Czołgi armii izraelskiej wjechały we wtorek do centrum Rafah na południu Strefy Gazy - podała agencja Reutera, powołując się na relacje świadków. Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
Czołgi zostały zauważone w okolicy meczetu Al-Awda, uważanego za symbol Rafah. Armia izraelska nie odniosła się bezpośrednio do doniesień Reutersa; zapowiedziała, że później wyda komunikat o przebiegu operacji w mieście.
Rafah to ostatnie miasto w Strefie Gazy, do którego wkroczyła armia izraelska oraz kluczowe dla pomocy humanitarnej przejście graniczne z Egiptem. W niedzielę co najmniej 45 osób zginęło w izraelskim nalocie na położony tam palestyński obóz dla przesiedleńców.
Atak, w którym zginęły 23 kobiety, dzieci i osoby starsze i który według izraelskich sił powietrznych był "oparty na informacjach wywiadowczych przeciwko istotnym celom terrorystycznym", potępiło już wielu światowych przywódców i organizacji międzynarodowych.
Położone na granicy z Egiptem Rafah było przed obecną wojną jednym z ostatnich przejść granicznych działających na terytoriach palestyńskich i jedyną drogą, przez którą Palestyńczycy mogli opuścić Strefę Gazy. Odbywało się to na ogół w półlegalny sposób poprzez zapłacenie zaporowej kwoty 1500-3000 dolarów jednej z egipskich agencji podróży.
Dostawy pomocy humanitarnej przez Rafah rozpoczęły się pod koniec października, dwa tygodnie po rozpoczęciu wojny między Izraelem a palestyńskim Hamasem. Zdecydowana większość pomocy dostarczonej od tego czasu do Strefy Gazy pochodziła z Egiptu i dotarła do potrzebujących głównie przez Rafah. Czarnorynkowa cena wydostania się z terenu objętego wojną wzrosła i wynosi według różnych doniesień od 5 tys. do 11 tys. dolarów. Dominującej na rynku agencji Hala pośrednio związanej z władzami egipskimi nieliczni Gazańczycy są w stanie zapłacić dzięki pomocy rodzin za granicą i zbiórkom internetowym.
Od grudnia 2023 roku Izrael kierował palestyńską ludność cywilną z innych części Strefy Gazy w stronę Rafah, uznając je za "bezpieczną strefę". Miasto przekształciło się w obóz dla uchodźców, do którego uciekło ponad milion osób szukając schronienia przed izraelskimi bombardowaniami.
W liczącym przed wojną ok. 250 tys. mieszkańców Rafah chroniło się na początku maja około 1,4 mln z 2,3 mln mieszkańców Strefy Gazy. Mieszkali w obozach namiotowych, przepełnionych schronach ONZ lub zatłoczonych mieszkaniach i byli uzależnieni od międzynarodowej pomocy w zakresie żywności. Infrastruktura sanitarna i medyczna była sparaliżowana, a ostrzały miasta obróciły wiele budynków w gruzy, zabijając setki Palestyńczyków.
Pomimo rosnących obaw o los mieszkańców Rafah i przebywających w nim przesiedleńców, z których około 600 tys. to dzieci, premier Izraela Benjamin Netanjahu był zdeterminowany kontynuować ofensywę. Armia izraelska na początku maja ostrzegła ludność, że zamierza wejść do miasta i wydała nakaz ewakuacji z jego wschodnich i centralnych dzielnic. Izrael rozpoczął tam 6 maja operację lądową i w ciągu następnych dwóch tygodni niemal 900 tys. Palestyńczyków ewakuowało się z miasta.
Według danych ONZ od 5 maja żadna ciężarówka z pomocą humanitarną nie przejechała przez Rafah. Część dostaw żywności oczekujących na przybycie do Strefy Gazy z Egiptu zaczęła gnić w czasie, gdy mieszkańcy palestyńskiego terytorium cierpią głód.
Izrael uznał Rafah za ostatni bastion terrorystycznego Hamasu, gdzie mają ukrywać się przywódcy organizacji i gdzie zapewne przetrzymywani są pozostali przy życiu zakładnicy, uprowadzeni podczas ataku terrorystycznego na państwo żydowskie 7 października 2023 r. Według armii izraelskiej w innych miejscach Strefy Gazy rozbito dotychczas 18 z 24 batalionów Hamasu, ale cztery bataliony mają nadal działać w Rafah.
Decyzja o ataku miała dla Netanjahu poważne konsekwencje polityczne. Jego skrajnie nacjonalistyczni koalicjanci zapowiedzieli bowiem wycofanie poparcia dla rządu, jeśli podpisane zostałoby porozumienie o zawieszeniu broni i nie doszłoby operacji w ostatnim gazańskim mieście.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS) nakazał w piątek Izraelowi m.in. wstrzymanie operacji w Rafah i otwarcie przejścia granicznego, by umożliwić dostawy pomocy humanitarnej.
Pomimo decyzji MTS Netanjahu zapowiedział podczas wystąpienia w Knesecie w poniedziałek, że Izrael nie spocznie w swoich wysiłkach wojennych, dopóki nie zostaną osiągnięte cele operacji w Strefie Gazy: odbicie zakładników oraz całkowite zniszczenie Hamasu, który po raz pierwszy od stycznia wystrzelił w niedzielę serię pocisków z okolic Rafah w kierunku Tel Awiwu. Izraelskie władze uważają, że z pozostałych w Strefie Gazy 121 zakładników co najmniej 37 nie żyje.
W poniedziałek Izraelczycy kontynuowali bombardowanie zachodnich dzielnic miasta. Jeden z dwóch szpitali w Rafah przestał działać z powodu, jak ujął to jego dyrektor, "celowych ataków sił izraelskich na personel szpitala".
Izrael rozpoczął wojnę z Hamasem po masakrze z 7 października, podczas której palestyńscy terroryści zaatakowali kibuce i pozycje wojskowe w południowym Izraelu, zabijając około 1200 osób, głównie cywilów, i porywając 252 osoby. W wyniku prowadzonej przez Izrael operacji odwetowej na terenie Strefy Gazy zginęło od tego czasu około 36 tys. Palestyńczyków, a 80 tys. zostało rannych.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.