Odroczony proces b. policjanta oskarżonego o dwa zabójstwa i usiłowanie trzeciego.
Zaplanowany na czwartek proces 65-letniego Tadeusza P., byłego milicjanta, a później policjanta, oskarżonego m.in. o dwa zabójstwa i usiłowanie trzeciego, został odroczony. Wnioskowała o to nowa adwokat oskarżonego, która musi zapoznać się z aktami sprawy. Kolejny termin nie został jeszcze wyznaczony.
Proces miał się rozpocząć przed Sądem Okręgowym w Krośnie. Zostały wyznaczone terminy pierwszych rozpraw - czwartek i piątek. Jednak, jak poinformował PAP prezes tego sądu sędzia Arkadiusz Trojanowski, poprzedni adwokat oskarżonego wypowiedział mu pełnomocnictwo i zgłosiła się nowa obrońca Tadeusza P.
"Zawnioskowała o odroczenie rozprawy, aby zapoznać się z aktami sprawy w celu zapewnienia prawa do obrony oskarżonemu" - wyjaśnił sędzia Trojanowski. Zauważył też, że pozostałe strony nie wyraziły sprzeciwu, rozumiejąc, że jest to konieczne. Dodał, że materiał dowodowy w sprawie jest bardzo obszerny. Kolejny termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Zdaniem sędziego będzie on wyznaczony prawdopodobnie na październik.
65-letni b. milicjant a później policjant Tadeusz P. został oskarżony o dwa zabójstwa: sierżanta milicji Krzysztofa Pyki w 1985 roku oraz dziennikarza z Sanoka Marka Pomykały w 1997 r., a także o usiłowanie zabójstwa byłej żony w 2016 r. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Krakowie, która w maju br. skierowała do Sądu Okręgowego w Krośnie akt oskarżenia przeciwko Tadeuszowi P., w którym zarzuciła mu popełnienie łącznie siedmiu przestępstw.
Pierwszym chronologicznie czynem, za który odpowie oskarżony, jest utopienie w Jeziorze Solińskim w nocy z 12 na 13 grudnia 1985 r. w Polańczyku kolegi po fachu, sierżanta milicji Krzysztofa Pyki. W toku śledztwa ustalono, że sierżant ten był świadkiem wypadku w 1985 r., gdy Tadeusz P. wówczas milicjant, będąc pod wpływem alkoholu śmiertelnie potrącił w miejscowości Łączki (woj. podkarpackie) pieszego. Krzysztof Pyka widział, kto był sprawcą i głośno o tym mówił. Jego ciało zostało znalezione kilka tygodni później w Jeziorze Solińskim.
Według prokuratury Tadeusz P., będąc funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej i pełniąc funkcję zastępcy szefa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lesku, zepchnął sierżanta MO do Jeziora Solińskiego z pomostu do cumowania łodzi, w wyniku czego mężczyzna utonął.
Sprawą z 1985 r. zainteresował się dziennikarz "Gazety Bieszczadzkiej" Marek Pomykała, który przygotowywał materiały do publikacji w sprawie wypadku. Jego zabójstwo jest drugim z najpoważniejszych przestępstw, o które prokuratura oskarżyła Tadeusza P. Miał on na przełomie kwietnia i maja 1997 r. pod pozorem udzielenia wywiadu o okolicznościach wypadku z 1985 r. podstępnie zwabić Marka Pomykałę do domku letniskowego w Wołkowyi w Bieszczadach i tam upić a następnie udusić. Tadeusz P. był wówczas naczelnikiem drogówki w sanockiej policji, a zabójstwo dziennikarza było próbą zatarcia śladów zabójstwa z 1985 r.
Tadeusz P. odpowie także za usiłowanie zabójstwa swojej byłej żony Ewy P. poprzez dodawanie do jej napojów trucizn. Według prokuratury w okresie od bliżej nieustalonego dnia i miesiąca 2015 roku do bliżej nieustalonego dnia listopada 2016 roku systematycznie dodawał do wypijanych przez nią napojów znaczne dawki określonych leków. Działał w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru pozbawienia życia kobiety, poprzez zatrucie jej organizmu.
"Kulminacją usiłowania było zaś wstrzyknięcie do jej papierosów rtęci w śmiertelnej dawce w listopadzie 2016 roku. Pokrzywdzoną przed śmiercią uchroniła jedynie własna ostrożność" - podała w komunikacie krakowska prokuratura. Kobieta wykryła bowiem działanie Tadeusza P. i nie wypaliła tych papierosów.
Ponadto Tadeusz P. został także oskarżony o popełnienie przestępstw przeciwko ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii oraz przeciwko wiarygodności dokumentów.
Akta sprawy liczą 35 tomów, a sam akt oskarżenia liczy 235 stron. Oskarżony od zatrzymania w 2022 r. przebywa w areszcie. Nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Ciała Marka Pomykały nie udało się odnaleźć.
Autorka: Agnieszka Pipała
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.