Do Gazy udało się dostarczyć ekstremalnie potrzebną pomoc humanitarną, ale to obecność tych, którzy ją przywieźli liczyła się najbardziej.
Zapadło mi w serce zdjęcie łacińskiego patriarchy Jerozolimy, który stojąc na gruzach jednego ze zniszczonych domów spoglądał wczoraj na Gazę, a raczej na bezkresne ruiny, które po tym mieście zostały. Chciałabym móc go zapytać: o czym wtedy myślał i jaką przyszłość – on, pasterz – widzi dla chrześcijan tego regionu. Bo że oni zobaczyli w nim promyk nadziei widać na zdjęciach, które z tej wytęsknionej wizyty opublikowano na profilu jedynej katolickiej parafii w Strefie Gazy. Była to pierwsza wizyta kogokolwiek z zewnątrz po ponad siedmiu miesiącach, jakie minęły od ataku Hamasu, który sprowokował tę barbarzyńską wojnę. Kard. Pierbattista Pizzaballa przywiózł ze sobą bardzo wyczekiwaną pomoc humanitarną, ale to obecność liczyła się najbardziej. Obecność, która mówiła, że świat pamięta, że jest szansa na wyjście z tej zdawałoby się beznadziejnej sytuacji.
Towarzyszący patriarsze przedstawiciele Zakonu Maltańskiego wyznali, że skala zniszczeń przerosła ich najśmielsze wyobrażenia, a na niejednym wojennym froncie już byli. Mocno zaniepokoiły ich warunki sanitarne na terenie parafii, która dała schronienie 300 osobom - w tym chorym, niepełnosprawnym, a z czasem także poważnie rannym w wyniku izraelskiego ostrzału. W bezmiarze tego nieszczęścia zobaczyli też moc braterstwa, solidarności, chrześcijańskiej miłości. Pośród ruin spotkali ludzi bardzo pragnących życia, którzy starają się mimo wszelkich trudności organizować wszystko na nowo.
Nie wiem, czy mieliby na to siły, gdyby nie siostry zakonne i kapłan, którzy razem z nimi zostali i trwają. Niektórzy mają paszporty innych krajów i mieliby szansę na ewakuację. Jednak to, czy po wojnie w Gazie zostaną jeszcze chrześcijanie to pytanie wciąż otwarte. Łatwo nam mówić o znaczeniu obecności wyznawców Chrystusa w tym regionie. Ilu z nas chciałoby jednak żyć w takich warunkach… Nie mamy prawa od nikogo wymagać męczeństwa ani życia w katastrofalnych warunkach. Pamiętam, jak na początku tej wojny patriarcha mówił do grupki katolików, którym udało się uciec z Gazy, że uszanuje każdy ich wybór i we wszystkim wesprze – gdy zdecydują się wyjechać kupi bilet, gdy zostaną pomoże im podnosić domy z gruzów, jeśli ktoś będzie chciał przemieścić się na inny teren też otrzyma wsparcie. Tak postępuje prawdziwy pasterz. Myślę, że podobne zapewnienia padły i w czasie tej wytęsknionej wizyty.
Nas wszystkich, którzy z perspektywy wygodnego fotela obserwujemy dramat Gazy kard. Pizzaballa wezwał do zjednoczenia w modlitwie za tamtejszych chrześcijan. Nie możemy zapomnieć, że to my jesteśmy strażnikami ich nadziei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Konferencja odbywała się w dniach od 13 do 15 listopada w Watykanie.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.
Zmiany w przepisach ruchu drogowego skuteczniej zwalczą piratów.
Europoseł zauważył, że znalazł się w sytuacji "dziwacznej". Bo...