„Jan Paweł II doświadczał także cierpienia duchowego, wypływającego z problemów dręczących Kościół, z niesprawiedliwości, z zagrożeń, ze słabości ludzi Kościoła” – powiedział kard. Zenon Grocholewski w rozmowie z KAI. Prefekt Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego podkreśla, że Jan Paweł II był chyba jedynym człowiekiem autentycznego dialogu naszych czasów.
KAI: Które spośród tych spotkań, słów z kardynałem a następnie papieżem Janem Pawłem II zapadły Księdzu Kardynałowi szczególnie w pamięci?
– Najgłębiej przeżyłem wydarzenia związane z nowym Kodeksem Prawa Kanonicznego. Prace nad tym nowym, posoborowym Kodeksem, trwały niemal dwadzieścia lat. Przygotowywany tekst konsultowano z episkopatami całego świata, ośrodkami uniwersyteckimi, specjalistami nie tylko z zakresu prawa kanonicznego, ale także innych dziedzin, a także z niekatolikami. Następnie przedstawiono go Ojcu Świętemu. Byliśmy przekonani, że papież nie będąc kanonistą po prostu zaufa opiniom ekspertów i ten kodeks podpisze. Tymczasem było inaczej. Pewnego dnia otrzymałem telefon, że mam się stawić u Ojca Świętego na obiedzie. Przy stole było nas siedmiu kanonistów z różnych krajów, reprezentujących rozmaite ośrodki naukowe. Podczas posiłku papież wyznał, że już dwukrotnie przeczytał projekt Kodeksu. Jednocześnie zaznaczył, że jeśli ma go podpisać, to pragnie wpierw sam go przestudiować. W związku z czym poprosił nas o pomoc w realizacji tego studium.
KAI: Byliście chyba zaskoczeni?
– Postawa papieża była dla na wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Osobiście nie mogłem wyjść z podziwu, że Ojciec Święty chce wspólnie z nami przedyskutować projekt Kodeksu. Spostrzegłem też, że wybrał on osoby, o których wiedział, że nie będą ze sobą we wszystkim zgodne. Dwa lub trzy miesiące wcześniej bowiem, byłem zaproszony do papieża na kolację wraz z innym kanonistą. Papież pytał nas, co sądzimy o projekcie Kodeksu. Prawie w niczym nie byliśmy wówczas tego samego zdania. Wprawdzie ten drugi kanonista cieszył się dużo większym autorytetem i doświadczeniem naukowym niż ja, jednak sądziłem, że jeżeli papież pyta, muszę mówić to, co naprawdę myślę, a nie ulegać komuś innemu. Byłem w tej grupie najmłodszy. Mieliśmy czternaście spotkań, każde poświęcone określonej części Kodeksu. Trwały one po trzy-cztery godziny i każdy z nas wyrażał swoją opinię i wysuwał ewentualne postulaty. Wyznam szczerze – było to najmocniejsze przeżycie kontaktu z Janem Pawłem II.
KAI: Dlaczego?
– Byłem zafascynowany taką postawą Ojca Świętego. Spotykaliśmy się też we własnym gronie i takich sesji było w sumie około pięćdziesiąt. Wracając do sesji w obecności Ojca Świętego, chciałbym zaznaczyć, że nie obawiał się on wyznać, że czegoś nie rozumie, domagał się wyjaśnień. Podczas pierwszego spotkania zaproponowaliśmy papieżowi, żeby w czasie naszych obrad obecny był też przewodniczący komisji, która ten Kodeks przygotowywała, przewidując, że w przypadku krytyki tekstu mogą być konieczne jego wyjaśnienia. Podczas jednej z sesji w Castel Gandolfo wszyscy krytykowaliśmy, z różnych pozycji, pewną część Kodeksu. Wówczas przewodniczący wspomnianej komisji w obecności Jana Pawła II emocjonalnie zareagował, wręcz na nas „wybuchnął” twierdząc, że za dużo mówimy, że nasze uwagi nie mają znaczenia merytorycznego, że się powtarzamy, itd.
KAI: Jak zareagował Jan Paweł II?
– Wtedy Ojciec Święty także się uniósł. Powiedział stanowczo mniej więcej tak: „Ekscelencjo, to nieprawda, że ktokolwiek się powtarza. Nawet jeśli słyszymy głosy krytyki wobec tego samego kanonu, to każdy z nich pada z innej perspektywy. To nieprawda, że wypowiadanych jest tutaj zbyt wiele słów, ponieważ jeśli ktoś stawia jakąś tezę, to ma ją prawo uzasadnić”.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.