przeprowadzone testy bezpieczeństwa i wytrzymałości np. na trzęsienia ziemi albo ataki terrorystyczne. Wstępny raport KE będzie gotowy do końca roku.
"Jeśli jakaś (francuska) elektrownia nie zda testu, to zostanie zamknięta" - zadeklarował prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
Ale testy nie będą obowiązkowe i źródła w KE nie wykluczają, że na zbadanie swoich najbardziej przestarzałych z 19 reaktorów nie zdecyduje się Wielka Brytania. Zdecydowane za to są: Francja (58 reaktorów), Niemcy (17) i Hiszpania (10), a to oznacza, że na pewno testy przejdzie ponad połowa ze 143 działających reaktorów w UE. "Oczekujemy, że wszystkie elektrownie w UE zostaną poddane testom, to kwestia naszej wiarygodności" - podkreślił przewodniczący KE Jose Manuel Barroso.
Polska nie wycofuje się z planów budowy elektrowni atomowej a Tusk przekonywał, że energia ze źródeł odnawialnych, w tym biomasy, nie zastąpi energetyki węglowej i nuklearnej. "Jeśli na serio przed południem rozmawiamy o konkurencyjności europejskiej gospodarki, to nie możemy po południu deklarować, że chcemy zarżnąć energetykę" - powiedział premier, protestując przeciwko odchodzeniu od najtańszych źródeł energii.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.