Każdy dzień to spotkanie z nowymi ludźmi, kolejnymi problemami, przede wszystkim z twarzami. One mówią najwięcej. Choć i do redakcyjnych tematów wieczorem, po powrocie z kolędy, trzeba wrócić.
Zatem trzy…
1. Żona
Gdy przyszedłem do parafii był już ministrantem. Aktywnym. Pełnił posługę do dnia zawarcia związku małżeńskiego. Potem wyprowadził się do żony. Trochę wędrowali po świecie, by ostatecznie wrócić do zbudowanego na ojcowiźnie domu. Pierwsza kolęda. Żona kręci się po kuchni. Korzystam z chwili i zagaduję: masz za sobą lata przy ołtarzu, jesteś zaangażowany na rzecz lokalnej społeczności, przede wszystkim wiesz o marzeniach proboszcza. Może nadszedł czas na zaangażowanie się, już jako dorosły, w posługę nadzwyczajnego szafarza. Wyślę cię jesienią na kurs formacyjny.
Myślałem, że będzie stawiał opór, a tu niespodzianka. Oczywiście. Przecież ksiądz wie, że nie lubię siedzieć z założonymi rękami. A za to, co otrzymałem jako ministrant trzeba spłacić parafii dług.
Szybko poszło. Ale – pomyślałem – przecież to małżeństwo. Nie postawimy żony pod ścianą, komunikując decyzję podjętą bez niej. Zatem czekam na sposobny moment. Między drugim daniem a deserem zagaduję: Kasiu, co byś powiedziała, gdyby twój mąż po świątecznej sumie, zamiast przyjechać do domu na rosół, pojechałby do kilku chorych w parafii z Komunią świętą.
- Byłabym dumna z mojego męża. A rosół poczeka!
2. Relikwie grzechów
Kolęda kolędą, pracę redakcyjną trzeba ciągnąć. Przecież nie wywieszę na stronie głównej serwisu Liturgia tablicy z napisem: nieczynne z powodu kolędy. Stali Czytelnicy będą zawiedzeni, nowi uciekną do konkurencji. Zatem dłubię, przygotowuję do publikacji, szukam, tłumaczę.
Znalazłem niedawno katechezę Penitencjarza Większego o odpustach. Długą, teologicznie ciężką. Mimo to wartą udostępnienia. Informacji o samych Drzwiach Świętych, propozycji pielgrzymek sporo. W temacie odpustów ciągle brak dobrych opracowań. Zatem wieczorami, po kawałku, tłumaczę, przesyłając redaktorowi Macurze fragmenty do ewentualnej korekty. Wczoraj zwrócił uwagę na „relikwie grzechów”. No tak… Kardynał Angelo De Donatis rzeczywiście użył takiego sformułowania, a ja, mając teologiczny warsztat przetłumaczyłem dosłownie, nie za bardzo wczuwając się w szok, jaki może przeżyć polski czytelnik, relikwie kojarzący raczej ze świętością i niezbyt zdający sobie sprawę z tego, że łacińskie reliquiae to pozostałość, reszta, ruiny, spuścizna. Zatem trzeba trochę przepracować, by przybliżyć myśl autora. Zanim udostępnimy całość przytaczam fragment:
„Refleksja teologiczna po Soborze Watykańskim II proponuje nową interpretację pojęcia kary doczesnej, rozwijając pojęcie pozostałości (relikwii) grzechów, którą znajdujemy już u świętych Augustyna i Tomasza. W tej perspektywie kary doczesne, zachowując wprawdzie swoją wartość ekspiacyjną, są interpretowane w znaczeniu negatywnych konsekwencji, pozostałych po grzechu popiołów (dosł. żużlu), "zanieczyszczających" serce człowieka nawet po otrzymaniu rozgrzeszenia i sprawiających, że nie jest całkowicie otwarty, by za pomocą łaski budować relacje z braćmi. Te duchowe "śmieci" (pożądliwość, wewnętrzny nieład, skłonności do zła itp.) wymagają pracy, polegającej na ich usunięciu przez drogę oczyszczenia i pokuty, Odpusty to nic innego jak tylko środek, za pomocą którego Kościół, "najmiłościwsza Matka wszystkich" (Jan XXIII, przemówienie na otwarcie Soboru watykańskiego II, 11.10.1961), przychodzi nam z pomocą poprzez odpusty, łagodzące lub darowujące karę do odbycia oraz wspomagające proces nawrócenia i oczyszczenia serca”.
3. Godni, niegodni
Temat często wraca w mediach społecznościowych i rozpala głowy. Należy do gatunku tych, o których Kardynał Penitencjarz napisał, że budzi kontrowersje z racji pewnej ignorancji, ale i z powodu kontrowersji minionych czasów. Delikatnie powiedziane, gdyż żużle, popioły czy relikwie dawnych herezji wciąż dobrze mają się w Kościele. Chociażby w niektórych pieśniach, wciąż śpiewanych w naszych świątyniach. W kontekście niegodności wielu powołuje się na słowa setnika, powtarzane w liturgii przed Komunią świętą: „Panie, nie jestem godzien abyś przyszedł do mnie…” Zaprzeszłe herezje doprowadziły do sytuacji dziś już na szczęście nieznanych. W czasie rekolekcji parafialnych – bywało – księżą pełnili posługę w konfesjonale, a jeden z nich stał i cały czas udzielał Komunii świętej. Wyglądało to niekiedy komiczne. Bo zdarzało się, że penitent niemalże biegł od konfesjonału, by w międzyczasie nie obrazić Pana Jezusa i być godnym przyjęcia Komunii świętej.
Spróbujmy spojrzeć na problem posługując się retoryką niektórych Ojców Kościoła. Ci wielokrotnie wyjaśniali, że setnik rzeczywiście nie był godzien, bo nie dokonało się jeszcze Odkupienie. Sytuacja zmienia się po Męce, Śmierci, Zmartwychwstaniu i Zesłaniu Ducha Świętego. Opisuje ją Święty Paweł w Liście do Kolosan. Pieśń śpiewana jest w nieszporach środy pierwszego tygodnia psałterza. „Z radością dziękujcie Ojcu, który was uczynił godnymi uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł nas do królestwa swego Syna umiłowanego”.
Zatem – dzięki Jezusowi – godni! Były ministrant godny ustanowienia go nadzwyczajnym szafarzem Eucharystii. Noszący w sercu relikwie niegdyś popełnionych grzechów godny doświadczenia uzdrawiającej mocy jubileuszowego odpustu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przestrzeganie porozumienia będzie nadzorowane przez Katar, Egipt i Stany Zjednoczone.