Mówi się czasem, że zmarły 20 lat temu Jacek Kaczmarski był ateistą, ale który ateista tak poważnie traktował Biblię?
W 20. rocznicę śmierci Jacka Kaczmarskiego sięgam do wydanej przed siedmioma laty antologii jego wierszy zebranych „Między nami”. Opasła księga pozwala prześledzić wątki, do których Jacek Kaczmarski nieustannie wracał. I okazuje się, że wśród nich wątek Boga, zbawienia, wiary i niewiary jest jednym z najważniejszych – tak jakby ta sprawa przez całe życie nie dawała mu spokoju.
Śpiewający poeta, pochodzący z polsko-żydowskiej rodziny, często określany bywa mianem „ateisty”, który nawrócił się (choć i to niepewne) dopiero na łożu śmierci. Z niektórych wypowiedzi artysty rzeczywiście można wyciągnąć wnioski na temat jego niewiary, choć warto też pamiętać, że poglądy na ten temat mogły zmieniać się z czasem. Jeśli jednak prześledzi się uważnie twórczość Jacka Kaczmarskiego, odpowiedź na pytanie o jego wiarę bądź niewiarę okazuje się jeszcze bardziej skomplikowana. Czy ateista stworzyłby tak wiele tekstów inspirowanych Biblią? Oczywiście można sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś sięga po biblijne historie i symbole tylko po to, by udowodnić, że Boga nie ma. Ale to nie jest ten przypadek. Kaczmarski rozmawia z Biblią (nie tylko Starym, ale i Nowym Testamentem), czasem się z nią kłóci, ale traktuje poważnie.
Jeden z jego pierwszych programów, noszący tytuł „Raj”, jest niemal w całości autorską interpretacją biblijnych obrazów, począwszy od stworzenia świata aż po sąd ostateczny. Znajduje się tam m.in. utwór „Walka Jakuba z aniołem”, którego bohater swoją postawą bardzo przypomina samego poetę. Jakub dość buńczucznie domaga się od Stwórcy błogosławieństwa, odgrażając Mu się jednocześnie, że „Boga zmieni”, jeśli Ten stanie na drodze do wolności. Owoc tego gorącego starcia, bard przedstawia w sposób dość ambiwalentny: „I w tym spotkaniu na bydlęcej drodze/ Bóg uległ i Jakuba błogosławił/ Wprzód mu odjąwszy władzę w jednej nodze/ By wolnych poznać po tym, że kulawi”.
CC BY 3.0 Rok 1992, Gdańsk. Koncert "Wojna postu z karnawałem".Czy na tym polegał problem Kaczmarskiego z wiarą: że bał się utraty wolności, która była dla niego wartością nadrzędną? Być może. Ale jednocześnie w jego twórczości było przecież żarliwe pragnienie zjednoczenia się z tym, co nas przerasta, a czego obecność przeczuwał. W wierszu „Niebo nad Tasmanią” z mało znanego, a bardzo ciekawego cyklu „Notatnik australijski” pytał: „Jak się zanurzyć w Nieskończoność/ Skończonościami zatłoczoną?/ Jakże się w Niepojęte wczepić,/ Gdy się do rąk Pojęte lepi,/ Stając się nagle Niepojętym?”.
A w niepozornym cyklu „Szukamy stajenki” z lat dziewięćdziesiątych w kilkunastu pastorałkach znakomicie uchwycił paradoks Wcielenia – zejścia wielkiego Boga w naszą ludzką nędzę. Mówił, że chciał, „żeby ta kołyska spoczywała w cieniu krzyża”. Jakoś trudno o takie pragnienie podejrzewać ateistę. Myślę że Jacek Kaczmarski był raczej kimś, kto bardzo chciał uwierzyć. Czy to pragnienie się spełniło? To już sprawa między Nim a Stwórcą. Historia biblijnego Jakuba uczy jednak, że Bóg takiej żarliwości nie pozostawia bez odpowiedzi.
Więcej o Jacku Kaczmarskim przeczytasz w najbliższym numerze „Gościa Niedzielnego”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.