We Francji po godz. 10. w poniedziałek wyruszyły pierwsze pochody pierwszomajowe w Lyonie, Marsylii, Tuluzie, Strasburgu i Clermont-Ferrand. Tegoroczne manifestacje są wymierzone w rządową reformę emerytalną. Do monitorowania demonstracji policja używa dronów - przekazało kilku prefektów policji.
Manifestanci z flagami związkowymi CGT przy akompaniamencie muzyki niosą bukieciki konwalii, które symbolizują pierwszomajowe święto we Francji. Początek manifestacji przebiega w spokojnym nastroju festynu.
Prefekt paryskiej policji Laurent Nunez ostrzegł jednak w poniedziałek, że w paryskiej demonstracji, której początek zapowiadany jest na godz. 14, weźmie udział około 2 tys. ultralewicowych aktywistów, w tym cudzoziemców. "Aktywiści z ruchu ultralewicowego przyjeżdżają, by dopuszczać się przemocy, a dziś będą mieli poparcie aktywistów z całej Europy" - powiedział Nunez.
Sekretarz generalna CGT Sophie Binet zaapelowała zaś do rządu, by "nie angażował się w policyjną prowokację" z okazji 1 maja. "Musimy być ostrożni" - odpowiedział na te słowa minister pracy Olivier Dussopt, dodał, że "policyjne prowokacje nie są właściwym określeniem" dla działań funkcjonariuszy.
Z kolei lider partii Francja Nieujrzamiona Jean-Luc M,lenchon wezwał policjantów i żandarmów, by zasilili szeregi pierwszomajowych demonstracji. "W waszym interesie jest przyłączenie się do walki" - podkreślił Melenchon. To zasadnicza zmiana tonu polityka, który regularnie zarzuca policji brutalność.
Francuzi nadal masowo popierają protesty przeciwko reformie emerytalnej. Według sondażu Backbone przeprowadzonego dla dziennika "Le Figaro" 65 proc. Francuzów popiera demonstracje pierwszomajowe, zaś 60 proc. chce również kontynuowania protestów po Święcie Pracy.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.