Premier Włoch Silvio Berlusconi, który stawił się w poniedziałek w sądzie na procesie, w którym jest oskarżony o korupcję, oświadczył, że jego partia opowiada się za powołaniem komisji śledczej, by sprawdzić, czy sędziowie nie działają w grupie przestępczej.
"W mojej partii jest wniosek o powołanie komisji śledczej, by wyjaśnić, czy w sądownictwie działa organizacja o charakterze przestępczym" - powiedział szef włoskiego rządu podczas rozmowy z dziennikarzami w przerwie rozprawy. Następnie dodał: "24 razy prokuratorzy z Mediolanu skierowali pod moim adresem bezpodstawne oskarżenia, próbując według mnie wykorzystać prawo jako broń przeciwko temu, kogo uważają za przeciwnika politycznego". Proces, w którym Berlusconi oskarżony jest o przekupienie brytyjskiego adwokata Davida Millsa, nazwał "niesłychanym", "paradoksalnym, śmiesznym i surrealistycznym". Proces w sprawie Millsa jest "najgorszy ze wszystkich, bo nie ma ani dowodu, ani motywu" - ocenił szef włoskiego rządu. Premier tłumaczył również, dlaczego podczas wiecu w sobotę nazwał mediolańskich prokuratorów "rakiem demokracji, którego należy wykorzenić". "Prokuratorzy ci ponawiają próby wywrotowe. Czyż to nie jest rak demokracji?" - pytał.
Berlusconi po raz pierwszy stawił się na rozprawie w procesie w sprawie Millsa, wznowionym w marcu. Oskarżony jest o wręczenie temu brytyjskiemu adwokatowi łapówki w wysokości 600 tysięcy dolarów za złożenie przez niego zeznań oczyszczających premiera w innym śledztwie, dotyczącym korupcji. W rezultacie Berlusconi został uniewinniony. W osobnym procesie Mills został już wcześniej skazany za tę korupcję na cztery i pół roku więzienia, ale w lutym 2010 r. Sąd Najwyższy uznał sprawę za przedawnioną. Od końca marca, gdy rozpoczęły się lub zostały wznowione przed mediolańskim sądem jednocześnie cztery procesy Berlusconiego, stawił się on na sali rozpraw po raz czwarty.
Przed gmachem mediolańskiego sądu na premiera czekali oprócz jego zwolenników także jego przeciwnicy. Trzymali w rękach transparenty ze zdjęciami zabitych sędziów. W poniedziałek obchodzony jest we Włoszech dzień pamięci o sędziach - ofiarach terroryzmu.
Manifestacja przed siedzibą sądu ma związek z niedawnym incydentem w Mediolanie, gdzie jeden z kandydatów na radnego w tym mieście z ramienia partii szefa rządu w wyborach zaplanowanych na 15 i 16 maja umieścił na swym plakacie hasło: "Czerwone Brygady, precz z prokuratur". W pełnych oburzenia komentarzach na temat tego wybryku podkreślano, że lokalny polityk wziął przykład z premiera, który stale zarzuca prokuratorom z Mediolanu kierowanie się politycznymi pobudkami, sprzyjanie lewicy i prowadzenie działalności wywrotowej. Kiedy dziennikarze w poniedziałek zapytali Berlusconiego, czy sam przypadkiem nie porównał pracy prokuratury do metod Czerwonych Brygad, jak sugeruje prasa, odparł: "Nie pamiętam, możliwe, ale czytam w gazetach tyle zdań, których nigdy nie powiedziałem".